Są w nich instrukcje, jak rozmawiać z mediami, by prezentować jednolite stanowisko. I tak np. 11 sierpnia, gdy trwało zamieszanie wokół syna premiera, posłowie mieli mówić: "Pierwsze wyroki w sprawie Marcina P. zapadły w czasie rządów Jarosława Kaczyńskiego. PiS nadzorował wówczas służby specjalne oraz prokuraturę i miał możliwość podjęcia odpowiednich kroków". Z kolei gdyby organy państwa w czasie rządów PiS oraz SLD działały prawidłowo - nie byłoby dzisiaj "afery Amber Gold". Odnosząc się do zamieszania z notatką ABW, którą premier mógł wykorzystać w rozmowie z synem, przedstawiciele PO mieli bagatelizować sprawę. "To wątek poboczny. W sprawie Amber Gold premier zrobił wszystko, co mógł. Zgłaszanie przez opozycję kolejnych zawiadomień do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera to nowy sposób na polityczne życie" - brzmiał przekaz z 7 września. Politycy PO tłumaczą, że przekazy są jedynie pomocą dla parlamentarzystów. Chodzi o to, by byli na bieżąco - powiedział gazecie Paweł Olszewski. Jak przypomina "Rzeczpospolita", porównując wypowiedzi posłów PO z ujawnionymi przekazami, widać, że politycy chętnie z nich korzystają. Np. o programie gospodarczym PiS mówili, że propozycje "stanowią klasyczną piramidę finansową". Więcej w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".