Ceny poszły w górę. Polacy pokazują "paragony grozy"

Oprac.: Jakub Krzywiecki
Polacy tłumnie ruszyli na długi weekend. Równie liczne są opinie o znaczącym wzroście cen nie tylko w wypoczynkowych kurortach, ale także w zwykłych sklepach. Sprawdzamy, ile dziś trzeba zapłacić za obiad w restauracji czy podstawowe zakupy. Czekamy na wasze relacje.

W ujęciu rok do roku inflacja w maju wzrosła o blisko 14 proc., co znajduje odzwierciedlenie w cenach nie tylko w górskich i nadmorskich kurortach, ale portfele stają się chudsze także podczas podstawowych zakupów.
Internauci publikują w mediach społecznościowych paragony, na których jak na dłoni widać wzrosty cen. Kotlet schabowy, gołąbek, surówka i ziemniaki - 38 zł.
Regionalne piwo w Beskidzie Żywieckim i dwie zupy czosnkowe - ponad 60 zł.
Porcja naleśników i tiramisu we Władysławowie - ponad 40 zł.
W sieci pojawiają się też ceny podstawowych zakupów. Ser żółty, parówki, szynka, jajka, pomidor, trzy bułki, dwie drożdżówki, dwie rozpuszczalne kawy - ok. 80 zł - pisze jeden z użytkowników Twittera.
Drogo było też w majówkę
Wysokie ceny to nie tylko domena długiego weekendu po Bożym Ciele. Drogo było także w majówkę. 300 zł za obiad dla dwóch osób w Krynicy Morskiej. Na paragonie flaki, turbot, dorsz, frytki i zestawy surówek plus napoje. Reporterka Interii sprawdzała ceny podczas majowego odpoczynku. Turyści płacili słono za jedzenie również w Tatarach i na Mazurach.
Turystka w najwyższych polskich górach za obiad dla dwóch osób, bez napojów, zapłaciła w granicach 80-90 zł.
O 20-30 proc. wzrosły też wydatki spożywcze grupy przyjaciół, która wybrała się na Mazury w okolice Mikołajek. Zakupy zrobili wcześniej, ale na miejscu wybrali się też do lokalnego sklepu spożywczego. - Wczoraj było święto, markety zamknięte, a w tych małych kolejka i zbójeckie ceny - typu 13 zł za opakowanie rukoli - mówił Interii jeden z turystów.
Eksperci alarmują
- Jeżeli będziemy chcieli zrekompensować wszystkim koszty obniżkami podatków i różnymi dotacjami, to przedłużymy tylko problem inflacyjny niestety - ostrzegał ekonomista Ignacy Morawski w programie "Gość Wydarzeń".
W rozmowie z reporterem Polsat News Pawłem Gadomskim, Tomasz Kopyściański z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu zwracał uwagę na nowe zagrożenie. W Polsce może pojawić się zjawisko stagflacji - dynamicznego wzrostu cen, który nie jest równoważony przez wzrost gospodarczy.
- Niestety w świetle aktualnej sytuacji i aktualnych czynników związanych z zagrożeniami dla gospodarki jest to ryzyko coraz bardziej realne - mówił ekspert w materiale "Wydarzeń". Jeżeli sytuacja się utrzyma, konsekwencją stagflacji może być wzrost bezrobocia.
Koszty zakupów zaskoczyły także Ciebie? Podziel się z nami zdjęciem w komentarzu pod tekstem albo w naszych mediach społecznościowych.