Sprawa zatrudnienia Romana Giertycha, który w imieniu syna premiera pozywa media, budzi wśród posłów PO duże emocje. I już dziś widać, że może być wykorzystywana w wewnętrznych rozgrywkach w partii. Grzegorz Schetyna publicznie skrytykował fakt, że to właśnie Giertych ma reprezentować Michała Tuska. Z nieoficjalnych rozmów wynika, że szeregowi politycy Platformy czują się zdezorientowani i Giertychem, i kolejnymi odcinkami serialu o Amber Gold i Michale Tusku. Coraz częściej słychać też w Platformie głosy, że w sprawie Amber Gold Donald Tusk "się pogubił". W partii istnieje też wiele różnych teorii na temat tego, kto zdecydował o zatrudnieniu Giertycha: młody Tusk czy jednak premier. Wśród rozmówców "Rzeczpospolitej" są politycy PO, którzy potwierdzają, iż decyzja należała do premiera. Jeden z nich mówi nam, że Tusk był rozdrażniony publikacjami tabloidów, które określił "niszczeniem rodziny". Inny opowiada, że według jego informacji decyzja zapadła w gronie Donald Tusk, Paweł Graś, Igor Ostachowicz. Mimo lekkiej dezorientacji polityków PO wydają się oni zdawać sobie doskonale sprawę z tego, jak poważne dla partii mogą być konsekwencje afery Amber Gold. Mają poczucie, że partia jest w tak poważnych tarapatach, iż trzeba jej solidarnie bronić. "Na razie wszyscy chcą jedynie, aby to, co związane z Amber Gold, wreszcie przycichło. W końcu musi się tak stać i wtedy zacznie się rozliczanie. Teraz jednak jest tak, że wszystkie ręce na pokład - opowiada "Rz" jeden z posłów Platformy. Więcej na ten temat - w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".