Donos na Wojtyłę - z teczek bezpieki
Nieustanna inwigilacja przez SB, agenci wokół Kurii Metropolitalnej i Tygodnika Powszechnego, podsłuch - komunistyczna bezpieka użyła wszystkich metod, aby osaczyć Karola Wojtyłę. "Donos na Wojtyłę. Karol Wojtyła w teczkach bezpieki" ukazuje kompletną bezsilność bezpieki wobec wyzwania, jakie stanowił dla niej krakowski ksiądz, a potem biskup, arcybiskup i kardynał.
Dziś w księgarniach pojawia się książka krakowskiego historyka i pracownika Instytutu Pamięci Narodowej Marka Lasoty, stanowiąca opracowanie materiałów, które tajne służby PRL zgromadziły podczas trwającej kilkadziesiąt lat inwigilacji przyszłego papieża. Już w 1945 r. młody kleryk znalazł się w ewidencji Urzędu Bezpieczeństwa. Marek Lasota analizuje mechanizmy działania bezpieki, wzrastający strach władz partii przed charyzmatycznym kapłanem, próby ograniczania wzrostu jego autorytetu czy prowokacje mające na celu skłócenie go z prymasem Stefanem Wyszyńskim. Przedstawia sposoby werbowania agentów zarówno wśród ludzi Kościoła, jak i świeckich oraz metody wykorzystania informacji pozyskanych od donosicieli.
Przedstawiamy fragmenty tej książki:
Wokół biskupiej nominacji
W dokumentach resortu bezpieczeństwa z lat 1957-1958 znalazła się informacja wręcz elektryzująca. Otóż krakowscy funkcjonariusze bezpieki zrezygnowali - jak określano w żargonie - z opracowywania kandydata na tajnego współpracownika o pseudonimie "Dziekan". Powód? Został biskupem.
W województwie krakowskim, na którego terenie znajdowały się diecezje krakowska i tarnowska oraz część diecezji kieleckiej, w 1958 roku ogłoszono tylko dwie nominacje biskupie: na sufragana krakowskiego i tarnowskiego. Czyżby chodziło o Karola Wojtyłę, który 28 września, w uroczystość świętego Wacława, przyjął święcenia biskupie w katedrze na Wawelu?
Zanim padnie odpowiedź, należy postawić sobie inne pytanie: czy osoba opracowywana jako kandydat na TW była w ogóle świadoma tych zabiegów bezpieki? Niekoniecznie. Tak zwane opracowanie polegało na gromadzeniu szczegółowych informacji o kandydacie, jego zainteresowaniach, życiu towarzyskim czy zawodowym itd. Opracowywano osobę, która postawą, poglądami i cechami charakteru pasowała do określonego instrukcjami modelu psychiki. Psychiki, która wydawała się podatna na werbunek. Często typowano osoby, które nie prezentowały jednoznacznie wrogiego stosunku do władzy ludowej.
Obowiązująca w 1958 roku, a wydana trzy lata wcześniej "Instrukcja o zasadach pracy z agenturą w organach bezpieczeństwa publicznego PRL" określała metody doboru kandydatów na tajnych współpracowników:
Kandydata do werbunku w charakterze informatora dobieramy spośród: - osób utrzymujących prywatne i służbowe kontakty z ludźmi rozpracowywanymi, sprawdzanymi i obserwowanymi w ramach spraw ewidencji operacyjnej; - osób posiadających możliwość wykrywania, poznawania i sprawdzania ludzi, którzy są przedmiotem zainteresowania ze strony organów bezpieczeństwa z uwagi na utrzymywane przez nich kontakty lub wrogi stosunek do ustroju PRL, a w określonych przypadkach - również ze względu na ich przeszłość społeczno-polityczną; [...] - osób, które można wykorzystywać przy dokonywaniu ustaleń i sprawdzeń. Kandydata na informatora należy z reguły dobierać spośród patriotów i lojalnych obywateli Polski Ludowej.
Dokonywany przez bezpiekę podział księży na pozytywnych, neutralnych i wrogich, o którym była już wcześniej mowa, wynikał nieraz z przyjęcia powierzchownych i błędnych przesłanek. Jednak po 1956 roku, gdy podejmowano decyzję o przygotowaniu kandydata do werbunku, czyniono tak niemal wyłącznie w tych wypadkach, gdy można było mieć pewność, że osoba podejmie współpracę dobrowolnie i lojalnie. Kandydatów przekonywano często pokrętnie, grając na poczuciu odpowiedzialności za naród i kraj. Bywało, że ksiądz - aspirujący raczej do roli patriotycznego bojownika niż kapłana Kościoła powszechnego, niesiony umiejętnie ugruntowanym w nim fałszywym poczuciem misji w sprawach Polski - decydował się pomagać podobnie, jego zdaniem, rozumującym funkcjonariuszom bezpieki. Wyrobienie takiego przekonania trwało nieraz kilka lat, ale opłacało się, bo tak zwerbowani współpracownicy byli najcenniejsi.
