Dwa lata więzienia dla Jakubowskiej?
Kary 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat i 36 tys. zł grzywny zażądał we wtorek przed sądem prokurator dla Aleksandry Jakubowskiej i trójki innych oskarżonych o bezprawne przerobienie projektu ustawy o rtv.
Obrońcy Jakubowskiej oraz współoskarżonych Janiny S. i Iwony G. z departamentu prawnego KRRiT oraz Tomasza Ł. z resortu kultury wnieśli o ich uniewinnienie. Wyrok - w czwartek.
Proces jest precedensowy; jego przedmiotem jest zarzut przerobienia projektu przez wysokich rangą urzędników, a sąd faktycznie kontroluje przebieg rządowego procesu legislacyjnego. Jakubowska - wiceminister kultury w rządzie Millera - odpowiada za przekroczenie uprawnień i bezprawne dokonanie w marcu 2002 r. zmian w ustawie w taki sposób, że prywatyzacja telewizji regionalnej byłaby niemożliwa (rząd, według prokuratury, dopuścił możliwość prywatyzacji Polskiej Telewizji Regionalnej SA za zgodą ministra skarbu).
Oskarżenie dotyczy m.in. usunięcia z projektu słów "lub czasopisma", dotyczących możliwości zakupu ogólnopolskich mediów elektronicznych przez właścicieli ogólnopolskiej prasy.
Janinie S. i Iwonie G. z KRRiT oraz Tomaszowi Ł. z resortu kultury zarzuca się zaś, że z projektu bezprawnie usunęli słowa "lub czasopisma". Ich brak oznaczał, według prokuratury, że wydawcy czasopism mogliby kupić ogólnopolską telewizję, a wydawcy dzienników - nie. Wątek ten jest odpryskiem zakończonej prawomocnym wyrokiem skazującym sprawy korupcyjnej propozycji Lwa Rywina wobec Agory i został ujawniony przez sejmową komisję śledczą.
Oficjalnie przedstawiciele ówczesnego rządu brak słów "lub czasopisma" w projekcie uznali za "błąd techniczny" wynikły w czasie przepisywania tekstu. Jakubowska świadomie doprowadziła do zmiany w ustawie o rtv, pomijając w uzgodnieniach na ten temat ministra skarbu - mówił prokurator Marek Suchocki w mowie oskarżycielskiej przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Podkreślał, że Jakubowska - jako wiceminister kultury - nie miała inicjatywy ustawodawczej, bo należy ona do rządu. - Projekt nowelizacji ustawy to kolegialna decyzja Rady Ministrów. Jako prawnik nie wyobrażam sobie stanowienia prawa w sposób karygodny - mówił Suchocki.
Według prokuratora Marka Suchockiego, czyn Jakubowskiej "to wręcz akademicki przykład przekroczenia uprawnień" przez sekretarza stanu w resorcie kultury. - Nie można podejmować działań na granicy prywaty - powiedział oskarżyciel, uznając, że społeczna szkodliwość takich czynów jest nie tyle wysoka, co "olbrzymia".
Wniósł on o kary 2 lat więzienia w zawieszeniu na okres próby 5 lat oraz 36 tys. zł grzywny i 10-letni zakaz pełnienia funkcji publicznych związanych z procesem legislacyjnym dla Jakubowskiej i Janiny S. Dla Tomasza Ł. i Iwony G. zażądał takiej samej kary, oprócz 10-letniego zakazu.
Suchocki dodał, że po ujawnieniu przez media i sejmową komisję śledczą próby bezprawnej zmiany ustawy o rtv, "podejmowano próby legalizacji tego", o czym także świadczą zeznania przed sądem b. premiera Leszka Millera, który - jego zdaniem - w sposób "nieudolny" próbował bronić swych byłych współpracowników.
