Czar PRL-u
Czekolada i buty były na kartki, alkohol piliśmy od 13., brakowało nawet papieru toaletowego, a wciąż mimo to są rodacy, którzy powtarzają: "Komuno, wróć". Dziś 22 lipca, kiedyś huczne święto Polski Ludowej.
Tym, którzy z rozrzewnieniem wspominają siermiężny okres PRL, przypominamy w tym pamiętnym dniu, jak naprawdę wyglądał ów najweselszy barak w socjalistycznym obozie - na podstawie zapisków niezależnej prasy z lat 80. A wcześniej bywało jeszcze gorzej.
Służby specjalne były bardzo skrupulatne - funkcjonariusze gorzowskiej SB zatrzymali w styczniu 1987 r. niejaką Stefanię Hejmanowską i w czasie rewizji zakwestionowali przepis na babkę czekoladową - donosił podziemny "Feniks".
W 1982 roku kilkadziesiąt par majtek i staników rozlosowano w gdańskim "Dalmorze" jako nagrodę za niestrajkowanie po delegalizacji "Solidarności"... Strajk i tak się jednak odbył.
Ponieważ nikt ze wsi Pępowo (gmina Żukowo) nie sprawdził w maju 1984 roku listy wyborczej, dzieci z miejscowej szkoły zawieziono autobusem do lokalu wyborczego, by zrobiły to za rodziców - informowała "Solidarność Gdańsk".
W czerwcu 1984 r. instruktorom prowadzącym letnie obozy hufca ZHP Warszawa-Mokotów podczas narady w Komendzie Hufca zakazano "pod groźba najsurowszych konsekwencji" wypuszczania harcerzy do kościoła.
W sierpniu 1987 roku członkowie Federacji Młodzieży Walczącej pokryli antykomunistycznymi hasłami mur otaczający koszary wojsk sowieckich. Aby zatrzeć wszelki ślad po napisach, mur został na nowo otynkowany.
We wrześniu 1984 r. na Dzień Budowlańca do Wydziału Handlu i Usług Urzędu Miejskiego w Tarnowsklich Górach wpłynęło pismo związku zawodowego pracowników "Metalplastu" z prośbą o przydział 21 kg kawy dla cżłonków związku. Kopię pisma skierowano do prezydenta miasta. Ostatecznie każdy członek reżimowego związku otrzymał po trzy paczki kawy, ale I sekretarz komitetu zakładowego PZPR w tym przedsiębiorstwie kawy nie dostał, więc niezadowolony podał się do dymisji.
W listopadzie 1983 roku, jak donosił "Tygodnik Mazowsze", 300 członków "Solidarności" z fabryki Aparatury Rentgenowskiej "Farum" wystąpiło o przekazanie składek związkowych - 220 tys. zł - na rzecz Zakładu dla Ociemniałych w Laskach. Dyrektor odpowiedział, że zgodnie z przepisami pieniądze zostaną przekazane nowym związkom, których zresztą w zakładzie wówczas nie było.
To samo podziemne wydawnictwo informowało, że w listopadzie 1985 roku towarzysz Sylwester Bajor, redaktor naczelny "Wiadomości Wędkarskich" i lektor KC, na ul. Górnośląskiej w Warszawie wymusił pierwszeństwo w kolejce do taksówki, raniąc z pistoletu dwie osoby. Był tak pijany, że nie mógł wyartykułować swej przynależności do nomenklatury, toteż został zatrzymany. Jednak po interwencji KC Bajora zwolniono z aresztu.
W listopadzie 1987 roku, dwa dni przed słynnym referendum, we Wrocławiu na ul. Świdnickiej poprzebierani w łachmany albo za zetempowców i zaopatrzeni w urny członkowie "Ruchu Narodowej Kultury" bawili się przy wtórze haseł: " Wrocław miastem 200-proc. frekwencji", krzyczeli" "2 x tak", "3 X tak", 4 x tak", rozdawali kartki na prąd i ciemne okulary. Zatrzymano ponad 100 osób.
"Promieniści" donosili w 1984 roku, iż żądanie zwrotu kartki zaopatrzeniowej już po 48 godzinach o śmierci każdego obywatela wysyła najbliższej rodzinie Dział Reglamentacji Wydziału Handlu w Krakowie.
W Legnickiem natomiast w tym samym roku ciepłe kalesony można było kupić tylko dysponując receptą lekarską.
W zakładzie "Ursusa", gdzie produkowano silniki na licencji w 1984 roku, akurat w dniu wizyty towarzyszy z ZSRR brakowało części, więc załoga nie pracowała. Szybko rozmontowano zatem gotowe silniki i produkcja ruszyła.
Gdy w 1987 roku mieszkańcy spółdzielczego osiedla w Tarnowie zmniejszyli zużycie wody, zlikwidowali przecieki w rurach i przeforsowali oszczędności, przedsiębiorstwo komunalne nie wykonało planu i podniosło cenę wody.
"Z dnia na dzień" donosiło w 1982 roku, że nagroda dla żołnierza za patrol nocny podczas Świąt Wielkanocnych wynosiła: 4 cukierki czekoladowe, 15 dkg cukierków zwykłych i 2 jabłka.
Dr Adynowski, lekarz wojewódzki w Warszawie, zażądał, by każdego dnia lekarz dyżurny informował go o "stanie moralno-politycznym" załogi. Tych wszystkich "atrakcji" faktycznie nie da się już przywrócić, bo który lekarz interesuje się dziś stanem moralno-politycznym kolegów po fachu?