Powtórzmy jednak: bywało i tak, że kandydat na TW pozostawał całkowicie nieświadomy, że SB zbiera informacje na jego temat.
Wróćmy do sprawy "Dziekana": z lektury dalszych dokumentów wynika, że był nim zapewne nie ksiądz Karol Wojtyła, lecz ksiądz Michał Blecharczyk, przełożony dekanatu bocheńskiego, mianowany w lipcu 1958 roku biskupem pomocniczym w Tarnowie. Z jakichś nieznanych przyczyn funkcjonariusze bezpieki w Bochni uznali, że warto się nim zainteresować, aby potem, gdy okoliczności okażą się sprzyjające, ewentualnie nakłonić go do współpracy. W zachowanych dokumentach nie odnaleziono żadnych zapisków, które przybliżałyby owe przyczyny. Być może trzeba było się wykazać wobec przełożonych i wskazać jakieś - często przypadkowe - osoby. Tym razem ofiarą nadgorliwości esbeków stał się bocheński dziekan, późniejszy biskup. Odstąpienie od opracowywania go na TW wynikało z "Instrukcji o zasadach pracy z agenturą...", gdzie czytamy:
Werbowanie przywódców i aktywnych uczestników wrogich grup i organizacji jest dopuszczalne tylko w wyjątkowych wypadkach, gdy zachodzi konieczność wykrycia działalności wrogich ośrodków, inspiratorów i wyższych ogniw rozgałęzionego i zakonspirowanego podziemia.
Biskup, nawet pomocniczy, był w rozumieniu bezpieki właśnie przywódcą. "Żagielowski", "Staniszewski", "Toran"
20 września 1958 roku Stanisław Florek, funkcjonariusz SB w Krakowie, przyjął doniesienie agenturalne od TW "Staniszewskiego", stanowiącego prawdopodobnie kolejne wcielenie "Żagielowskiego" (później "Torana"). Obszerny kilkunastostronicowy dokument zawiera omówienie siedmiu wydarzeń z września tego roku. Najwięcej miejsca poświęcono obradom episkopatu na Jasnej Górze. Ich głównym tematem - według agenta - była sprawa rugowania religii ze szkół. W donosie zasygnalizowano również zbliżające się rocznice: dwudziestopięciolecie święceń biskupich Eugeniusza Baziaka oraz czterdziestolecie KUL. Jako czwartą sprawę "Staniszewski" zrelacjonował posiedzenie kapituły katedry w Krakowie:
Dnia 28 IX br. będzie konsekracja na Wawelu ks. dr. Wojtyły Karola, której przewodzi ks. abp Baziak. W ubiegły wtorek tj. 16 IX ks. abp Baziak zwołał całą kapitułę krakowską i wobec niej się mocno usprawiedliwiał dlaczego wybrał sobie na sufragana młodego, mało znanego księdza Wojtyłę, a nie jakiegoś poważniejszego kapłana czy prałata. Powiedział te słowa, że doszły go słuchy, że księża w diecezji krakowskiej są mocno niezadowoleni z tego wyboru, a nawet, że dostał z Ameryki USA list, że i tamtejsza Polonia skrytykowała jego postępowanie w tej sprawie Więc on wyjaśnia, że uczynił to dlatego, że chciał mieć sufragana do harówki, a nie dla ozdoby tylko, że ks. Wojtyła jest wyszkolony w nowych kierunkach społecznych, zna dobrze komunizm i kwestię robotniczą, więc taki mu był potrzebny, zwłaszcza ze względu na Nową Hutę, gdzie trzeba dobrze zorganizować pracę duszpasterską i społeczną, a zresztą, że on jest panem tu na terenie Krakowa i ma prawo wyboru pomocnika. Słowa te kapituła przyjęła w milczeniu, a gdy ks. arcybiskup poprosił, aby kapituła odstąpiła nowemu sufraganowi budynek sufraganii na ul. Kanoniczej, kapituła odpowiedziała, że da za kilka dni odpowiedź po odbyciu narady. Ks. arcybiskup wyraził także żal pod adresem księży krakowskich, że nie mają do niego zaufania, że go krytykują i obrażają i obniżają powagę wśród młodszego kleru, a zwłaszcza że zakony odnoszą się do niego z dużą rezerwą, nazywają nierobem, że sobie wziął dziecko za sufragana zamiast kogoś poważniejszego...