Zarazem prokurator przyznał, że śledztwo ani proces nie ujawniły, kto był zainteresowany przeróbką projektu ustawy. - Należy się przyznać do porażki prokuratury w tym zakresie - powiedział oskarżyciel pod koniec swej prawie dwugodzinnej przemowy.
Nie ma żadnych dowodów na świadome przekroczenie uprawnień przez oskarżonych, co jest niezbędnym wymogiem skazania ich za ten czyn - mówili zaś adwokaci podsądnych wnosząc o ich uniewinnienie. Wytykali prokuraturze, że nie wskazała, jaka szkoda powstała w wyniku działań ich klientów. Mówili, że to dlatego, bo nie było żadnej szkody.
Sprawy polityczne nie powinny trafiać do sądu, a w tej sprawie Aleksandra Jakubowska jest niewinna - oświadczył jej obrońca Jakubowskiej mec. Grzegorz Majewski. Przekonywał, że jego klientka wpisując w 2002 r. do projektu ustawy o rtv sformułowane w KRRiT przepisy zakazujące prywatyzacji przez ministra skarbu Telewizji Regionalnej - była pewna, że właśnie taka była intencja rządu.
- Czy za działanie w obronie racji stanu należy karać? - pytał mec. Majewski, wnosząc o uniewinnienie Jakubowskiej. Zauważył, że po posiedzeniu rządu ukazał się komunikat w sprawie nowelizacji ustawy o rtv ze sformułowaniami wpisanymi tam przez Jakubowską i nikt w tej sprawie wtedy nie protestował.
Według niego, naiwnością byłoby sądzić, że Jakubowska świadomie zafałszowała projekt ustawy, podczas gdy dokument ten jest jeszcze weryfikowany przed przysłaniem go do parlamentu, a następnie - przechodzi cały proces legislacyjny w Sejmie, Senacie, aż do podpisu prezydenta. - Czy można liczyć, że takie fałszerstwo się nie wyda? - pytał. Mec. Majewski uznał, że Jakubowska mogła ewentualnie działać w wyniku błędnego przekonania o intencjach rządu - ale nie ma dowodów, by czyniła to świadomie.
- Błędy ludziom się zdarzają. Każdego roku w Dzienniku Ustaw ujawnia się kilkadziesiąt błędów, które trzeba naprawiać. A to są już uchwalone ustawy, na Boga Ojca! Tu zaś mamy rządowy projekt,
który ma dopiero opuścić Radę Ministrów, trafić do Sejmu, potem do Senatu i do podpisu przez prezydenta! - mówił mec. Krzysztof Borodej, obrońca Janiny S.
- Nie chodzi o to, by wydawać wyrok za wszelką cenę, lecz by ustalić, czy popełniono przestępstwo i ewentualnie - kto je popełnił. A jeśli to nie oskarżeni - należy ich uniewinnić - mówił mec. Janusz Prószyński, obrońca Iwony G. Broniący Tomasza Ł. mec. Marek Gumowski przypomniał, że warszawska prokuratura, która pierwsza badała tę sprawę, umorzyła ją uznając, że nie popełniono przestępstwa - następnie śledztwo przeniesiono do Białegostoku.
- Jeśli sprawę przenoszono do Białegostoku, to nie po to, żeby ją znowu umarzać, ale żeby oskarżać. To dlatego oskarżono wszystkich o działanie wspólnie i w porozumieniu, bo to, że nie można ich oskarżyć indywidualnie, wykazała już prokuratura w Warszawie - mówił, także wnosząc o uniewinnienie swego klienta.
Janina S. mówiła: - Staliśmy się przedmiotem rozgrywek polityków i akcji medialnych. Byłam urzędnikiem państwowym, a po tym wszystkim straciłam pracę i wszystko, czego się dopracowałam. Iwona G.: - Dla mnie jako prawnika najbardziej dotkliwe było oskarżenie o fałszerstwo, byłam cenionym pracownikiem KRRiT.
INTERIA.PL/PAP