"Chcemy uniezależnienia posłów od partii"
Identyczna ordynacja wyborcza do Sejmu i Senatu, bez list wyborczych - to propozycja zmiany prawa wyborczego polityków Prawicy Rzeczpospolitej. Pomysł popiera Platforma Obywatelska - pisze "Życie warszawy".
. - Nasza propozycja doprowadzi do uniezależnienia posłów od partii, chcemy zlikwidować partyjne listy wyborcze - tłumaczy. - W ten sposób partia nie będzie miała nad kandydatami władzy, bo nie będzie ich szeregować na liście - dodaje.
Według pomysłu PR, Polska w wyborach do Sejmu nadal byłaby podzielona na 41 okręgów wyborczych. Nowością byłaby likwidacja list wyborczych. A do Sejmu wchodziliby ci, którzy zdobyli największą liczbę głosów.
Dziś każda partia w drodze losowania dostaje krajową listę, na której umieszcza nazwiska swoich kandydatów na posłów. Im kandydat ma wyższe miejsce na liście, tym większe są jego szanse na wygraną w wyborach. Prawica chce z tym skończyć i proponuje, żeby wyborca nie głosował już na partię, ale na konkretną osobę.
- Nawet jeśli ktoś zagłosuje dziś na swojego faworyta, to nie ma żadnej gwarancji, że właśnie on dostanie się do Sejmu. Wtedy taki głos idzie na całą partię - mówi Artur Zawisza. Właśnie dlatego Prawica chce powielić schemat ordynacji do Senatu. - To koncepcja ordynacji proporcjonalnej większości - wyjaśnia Zawisza.
Mimo że politycy Prawicy nie mają jeszcze gotowego projektu zmian ordynacji, to szukają już poparcia dla swojego pomysłu w Platformie Obywatelskiej. Grzegorz Schetyna, sekretarz generalny PO, przyznaje, że już o nim słyszał. - To interesujący pomysł i na pewno temat do rozmów, bo idzie w kierunku jednomandatowych okręgów, o które zabiegamy - mówi.
Pomysł Prawicy ostro krytykuje Tomasz Markowski z PiS. - Te wszystkie pomysły kolegów z PR mają tylko jeden cel: wyróżnić tę partie - mówi. - Czy komuś się to podoba, czy nie żyjemy w systemie partyjnym i proponowane przez nich zmiany nie przejdą. Bo gdyby do Sejmu wchodziły same indywidua, to kto by nad tym zapanował? A że PO się pomysł podoba? No cóż, politycy tej partii wiedzą, że spodobałoby się to też obywatelom, dlatego działają razem z PR pod publiczkę.
INTERIA.PL/PAP