Trudno nie zwrócić uwagi na pieczołowitość, z jaką informator opisywał klimat sporu między kanonikami i biskupem. Dostrzec można również satysfakcję, z jaką agent używa ostrych nieraz sformułowań - które być może są echem autentycznych wypowiedzi - aby zilustrować temperaturę obrad kapituły. Warto jednak wiedzieć, że charakterystyczną cechą kompozycji i języka doniesień agenturalnych była chęć - być może podświadoma - żeby utrafić w gusta i potrzeby spisującego relację funkcjonariusza. Pragnienie uwiarygodnienia przekazywanych informacji, a zarazem siebie samego sprawiało, że nieraz agent przerysowywał wizerunek osób lub opis wydarzeń. Po prostu starał się pokazać świat takim, jakim - w przekonaniu donosiciela - widziała go SB.
Prawdopodobnie mamy tu do czynienia z takim właśnie przypadkiem. Arcybiskup Stanisław Dziwisz, na podstawie własnych wspomnień i opowiadań uczestników tamtych spotkań, jest przekonany, że agent przejaskrawił i wydarzenia, i wypowiedzi. Zdaniem byłego papieskiego sekretarza, niechętna Wojtyle opozycja wśród wpływowych duchownych to wymysł autora donosu, być może wynik goryczy, własnych zawiedzionych ambicji. "Nie było żadnej opozycji" - stanowczo podkreśla arcybiskup Dziwisz.
Ukazywanie oczywistych rozterek i wątpliwości niektórych członków kapituły co do biskupa nominata jako konfliktu między kapitułą a ordynariuszem jest wyraźnym nadużyciem, przy okazji którego donosiciel stara się zdezawuować arcybiskupa Baziaka bądź członków kapituły. Efektem zastosowanego języka i stylu jest obraz skłóconego i zdezintegrowanego kierownictwa archidiecezji. To z kolei miało, być może, zaspokajać potrzebę usprawiedliwienia przez donosiciela własnego haniebnego postępowania: donoszę, bo rządcy archidiecezji działają na szkodę Kościoła, ja natomiast pracuję na rzecz zaprowadzenia ładu. Taka miała być logika myślenia TW "Staniszewskiego".
W omawianym doniesieniu agenturalnym Karol Wojtyła pojawia się raz jeszcze. Relacjonując zebranie dekanalne, sporządzający notatkę informuje, że:
uchwalono składkę w kwocie 250 zł na zakupienie auta ks. Wojtyle z okazji jego konsekracji w przyszłą niedzielę.
Poza tym nominacja nowego sufragana nie zintensyfikowała aktywności SB, gdyż w postawionych "Staniszewskiemu" trzech zadaniach nie ma żadnego odnoszącego się bezpośrednio do Karola Wojtyły. Poleca się mu jedynie, by gromadził i przekazywał "własne spostrzeżenia z terenu diecezji".
W innym donosie, również z września 1958 roku, sporo uwagi poświęcono odbywającemu się w Krakowie zjazdowi teologów (od 9 do 11 września). To był trzeci powojenny zjazd profesorów teologicznych placówek badawczych. Biskup nominat Wojtyła kierował sekcją moralną i wygłosił referat na obradach sekcji socjologicznej. Usiłując zapewne dodać wagi przekazywanym informacjom, "Staniszewski" tak opisał tamto wydarzenie:
Zjazd ten był tajny i wpuszczano tylko tych, którzy mieli imienne zaproszenie. Organizował go KUL z Lublina wraz z ks. bpem Wojtyłą. Brało w nim udział około 50 osób - świeckich i duchownych. Zaczął się nabożeństwem o godzinie 10-tej na Wawelu - a potem obrady kontynuowano w Seminarium Duchownym. Z biskupów byli obecni: ks. abp Baziak, bp Wojtyła, biskupi z Tarnowa: Pękala i Blecharczyk...
