Grupa Azoty i Anwil, które są liderem, jeśli chodzi o produkcję nawozów azotowych, postanowiły w ubiegłym tygodniu ograniczyć albo wstrzymać pracę ze względu na wysokie ceny gazu. W efekcie powstał problem z dostawami dwutlenku węgla, który przy wytwarzaniu nawozów jest produktem ubocznym, jednak, szczególnie dla branży spożywczej, elementem kluczowym, wykorzystywanym w procesie produkcji i transportu. Producenci żywności nieco odetchnęli, gdy spółka Anwil zdecydowała w poniedziałek wznowić produkcję. Jednak to nie wystarczy. Teraz liczą na to, że Grupa Azoty podejmie taką samą decyzję, bo to ona jest najważniejszym dostawcą CO2. "Są zapasy produktów, ale nieduże" - Jest to bez wątpienia sprawa bardzo poważna - mówi Interii Maciej Ptaszyński z Polskiej Izby Handlu. - Należy mieć nadzieję, że jest to sytuacja chwilowa i produkcja (CO2 i suchego lodu - przyp. red.) będzie mogła być wznowiona tak szybko, jak to możliwe. Oczywiście zarówno dystrybutorzy jak i sieci handlowe oraz sklepy posiadają nieduże zapasy produktów, natomiast bez wątpienia nie są to zapasy niewyczerpalne - wskazuje. Polska Izba Handlu jest i pozostanie w kontakcie z producentami, zaapelowała także do rządu o podjęcie działań wspierających branże tak, aby ciągłość dostaw i podaży produktów pozostała niezakłócona. - Będziemy nadal podkreślać, że branża spożywcza i handel to strategiczne działy gospodarki, które powinny być traktowane priorytetowo, jeżeli chodzi o zaopatrzenie w energię i zasoby - podkreśla Ptaszyński. Apel do konsumentów - Warto także w tym miejscu zaapelować do konsumentów o zachowanie spokoju i rozwagę, aby uniknąć paniki zakupowej - mówi Maciej Ptaszyński. Ten mechanizm był wyraźnie widoczny w lipcu, gdy z półek sklepowych zaczął znikać cukier. Mimo że producenci zapewniali, że jest go pod dostatkiem, klienci ruszyli na zakupy, obawiając się, że produktu zabraknie, lub bardzo zdrożeje. Warto podkreślić, że jest to błędne koło - cena wzrasta właśnie wtedy, gdy popyt przewyższa podaż. Jak mówi nam Radosław Skowierzak, prezes zarządu J-S Sp. z o. o. prowadzącej sklepy Lewiatan w województwie śląskim i małopolskim, nie ma na razie żadnych sygnałów o nowych brakach w dostawach. - Deficyty mamy, ale one nie wynikają z tej sytuacji. Oczywiście jest to duży problem, że dwutlenku węgla może zabraknąć. To może powodować utrudnienia, natomiast na razie my tego nie odczuwamy. To, że Anwil wznawia produkcję nawozów azotowych odbieramy też jako światełko w tunelu i liczymy na to, że braków po prostu nie będzie - ocenia. Bez piwa można się obejść, serów nie zamrozimy Żadnej paniki w sklepach nie zauważył. - Nikt nie kupuje piwa i napojów na zapas. Są to produkty, bez których można się obejść - wskazuje. Jednocześnie przyznaje: - Gorzej będzie, jeśli sytuacja wpłynie na inne branże, chociażby mleczarską czy mięsną. I zauważa, że dużych zapasów takich produktów klienci raczej nie zrobią. - Sera nie zamrożą, mięso już mogą, choć i tak nie w dużych ilościach - ocenia. Podkreśla jeszcze, że niezależnie od sytuacji wokół wstrzymania produkcji dwutlenku węgla, wiele produktów drożeje. - Mamy własny magazyn centralny dla naszych sklepów, więc gromadzimy towary, których cena już skoczyła albo skoczy niebawem. Zapasy więc są - dodaje. W jego ocenie w przypadku takich produktów jak woda, napoje czy piwo - ich magazynowanie w większych ilościach nie ma sensu. - Nie mamy też na to miejsca. Na razie nie planujemy żadnych przygotowań w tym kierunku - podsumowuje.