Chcą teczki Cimoszewicza
Komisja śledcza ds. PKN Orlen zwróci się do IPN o przekazanie jej teczki Włodzimierza Cimoszewicza przed jego sobotnim przesłuchaniem.
Opinia publiczna najpewniej tych materiałów nie zobaczy. Tak przynajmniej wynika z ostatnich wypowiedzi szefa IPN, mimo że jeszcze w środę odtajnienie teczki Cimoszewicza było dla profesora Leona Kieresa "możliwe, choć niełatwe". Dodajmy, że sam zainteresowany nie ma nic przeciwko temu, by materiały na jego temat ujawniono.
W piątek prasa pisała, powołując się na szefa Instytutu, że po ujawnieniu teczka Cimoszewicza będzie dostępna dla dziennikarzy i naukowców w czytelni IPN-u. Wczoraj jednak Leon Kieres powiedział - "odtajnię, owszem, ale tylko na potrzeby komisji; teczka nie będzie ogólnie dostępna".
Gotowa do odtajnienia teczka marszałka Sejmu czeka już w archiwum w IPN-ie. W Instytucie nikt jednak nie wie, komu i jak ją w końcu ujawnić. Sam profesor Kieres był nieuchwytny wczoraj, nie będzie go i dzisiaj.
Sprawa teczki Cimoszewicza oraz jego przesłuchanie mogą wpłynąć na wyniki sondaży. Na razie Cimoszewicz ma w nich 28 proc. poparcia. Według socjologów, to kwestia uroku nowości.
Jak wynika z badania opublikowanego dziś przez "Rzeczpospolitą", Lech Kaczyński ma obecnie 19-procentowe poparcie, Andrzej Lepper 17-procentowe, a na Zbigniewa Religę chce głosować 15 na 100 Polaków zdecydowanych zjawić się w lokalach wyborczych. Ten ostatni kandydat stracił jednak aż 10 pkt. proc. w porównaniu z poprzednim badaniem.
Według obecnego sondażu marszałek Sejmu wygrałby też drugą turę wyborów, bez względu na to, kto byłby wówczas jego kontrkandydatem.
Wejście Cimoszewicza do gry spowodowało tąpnięcie notowań lidera Socjaldemokracji - Marka Borowskiego. Chce na niego głosować zaledwie 5 proc. Polaków. Dwa tygodnie temu jego poparcie wynosiło 14 proc. i Borowski był jednym z tych, którzy walczyli o miejsce w drugiej turze wyborów.
Według socjologów, mocne wejście Cimoszewicza to premia za efektowny start. Podobny wynik uzyskał Lech Kaczyński, gdy w marcu ogłosił swoją decyzję. Niemal identyczny był rezultat Zbigniewa Religi tuż po jego styczniowych deklaracjach.
INTERIA.PL/RMF/PAP