Na dalszych stronach raportu agent szczegółowo opisywał przebieg zjazdu i treść wygłaszanych referatów. W końcu doszedł do wystąpienia Karola Wojtyły:
Zabrał głos także ks. bp Wojtyła, który znowu długo się rozwodził nad etyką uczciwości jaka powinna cechować pisarzy katolickich i w ogóle wszelkich pisarzy. Zaatakował dość silnie cenzurę państwową, która nie ma wytyczonego, określonego celu, ale urzędniczki w cenzurze postępują wg swojego widzimisię. Mówił także o deontologii w wykładach poszczególnych profesorów. Dużo również miejsca poświęcił etyce lekarskiej. Opowiadał jak on organizuje nabożeństwa wieczorne dla lekarzy raz w miesiącu u sióstr Felicjanek u sióstr przy ul. Smoleńsk, że wprawdzie dość dużo lekarzy bierze w tym udział, ale, że najważniejsze jest to żeby ci lekarze byli etyczni w życiu.
Nonszalancja w relacjonowaniu i ocenie zjazdu potwierdza hipotezę o psychologicznym profilu "Staniszewskiego". Permanentny krytycyzm i wyolbrzymianie nawet drobnych potknięć stanowiły optykę postrzegania przez niego wydarzeń w krakowskim Kościele. Jednak dokonując oceny zjazdu, zapewne przez przypadek podważył swą wiarygodność. Napisał, że:
ogólnie charakteryzując ten cały zjazd, stwierdzili to sami uczestnicy, że był on na bardzo niskim poziomie, że mówcy nie zadali sobie trudu, aby pewne ważne problemy zgłębić i lepiej opracować. Poza jednym referatem prof. Świecickiego - resztę należy sklasyfikować, jako mizerny wyczyn - a jeśli się jeszcze do tego doda, że ks. Prymas, na którego najwięcej liczono nie przyjechał, to należy stwierdzić, że cały ten zjazd się nie udał. Już również doszły słuchy z Warszawy od ks. Prymasa pod adresem KUL-u i ks. bpa Wojtyły, że nie powinni byli raczej zwoływać tak nieudanego zjazdu.
Ten fragment zakreślono na marginesie oryginalnego maszynopisu i opatrzono ręcznie dopisanym przez oficera SB komentarzem: "Prymas ocenia ten zjazd inaczej". Ot, przykra wpadka gorliwego agenta.
Te niezbyt jeszcze liczne, ale świadczące o aktywności nowego biskupa informacje wystarczyły, aby na Karola Wojtyłę założyć sprawę ewidencyjno-obserwacyjną pod kryptonimem "Pedagog". Warto zaznaczyć, że nadawane sprawom, agentom i informatorom kryptonimy nie mogły się kojarzyć z charakterem sprawy lub osobą. Jednak owe konspiratorskie określenia budzą dziś pewne asocjacje. Bo trudno się oprzeć wrażeniu, że kryptonim "Pedagog" ma wiele wspólnego z życiem Karola Wojtyły - uniwersyteckiego wykładowcy i cenionego duszpasterza, przede wszystkim młodzieży. Figurant wziął się do pracy
W okresowych sprawozdaniach SB przedstawiano stan sprawy i plan dalszych przedsięwzięć. W takim właśnie dokumencie, pochodzącym z końca 1958 roku, czytamy:
Sprawa ewid.-obserwacyjna krypt. "Pedagog", prowadzona na bpa Wojtyłę. W okresie sprawozdawczym uzyskano cały szereg materiałów mówiących o jego działalności. Figurant po objęciu swego stanowiska aktywnie wziął się do pracy na odcinku duszpasterskim i seminarium krakowskiego. Poddał cały szereg projektów organizowania zjazdów, zebrań, konferencji itp. o czym podawaliśmy już w informacji z dnia 20 XI br. Figurant niezależnie od powyższego bierze czynny udział w zebraniach dekanalnych, na których daje wytyczne do pracy duszpasterskiej przede wszystkim wśród młodzieży. Np. na zebraniu dekanalnym w Myślenicach zalecał, aby księża roztaczali opiekę nad młodzieżą, która wyjeżdża na dalsze studia do miasta, oraz nad młodzieżą, która jest wcielana do wojska. Każdy ksiądz zdaniem figuranta, winien utrzymywać kontakty z rodzicami danego młodzieńca, śledzić jego postępy w nauce, udzielać ewentualnej pomocy a nawet utrzymywać kontakty korespondencyjne. Po powrocie młodzieńca ze studiów lub wojska także należy się nim interesować, aby się upewnić, czy nie odstąpił od wiary katolickiej.
Lektura zacytowanego fragmentu przywodzi od razu na myśl wywodzącą się jeszcze z okresu studiów w Rzymie fascynację Wojtyły nowymi metodami duszpasterskimi we Francji i w Belgii. Stamtąd zapewne wziął się chociażby postulat, żeby ksiądz aktywnie uczestniczył w życiu społeczności, którą przyszło mu się opiekować.
Pytanie tylko, czy takie postrzeganie przez biskupa Wojtyłę roli duchownego odnotowano w sprawozdaniu SB przypadkiem, czy może świadczy to o przesuwaniu akcentów w walce bezpieki przeciwko Kościołowi. Bezpieka czasów stalinowskich - z braku bądź predyspozycji intelektualnych, bądź czasu - nie analizowała doktryny Kościoła, a tym samym nie dostrzegała zagrożenia w proponowanych reformach duszpasterstwa. Natomiast Służba Bezpieczeństwa nie musiała już koncentrować się na unicestwieniu zbrojnego podziemia. I powoli zaczynała rozumieć istotę nowatorskich idei wśród wielu wybitnych przedstawicieli Kościoła. Pewnie dlatego Karol Wojtyła, wykładowca seminaryjny i uniwersytecki, jawił się już nie jako oderwany od rzeczywistości teoretyk i filozof, lecz dynamiczny duszpasterz i etyk zdolny do polemiki z marksizmem.
SB odnotowała też szczególne zainteresowanie, jakim młody biskup darzył młodzież i inteligencję. Tym dwóm środowiskom Wojtyła nadawał znaczenie strategiczne dla przyszłości Kościoła i narodu. Potwierdzenie znaleźć można w dalszych partiach przytaczanego sprawozdania:
Także sam figurant przeprowadza rozmowy z inteligencją katolicką m. Krakowa omawiając problemy życia religijnego wśród inteligencji oraz wypracowuje środki jakimi można oddziałowywać na tą część społeczeństwa. Jedną taką metodą są konferencje przeprowadzone z inteligencją w ścisłym gronie, które mają charakter dyskusyjny nad poszczególnymi zagadnieniami. Na jednej z takich konferencji figurant poruszył takie sprawy: 1. Sposób pogłębienia życia religijnego wśród katolickiej inteligencji prawniczej m. Krakowa ze szczególnym uwzględnieniem życia prawniczego. 2. Znalezienie własnych dróg oddziaływania "bardziej świadomych katolików" na szersze koła osób mających poczucie swej katolickości, ale ujawniających to poczucie na zewnątrz tylko w postaci wykonywania praktyk religijnych. 3. Rozważenie celowości podjęcia pewnych akcji zewnętrznych, które by wskazywały na "istnienie" katolików na różnych odcinkach życia i pozwoliłyby następnie na zdobycie przez nich pewnego autorytetu, a przez to odpowiedniego wpływu zarówno na kształtowanie się opinii publicznej w stosunku do najróżnorodniejszych przejawów życia jaki w niedalekiej choćby przyszłości ukaże się. W m-cu grudniu figurant rozesłał do parafii odezwę, aby księża zgłaszali ze swoich parafii kandydatów na tzw. "kurs wyższej wiedzy religijnej". [...] Wśród księży rozeszła się pogłoska, że kurs ten będzie miał na celu przygotowanie odpowiednich kadr na wypadek, gdyby nauka religii ze szkół została wyrugowana. Teczka dla duchownego
Autorzy sprawozdania unikają ideologicznej frazeologii, która stanowiła obowiązkową ornamentykę w dokumentach we wcześniejszych latach. Nie oceniają relacjonowanych faktów ani nie silą się na formułowanie generalnych wniosków. Zasadnicze znaczenie ma wyłowienie informacji o sprawach naprawdę istotnych, stanowiących realne zagrożenie dla komunistów.
To skłania do wniosku, że po odwilży 1956 roku gomułkowska ekipa nadała walce z Kościołem nowy wymiar i znaczenie. Zamiast tropić wśród duchowieństwa współpracowników bądź bezpośrednich członków podziemia, przyjęto zasadę, że wprawdzie każdy duchowny jest wrogiem PRL, ale wobec każdego należy zastosować inną metodę walki.
Konieczne okazało się zatem rozpracowanie indywidualne. Dlatego w 1963 roku MSW zdecydowało, że każda osoba duchowna będzie ewidencjonowana. Teczka ewidencji operacyjnej księdza (TEOK) zawierała dane osobowe duchownego i jego rodziny, analizowała stan majątkowy itd. Taką teczkę miał również każdy biskup i każda parafia. Oto fragment kwestionariusza, podstawowego dokumentu w TEOK:
1. Nazwisko, imiona.
2. Data i miejsce urodzenia.
3. Imiona rodziców
4-7. [tu znajdują się punkty zawierające adresy księdza, jego rodziny itp.]
8. Wykształcenie ogólne świeckie.
9. Wykształcenie duchowne.
10. Znajomość języków obcych.
11. Cechy charakteru, uzdolnienia, zainteresowania, nałogi itp.
12. Stan zdrowia.
13. Stan majątkowy: a) nieruchomości, b) ruchomości (telewizor, samochód, motocykl - nr rejestracyjny, maszyny rolnicze, powielacz, magnetofon, maszyna do pisania, projektor filmowy, aparat fotograficzny itp.).
14. Wyjazdy za granicę.
15. Przyjazdy osób z zagranicy.
16. Przebieg pracy duszpasterskiej (pobytu w zakonie).
17. Działalność katechetyczna.
18. Inne zajęcia i funkcje.
19. Współpraca z prasą i wydawnictwami katolickimi oraz prasą i wydawnictwami świeckimi.
20. Publikacje prasowe, radiowe (prasy i rozgłośni krajowych i zagranicznych) na temat figuranta.
21. Tytuły i godności, odznaczenia kościelne (zakonne).
22. Kary kościelne (daty i przyczyny ukarania).
23. Stosunek do kurii (przełożonych zakonnych).
24. Opinia kurii (przełożonych zakonnych).
25. Uzyskane od państwa zapomogi i ulgi: a) na kościół, b) na cele osobiste, c) odszkodowania z PZU.
26. Dane o rodzicach (ojciec, matka) żyjących.
27. Dane o rodzeństwie (siostra i brat) żyjącym.
28. Bliższe kontakty przyjacielskie i towarzyskie: a) w kraju, b) za granicą.
29. Osoby wykorzystywane do łączności prywatnej i służbowej.
30. Przynależność do organizacji społecznych i politycznych: a) przed 1939r., b) po 1939r., c) po wyzwoleniu.
31. Czy był lub jest sympatykiem społecznie postępowych organizacji katolickich - jakich? kiedy?
32. Odznaczenia państwowe.
33. Dotychczasowa postawa i działalność społeczno-polityczna (pozytywna, bierna, negatywna) - charakteryzujące ją przejawy, wypowiedzi, wystąpienia itp.
34. Karalność: a) sądowa, b) administracyjna.
35. Czy był pozyskiwany, przez kogo, kiedy. Przyczyny niewyrażenia zgody na współpracę (dotyczy osób nie pozostających aktualnie na kontakcie).
36. Powód przerwania współpracy (w wypadku gdy współpracował).
37. Czy był rozpracowywany, nr sprawy, kryptonim, nr archiwalny, powód rozpracowania, zaniechania sprawy itp.
38. Czy był zatrzymany, ostrzegany profilaktycznie, kiedy, przyczyny, skutek.
39. Rysopis. [...]
Gromadzone informacje, zależnie od ich znaczenia i jakości, trafiały do sprawozdań okresowych, na bieżąco zaś wykorzystywane były w innych prowadzonych przez SB sprawach.
Przykładem jest sprawa ewidencyjno-obserwacyjna "Zastępca" dotycząca księdza Czesława Obtułowicza, pracownika w Referacie Duszpasterskim Kurii Metropolitalnej w Krakowie. Albo inna - nosząca kryptonim "Kierownik" - związana z księdzem Stanisławem Czartoryskim, szefem tegoż referatu. W obydwu często pojawiały się informacje dotyczące bezpośrednio biskupa Wojtyły. Jak wielkie znaczenie przypisywał Referatowi Duszpasterskiemu biskup Wojtyła, świadczy fragment doniesienia TW "Torano" z grudnia 1958 roku:
Cały referat duszpasterski został przeniesiony (po usunięciu go z ul. Wiślnej) na ul Kanoniczą 21, gdzie ks. bp Wojtyła odstąpił jeden duży lokal na parterze na biuro referatu duszpasterskiego. Tam też w tym lokalu odbywają się wyświetlania filmów dla księży w każdy wtorek o godz. 20-tej. Bp Wojtyła spotyka się ze studentami
Krakowska SB odnotowywała również wszelkie inicjatywy młodego biskupa, które wspierały środowisko akademickie i świadczyły o zaangażowaniu Wojtyły w kształcenie elit skupionych wokół Kościoła. W zacytowanym sprawozdaniu - dokument dotyczy zaledwie trzech miesięcy od wyświęcenia go na biskupa! - czytamy:
Bp Wojtyła ostatnio uczestniczył w kilku kongregacjach dekanalnych w Myśłenicach, Mogile i Ciężkowicach gdzie oprócz zagadnień duszpasterstwa stanowego i jego rozwoju poruszył sprawę utworzenia funduszu dla wspierania akademików. Ma on pochodzić z darów parafii w ilości 0,5 grosza od każdej duszy. Stwierdzono duży udział tegoż w pracy nad inteligencją czego wyrazem jest "konferencja filozoficzna" w Nowym Targu i comiesięczne konferencje organizowane w kościele OO. Dominikanów. Przez konferencje tego rodzaju dla różnych zawodów ze środowiska inteligencji zmierza się do urobienia kadry katolickiej przy pomocy której można by oddziaływać na szersze grono społeczeństwa. Problematycznym jest kierunek rozwoju, czy pójść na elitarny, czy też masowy sposób organizowania oraz w jakiej formie, czy Klubu Inteligencji Katolickiej, czy też w formie "katolickich radnych", by oni mieli wpływ na kształtowanie się życia katolickiego w mieście.Dalej następuje cytowany już w rozdziale II szczegółowy opis spotkań biskupa Wojtyły ze studentami, które odbywały się w jego mieszkaniu.
W napisanym w marcu 1959 roku sprawozdaniu z pracy operacyjnej Grup V i Va Wydziału III KWMO w Krakowie w pierwszym kwartale tego roku, w części I pod tytułem "Ocena sytuacji w środowiskach", znaleźć można następujące spostrzeżenia:
Kler a w szczególności hierarchia kościelna mając na uwadze dalsze rozwinięcie swych wpływów wśród społeczeństwa i pozyskanie tych, którzy pozostają poza kościołem planuje cały szereg posunięć. I tak np. bp. Wojtyła gromadzi fundusze na udzielanie zapomóg młodzieży studenckiej. Zamierza budować dom mieszkalny i przydzielić w nim mieszkania dla młodych małżeństw akademickich.
Ciekawe, że funkcjonariusze bezpieki, choć unikali ideologizowania, w działalności charytatywnej widzieli jedynie wyrachowanie i polityczny pragmatyzm.
W dalszej części dokumentu, komentując podejmowane przez krakowskie duchowieństwo inicjatywy społeczne, analitycy SB pisali:
Formy tej działalności są różne, uzależnione od tego w jakiej grupie społecznej ta działalność jest prowadzona. [...] Dlatego bp Wojtyła osobiście wziął udział we wszystkich kongregacjach dekanalnych diecezji i wysłuchał sprawozdań księży o ich pracy wśród młodzieży i wiernych w ogóle. Biskup zapytywał referujących jak zamierzają w przyszłości zorganizować pracę aby młodzież nie pozostawała poza kościołem. [...] krótko po zakończeniu kongregacji dekanalnej zanotowano cały szereg posunięć i tak: w dniu 29 I br. bp Wojtyła przy udziale ks. Hajduka i ks. Ryłko odbył w Kurii naradę z księżmi z terenu, którzy w przeszłości pracowali i pełnili odpowiedzialne funkcje w organizacjach przykościelnych. Księżom z terenu polecono, by zorganizowali rekolekcje zamknięte w Czernej i Alwerni dla aktywu b. organizacji przykościelnych. Chodzi tu o nawiązanie łączności i jej utrzymanie, nie nadając temu form organizacyjnych. Księża ci mają bezpośrednio składać do kurii relacje z wykonania otrzymanego zadania. W dniu 3 lutego br. pod przewodnictwem biskupa Wojtyły odbyła się w kurii konferencja dla księży proboszczów parafii miejskich. Poruszono tu problemy pracy nad inteligencją. Po omówieniu aktualnej sytuacji na tym odcinku oceniono ją jako niezadowalającą. Bp Wojtyła zwrócił się do zebranych, by problem ten przemyśleli i przedłożyli mu swoje plany. Dodać trzeba, że bp Wojtyła dużo czasu poświęca temu problemowi. Prowadzi indywidualne rozmowy z naukowcami oraz wygłasza nauki na tematy filozoficzne dla prawników, lekarzy itp.
