Bezpieka o biskupie
Adam Szostkiewicz (POLITYKA 6) postawił pytanie: "Czy biskup Michał Klepacz zdradził prymasa Stefana Wyszyńskiego?". Nie udzielił wszakże jednoznacznej odpowiedzi.
Stwierdza wprawdzie, że władze komunistyczne forsując we wrześniu 1953 r. jego kandydaturę na przewodniczącego Episkopatu "widziały w nim (...) materiał na kolaboranta", ale zarazem cytuje wypowiedzi osób gotowych uznać, iż kierował się mimo wszystko "dobrem Kościoła - tak jak je rozumiał". Wyrozumiały wobec ordynariusza łódzkiego był sam prymas Wyszyński, który napisał, że: "Był on wiernym synem Kościoła i o wiele lepszym człowiekiem niż go oceniano".
Dla pełnej oceny postawy i działań biskupa Klepacza duże znaczenie mają materiały służb specjalnych PRL, niestety zachowane tylko częściowo. Przede wszystkim trzeba stwierdzić, że ordynariusz łódzki był przedmiotem stałego zainteresowania bezpieki. Od 1951 r. prowadzono dotyczącą go sprawę agenturalną o kryptonimie "Jesień", co oznaczało, że uważano go za osobę prowadzącą "wrogą działalność". Ordynariusza łódzkiego podejrzewano o współpracę z obcym wywiadem, posiadanie obcej waluty, wrogie oddziaływanie na tzw. kler dołowy.
Dopiero w lipcu 1958 r. sprawę agenturalną przekwalifikowano na ewidencyjno-obserwacyjną. Sprawy tego rodzaju zakładano poszczególnym osobom po to, aby "ustalić w porę ewentualne wrogie zamierzenia". (...) W 1955 r. założono punkt obserwacyjny w mieszkaniu położonym w pobliżu budynku Kurii. Dokładnie analizowano prywatne finanse biskupa, w tym także wpłaty na jego konto osobiste w PKO. Wszystko to miało dostarczyć bezpiece informacji o bieżącej działalności i zamierzeniach biskupa, a także dostarczyć materiału do ewentualnego szantażu.
Okazuje się, że pomimo zaangażowania znacznych sił i środków komunistyczne służby specjalne - tak jak współcześni autorzy - miały trudności z wyrobieniem sobie jasnego poglądu na osobę biskupa Klepacza. Doceniano ugodowość okazaną przez biskupa w okresie uwięzienia prymasa Wyszyńskiego, jego poparcie dla władz w czasie wyborów do Sejmu w styczniu 1957 r., a także wsparcie, jakiego udzielił Bolesławowi Piaseckiemu w krytycznym okresie jego kariery politycznej. Budowano na tej podstawie nadzieje, że doprowadzi to do tarć między Wyszyńskim a Kurią Łódzką. Służba Bezpieczeństwa nastawiała się na działania mające na celu pogłębienie konfliktów i wykorzystanie ich do własnych celów.
W początkach 1959 r. bezpieka sporządziła ciekawą analizę działań i wypowiedzi biskupa Michała Klepacza. Stwierdzono w niej, że: "Przyjęta przez Klepacza taktyka wynika między innymi z osobistych urazów Wyszyńskiego do niego, powstałych na tle sprawowania kierownictwa Episkopatem (...) w okresie izolacji Wyszyńskiego". Funkcjonariusze SB byli przekonani, że Klepaczowi chodziło o to, "aby na wszelki wypadek, gdyby Wyszyński uparcie ignorował go i groziłyby mu jakieś z tego powodu konsekwencje osobiste, pozostawić (sobie) możliwość oparcia się o władzę. Stąd systematyczne podtrzymywanie żywego kontaktu (...) z lokalnymi władzami i podkreślanie przy każdej nadarzającej się okazji, że (...) jest zwolennikiem ułożenia dobrych stosunków z władzami. (...) To wszystko nie przeszkadza Klepaczowi jednak w intensywnym przełamywaniu lodów między nim a Wyszyńskim". Ordynariusz łódzki gorliwie realizował wytyczne prymasa co do umocnienia dyscypliny kleru, starał się też, podążając za jego wskazówkami, wspomóc ducha bojowego księży oraz, w większym niż dotąd stopniu, popierać obecność kobiet w życiu Kościoła.
Analiza poczynań biskupa prowadziła kierownictwo łódzkiej bezpieki do wniosku, że Michał Klepacz zajmuje dwojaką postawę. "Prowadzi własną politykę w ramach administrowanej przez niego Kurii, łagodząc kurs przyjęty przez Wyszyńskiego zarówno wśród księży, jak i władz lokalnych". Z drugiej jednak strony "dąży do ułożenia osobistych stosunków z Wyszyńskim i w pracach Episkopatu raczej podziela politykę Wyszyńskiego". Generalna konkluzja co do postawy biskupa Klepacza nie pozostawiała władzom większych złudzeń. (...) Oceniano, że "wobec umacniania się pozycji Wyszyńskiego w Watykanie i bezwzględnie ogromnym zaufaniu, jakim darzy Klepacz nowego papieża, należy spodziewać się, że gdyby nawet Wyszyński próbował zaostrzyć kurs, Klepacz zgodzi się z tym".
Janusz Wróbel jest historykiem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Łódzkiego.
Polityka