Fatalne zauroczenie CBA?
B. posłanka PO Beata Sawicka żaliła się swoim kolegom, że podający się za biznesmena funkcjonariusz CBA, który sprowokował ją do wzięcia łapówki, "zawrócił jej w głowie" - pisze "Gazeta Wyborcza".
.
Ale Kamiński powtarzał, że pomiędzy jego oficerem a posłanką istniały tylko relacje służbowe. Inny obraz wyłania się z rozmów "GW" ze znającymi Sawicką działaczami Platformy, którzy rozmawiali z nią zaraz po tym, jak 1 października została zatrzymana po wzięciu łapówki za ustawienie przetargu na Helu.
- Żaliła się, że facet zawrócił jej w głowie. Sugerowała relację intymną - mówi jeden z posłów. Sama Sawicka od czasu swojego zatrzymania milczy. Bronisław Komorowski (wicemarszałek Sejmu, PO) w poniedziałek w Radiu ZET mówił, że za sprawą Sawickiej może "kryć się jakieś świństwo". Czy miał na myśli to, że w działaniach wobec posłanki przekroczono granice prowokacji i wykorzystano jej emocjonalne zaangażowanie? Nie udało się gazecie wczoraj o to zapytać Komorowskiego.
CBA powtórzyło wczoraj historię o tym, jak Sawicka wpadła w antykorupcyjne sieci. W styczniu tego roku funkcjonariusz Biura został skierowany na kurs dla członków rad nadzorczych. Uczestniczką kursu była m.in. Sawicka. Oficer CBA brał udział w kursie, przedstawiając się jako pracownik znanej zachodniej firmy deweloperskiej, która wchodzi na polski rynek. Według Kamińskiego, zainteresowało to Sawicką, która sama wystąpiła z propozycją pomocy w ustawieniu przetargu.
Z kilkudziesięciu godzin podsłuchów b. posłanki CBA zaprezentowało wczoraj osiem fragmentów i jeden film. Puszczono fragment rozmowy Sawickiej z anonimowym posłem PO. Miało z niej wynikać, że poseł też jest zainteresowany wejściem w korupcyjny układ. Kamiński nie chciał podać nazwiska posła - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
INTERIA.PL/PAP