Aż 48 godzin na ustalenie, skąd pochodziła krowa zarażona BSE
Ustalenie, skąd pochodzi zarażona krowa, zajęło ponad 48 godzin, jeżeli szukanie trwałoby od soboty. Wtedy to informacja o pierwszej polskiej szalonej krowie ujrzała światło dzienne. Dwa dni wcześniej, 2 maja obecność BSE potwierdziły laboratoryjne testy wykonane w Krakowie. Dzień później potwierdziła je ekspertyza Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach.
Trwa prokuratorskie śledztwo. Dotyczy ono nieumyślnego sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób. Grozi za to do trzech lat więzienia. Do tej pory zatrzymano dwie osoby.
Zatrzymani to mężczyzna wystawiający świadectwa pochodzenie zwierząt oraz osoba handlująca bydłem. - Po ich przesłuchaniu udało się ustalić miejsce pochodzenia zarażonej krowy - powiedział inspektor Dariusz Nowak z małopolskiej policji. Według ustaleń reporterów RMF zarażona krowa pochodziła z miejscowości Rzepiennik Strzyżewski niedaleko Tuchowa. Jej były właściciel przyznał, że krowa nie była oznakowana. Zarażona krowa od samego początku była u tego samego gospodarza. Ten zapewnia, że nigdy nie stosował mączki mięsno-kostnej. Pytanie, gdzie doszło do zarażenia BSE, wciąż pozostaje bez odpowiedzi.
Gdyby działał system informatyczny IACS, być może wystarczyłoby zaledwie kilka minut. IACS to zintegrowany komputerowy system zarządzania i kontroli rolniczych upraw, hodowli oraz wynikającej z nich pomocy Unii Europejskiej.
Problem w tym, że komputerowy system między innymi ewidencji zwierząt gospodarskich ma ruszyć dopiero na początku przyszłego roku. W jego plikach znajdą się także historie wszystkich krów, które żyją w Polsce. Każda będzie miała dwa kolczyki z numerami identyfikacyjnymi oraz tak zwany paszport. Ten swoisty dowód osobisty pozwoli ustalić nie tylko jej pochodzenie:
Aleksander Bentkowski, prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa dodaje, że dzięki systemowi IACS nie będzie kłopotu z nowonarodzonymi krowami. Gorzej będzie z tymi, które przyszły na świat przed wprowadzeniem systemu i nie mają pełnej dokumentacji. Reporterzy RMF ustalili jednak, że wystarczy dobrze prowadzona ewidencja, by namierzyć krowę.
Polacy jedzą mało wołowiny
Informacja o pierwszej "szalonej krowie" w Polsce na razie nie wpłynęła na sprzedaż wołowiny. Maklerzy giełd towarowych twierdzą, że jej ceny są stabilne i dodają, że Polacy już od kilku lat jedzą niewielkie ilości tego gatunku mięsa.
Spożycie wołowiny spadło w ostatnich latach z 7 kilogramów na osobę do 5,5 kilograma. Jest to zaledwie 8 procent zjadanego w Polsce mięsa.
Analitycy giełd towarowych obawiają się nie tyle spadku cen, co zachowań krajów importujących polską wołowinę. Polskie mięso wołowe sprowadza między innymi Rosja, Estonia, Rumunia, Bułgaria, Macedonia oraz kraje arabskie. Wczoraj Litwa jako pierwsza wprowadziła zakaz importu polskiej wołowiny.
Z raportu reporterów RMF wynika, że w restauracjach wciąż serwuje się wołowinę. Bitki wołowe czy gulasz najczęściej zamawiają cudzoziemcy. Z szefami kuchni dwóch wrocławskich, typowo mięsnych restauracji rozmawiała reporterka RMF Barbara Zielińska: