Gliński: Wniosek o wotum nieufności gotowy. Złożymy go przyszłym tygodniu
"Najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu zostanie złożony wniosek o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska" - mówi prof. Piotr Gliński, kandydat PiS na premiera bezpartyjnego rządu. Gość Kontrwywiadu RMF FM mówi, że ma już większość kandydatów na ministrów swojego rządu, ale nie chce wymieniać ich nazwisk.
Konrad Piasecki: - Zostawiłby Pan któregoś z dzisiejszych ministrów w swoim rządzie?
Piotr Gliński: - W zależności od tego, jak to by wynikało z rozmów politycznych.
Pytam raczej o oceny, niż polityczny scenariusz.
- Niektóre osoby są na pewno lepsze, niektóre gorsze.
Które są te lepsze?
- Brak personaliów.
Jarosław Gowin budzi pański entuzjazm? Sympatię choćby?
- Powiedziałem: nie będę się wypowiadał konkretnie o nazwiskach i osobach.
Zarówno o najlepszych, jak i najgorszych?
- Tak, ponieważ nie chcę "pocałunków śmierci" rozdawać.
No ale mogłyby to być też pocałunki sympatii, które są znacznie przyjemniejsze. No dobrze, to zapytam inaczej: czy pańscy ministrowie będą dużo lepsi?
- Mam nadzieję, że tak.
Już pan ich zna?
- Większość tak.
I wszyscy się zgadzają?
- No z tej grupy, która istnieje, tak.
Oni wiedzą, że są pańskimi kandydatami w każdym razie?
- Tak.
A to są ludzie z jakimś doświadczeniem rządowym, czy absolutne świeżaki na rynku politycznym?
- Różne osoby. Niektóre są z doświadczeniem, niektóre nie.
Jakieś nazwisko poznamy, czy też nie?
- Jeszcze nie.
A będzie pan przedstawiał ich partiom politycznym podczas rozmów czy raczej będzie pan pytał te partie, czy nie mają jakichś kandydatów dla pana?
- Jeżeli rozmowy będą tego wymagały, to będziemy także mówili o personaliach. Na pewno ten zespół zostanie zaprezentowany w pewnym momencie. To też zależy od dynamiki zdarzeń.
Mówi pan, że zostawiłby pan jakichś ministrów. A czy mógłby pan zastanowić się nad pozostawieniem jakichś ministrów, gdyby to wynikało z politycznych rozmów: znaczy gdyby pan wchodził w koalicję z Platformą Obywatelską, jak rozumiem.
- Tak, mógłbym. Z jakąś częścią.
Czyli na przykład z konserwatystami z Platformy?
- Cała ta instytucja konstytucyjna, o której mówimy, czyli konstruktywne wotum nieufności, odwołuje się do instytucji wolnego mandatu każdego posła, a więc niezależnie od tego, że ja będę rozmawiał z klubami, to będę apelował czy odwoływał się także do odpowiedzialności każdego polskiego posła i posłanki.
Chociaż pan wie, że nie ma wielkich szans na to, żeby się skutecznie odwołać.
- To jest pana opinia, panie redaktorze.
A pańska jest taka, że jest szansa?
- Moja jest taka, że zawsze w polityce są szanse.
To prawda. Wie pan już, kiedy wniosek, kiedy debata?
- W przyszłym tygodniu najprawdopodobniej.
W przyszłym tygodniu będzie wniosek o zamianę Tuska na Glińskiego.
- To jest wniosek o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu pana premiera Donalda Tuska.
I ten wniosek jest już gotowy? Pan go zna, przeczytał? Podoba się panu?
- Tak.
Dlaczego pan ma zostać premierem zamiast Donalda Tuska w tym wniosku?
- Dlatego że obecny rząd nie rozwiązuje problemów Polaków, nie rozwiązuje kwestii społecznych, nie przygotował społeczeństwa do kryzysu, w którym jesteśmy w tej chwili. Jest bardzo wiele dysfunkcji, jeżeli chodzi o funkcjonowanie państwa. Ten rząd jest po prostu nieprofesjonalny i niewydajny.
A jeśli podczas tych rozmów z politykami pan zobaczy, że nie ma szans na zwycięstwo, że wszyscy liderzy partyjni, wszyscy posłowie, na których mógłby pan ewentualnie liczyć, powiedzą: Panie Piotrze, panie profesorze, proszę na nas nie liczyć - to pan się wycofa?
- Nie. Myślę, że trzeba doprowadzić to do głosowania. Jak mówię: głosowanie ostateczne to jest odwołanie się do wolnego mandatu każdego posła, niezależnej decyzji każdej posłanki, każdego posła.
Hasło Prawa i Sprawiedliwości: "Oni mają kryzys, my mamy receptę" to jest również pańskie hasło?
- W jakimś sensie tak.
Na co ma pan tę receptę?
- Na przykład na walkę z kryzysem...
Na wzrost gospodarczy? Na bezrobocie?
- No oczywiście, że tak.
Na głodne dzieci, na kolejki w szpitalach...
- Tak. Jeżeli się prowadzi politykę sensownie, to można rozwiązywać kwestie i problemy społeczne.
A jest coś, na co pan recepty nie znalazł? Gdzieś się pan okazał bezradny?
- Oczywiście praktyka to zweryfikuje, ale mam nadzieję...
Przyjrzał się Pan jakiemuś problemowi i uznał: "Nie, Gliński nie poradzi"?
- Wiele jest bardzo trudnych problemów oczywiście...
A jaki jest najtrudniejszy?
- Wszystkie są trudne. System zdrowia jest trudny. Funkcjonowanie instytucji publicznych to jest kwestia trudna. To można starać się zmieniać i to zmieniać energicznie i zmieniać dla dobra Polski.
A jak by Pan kolejki w służbie zdrowia zlikwidował? Albo inaczej, jak szybko by Pan zlikwidował?
- Myślę, że w ciągu roku można by te problemy rozwiązać.
Tak do zera?
- Minimalizując patologie, które w tej chwili są. Jeżeli mamy do czynienia z wieloletnimi kolejkami czy zapisami do pewnych specjalistów, to to jest patologia. W normalnie funkcjonującym państwie taka patologia nie powinna trwać.
Jak by Pan tę patologię rozwiązał?
- Najprawdopodobniej inną alokacją funduszy, inną alokacją pieniędzy.
Ale większymi pieniędzmi również, dorzucaniem pieniędzy NFZ-etowi?
- Tak, w perspektywie tak. Nie wiem czy temu systemowi finansowania, bo on jest też kosztochłonny. Natomiast można to oczywiście robić. W perspektywie trzeba oczywiście zwiększyć nakłady na służbę zdrowia.
A ratowałby Pan LOT publicznymi pieniędzmi?
- Lot wymaga poważnej restrukturyzacji, czego przez pięć lat obecna ekipa rządowa nie zrobiła. Od tego trzeba by zacząć. Jeżeli w tym planie restrukturyzacyjnym konieczna by była pomoc publiczna, to tak.
Poparłby pan wpisanie w system prawny związków partnerskich?
- Nie.
Jest pan przeciwnikiem?
- Jestem przeciwnikiem. Takie rozwiązanie nie jest konieczne.
Bo jałowe, sprzeczne z naturą i używa się w nich drugiego człowieka przedmiotowo?
- Jeżeli Pan się odwołuje do stylu czy formy wypowiedzi pani profesor Pawłowicz, to ja się z tymi wypowiedziami nie zgadzam - właśnie jeśli chodzi o formę czy o niekulturalny styl wypowiedzi. Natomiast jeżeli chodzi o meritum, to nie ma w Polsce, w tej chwili, potrzeby wprowadzania tego rodzaju rozwiązań prawnych.
Ale poziom tej debaty, ze strony między innymi profesor Pawłowicz, skoro pan wymienił to nazwisko, nie zdegustował pana?
- Zdegustował mnie poziom tej debaty. Zdegustowało mnie to, że ta debata znowu pełni funkcje zastępcze wobec realnych i bardzo ważnych problemów polskich, między innymi właśnie kryzysu gospodarczego, bezrobocia, zwalnianych ludzi z pracy, stanu systemu zdrowia i oczywiście zasłanianie tych problemów poważnych, kwestiami drugorzędnymi to jest bulwersujące. Ta histeria medialna związana z tym, że te projekty nie zostały zaakceptowane, to jest bardzo niedobrze, jeżeli chodzi o stan naszego życia publicznego.
To trzy szybkie pytania od słuchaczy. Pan Michał: Czy gdyby Platforma zaproponowała panu wejście do rządu Tuska, przyjąłby pan ofertę?
- Nie.
Bo?
- To jest oczywiste. Przecież ja jestem w tej chwili związany z innym projektem politycznym. Nie mogę być chorągiewką na wietrze.
No, ale jak się ten projekt nie powiedzie?
- Nie. W tej chwili zupełnie tego nie rozpatruję. Zresztą rząd Tuska przez 5 lat naprawdę tyle nabroił, że trudno mieć zaufanie do tego rządu.
Pan Krzysztof pyta: Czy to, że przymierzają pana w PiS-ie coraz częściej do Belwederu niż do premierostwa, pana drażni?
- Nie wiem, czy mnie drażni. Raczej nie zajmuję się w ogóle myśleniem o tego rodzaju projektach.
I jeszcze pan Michał: Kto w pana rządzie stanąłby na czele ministerstwa zdrowia? Czy byłby to lekarz?
- Tak. To byłby akurat lekarz, profesor.