Troska, jaką nowy sufragan otaczał środowisko akademickie Krakowa, nie była, jak wynika z powyższych cytatów, oceniona jedynie jako skutek sentymentu dotychczasowego wykładowcy i duszpasterza studentów. W pochodzących z następnych lat dokumentach bezpieki bez złudzeń widzi się w tym zasadniczy element jego duszpasterskiej strategii.
Niemal pewne jest, że - abstrahując od niechętnych i dezawuujących Wojtyłę doniesień niektórych agentów zawiedzionych jego nominacją - analitycy SB od pierwszych tygodni pracy nowego biskupa dostrzegali w nim postać nietuzinkową.
Cel: rozkruszanie Kościoła
Czy jednak aparat bezpieczeństwa poprzestawał jedynie na ogólnych konstatacjach? Czy przedstawione dokumenty brały się jedynie z biurokratycznego obowiązku wobec Ministerstwa Spraw Wewnętrznych? Oczywiście nie. Zacytowane fragmenty stanowią uogólniony efekt wysiłku operacyjnego grupy funkcjonariuszy wymienionych w rozdziale I i aneksach. Celem pozostawało niezmiennie rozkruszanie Kościoła wszelkimi dostępnymi metodami.
Nie można pozwolić się uwieść beznamiętnemu, pozbawionemu jawnej wrogości językowi tych dokumentów. Informacje gromadzono, żeby rozpoznać - by tak rzec - teatr działań. Na podstawie analiz strategów z kierowniczych gremiów PZPR formułowano zalecenia i wytyczano kierunki uderzeń. Można sobie wyobrazić, jakie wnioski wyciągano na przykład z informacji pojawiającej się w związku ze sprawą agenturalno-grupową o kryptonimie "Wschód", gdzie głównym figurantem był "B", czyli arcybiskup Eugeniusz Baziak. Oto fragment z końca 1958 roku:
Księża nie są zadowoleni z rządów figuranta, zarzucając mu, że nie interesuje się diecezją, a większą część czasu spędza poza jej granicami. W celu poprawienia tych stosunków figurant sprawy w czasie jubileuszu 25-lecia sakry biskupiej, który obchodził w grudniu br. nadał kilkadziesiąt różnych odznaczeń, mianował radców kurii, kanoników honorowych itp. Nominacje te nie odniosły jednak spodziewanego skutku, gdyż pominął w nich szereg księży starszych, a odznaczył tych, których sam uważał za wskazane. Dlatego też ci księża, którzy spodziewali się odznaczeń, pogłębiają rozdźwięki między figurantem a pozostałym duchowieństwem w diecezji. Księża krakowscy więcej obecnie skupiają się wokół nowo mianowanego sufragana diecezji Karola Wojtyły. Figurant widząc to zaproponował, aby razem z bpem Wojtyłą zamieszkał jego b. kapelan ks. Jaworski, który jest z diecezji krakowskiej i jest zaufanym figuranta, któremu donosił będzie o różnych sprawach i sytuacji wśród kleru.
Każda taka, nawet z pozoru oczywista i powszechnie znana informacja zawierała sugestię działań: pogłębiać rozdźwięk między ordynariuszem i prezbiterami, rzekomą rywalizację ordynariusza z sufraganem, budowanie własnych obozów... Funkcjonariusze SB, piszący owe opinie zapewne na podstawie donosów, zacierali z radości ręce. Teraz pozostawało wykorzystywać zgromadzone wiadomości, wyłuskać niezadowolonych i przekonać ich do współpracy. Nie represje i terror, lecz dezintegracja oraz utrudnianie pracy biskupom i proboszczom; nie walka z poszczególnymi duchownymi, lecz zastępowanie ich innymi, skłonnymi do ugody; nie zastraszanie i bicie, lecz dyskredytowanie heroicznego obrazu więzionych i wygnanych biskupów, dezawuowanie ich i skłócanie z własnym środowiskiem - oto były nowe metody i zadania stawiane przed bezpieką.
Po doświadczeniach lat pięćdziesiątych Kościół w Polsce musiał w oczach komunistów jawić się jako instytucja znacznie trwalsza, niż sądzili. Dlatego nadszedł czas, aby walczyć nie tyle z samym Kościołem, ile z religijnością Polaków. Partyjni doktrynerzy zakładali, że bez oparcia w wierzących zawali się struktura Kościoła. Ale wykorzenienie katolicyzmu z trzydziestu milionów umysłów było zadaniem trudnym. I wymagało czasu.
Marek Lasota "Donos na Wojtyłę. Karol Wojtyła w teczkach bezpieki" Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2006