Apelacja starachowicka
Sąd Apelacyjny w Krakowie nie wydał w środę wyroku w sprawie trzech byłych posłów SLD, skazanych za tzw. przeciek starachowicki. Oskarżeni chcą uniewinnienia.
Z uwagi na zawiłość sprawy sąd odroczył ogłoszenie wyroku do środy 16 listopada.
Jednocześnie sąd uprzedził strony o możliwości zmiany prawnej kwalifikacji czynu zarzucanego byłym posłom SLD Andrzejowi Jagielle i Henrykowi Długoszowi. Chodzi o zmianę kwalifikacji z poplecznictwa na usiłowanie poplecznictwa.
Na dzisiejszą rozprawę apelacyjną stawili się Henryk Długosz (dawniej SLD, potem niezrzeszony) i Zbigniew Sobotka (SLD), były sekretarz stanu w MSWiA. Andrzej Jagiełło (dawniej SLD, potem PLD) nie dotarł do Krakowa. Proces zaczął się z opóźnieniem, bo sąd nie przewidział, że na rozprawę przyjdzie tylu dziennikarzy. Z tego powodu przeniesiono ją do większej sali. Po kliku godzinach od rozpoczęcia apelacji sąd częściowo wyłączył jawność rozprawy.
Byli posłowie SLD odwołali się od wyroku Sądu Okręgowego w Kielcach z 24 stycznia tego roku, skazującego ich na kary bezwzględnego pozbawienia wolności. Najsurowszy wyrok dostał wówczas Sobotka - 3,5 roku pozbawienia wolności (tj. o rok więcej, niż żądał prokurator) i 5 lat zakazu zajmowania stanowisk w administracji publicznej związanych z dostępem do informacji niejawnych. Długosz został skazany na dwa lata pozbawienia wolności, a Jagiełło - na półtora roku. Zostali uznani winnych przecieku tajnych informacji o planowanej akcji przeciwko strukturom przestępczym w Starachowicach w 2003 roku.
Do przecieku doszło 25 marca 2003 r. wieczorem, podczas spotkania Forum Dyskusyjnego na Rozbrat w Warszawie. Minister Sobotka miał wtedy przekazać informacje o akcji policji (konkretnie Centralnego Biura Śledczego) w Starachowicach Długoszowi, a ten - Jagielle. Następnego dnia, w dniu planowanej tajnej akcji policji, Jagiełło zadzwonił z tą informacją do objętych działaniami CBŚ starachowickich samorządowców.
Obrońcy oskarżonych w swoich apelacjach polemizują z ustaleniami sądu i wyrokiem, wnosząc o uniewinnienie oskarżonych. Apelacji jednego z obrońców Sobotki sąd nadał klauzulę tajności, ponieważ odnosiła się do materiałów objętych w procesie taką klauzulą.
Przypomnijmy, że 26 marca 2003 roku policjanci z Centralnego Biura Śledczego zatrzymali w Starachowicach kilkanaście osób, w tym tamtejszego starostę Mieczysława Sławka i wiceprzewodniczącego rady powiatu Marka Basiaka (obaj wówczas należeli do SLD). Samorządowcom zarzucono przestępstwa związane z ubezpieczeniami. Pozostałym zatrzymanym zarzucono m.in. nielegalne posiadanie oraz handel bronią, amunicją, materiałami wybuchowymi i narkotykami, a także wymuszenia haraczy i pobicia.
CBŚ zajmowało się tą grupą przez kilka miesięcy - gangsterzy byli podsłuchiwani, a policjanci pracujący "pod przykryciem" kupowali od nich broń, narkotyki i materiały wybuchowe, zdobywając w ten sposób dowody.
4 lipca 2003 roku "Rzeczpospolita" poinformowała, że z policyjnego podsłuchu wynika, iż poseł SLD Andrzej Jagiełło zadzwonił do starachowickich samorządowców i ostrzegł ich przed planowaną akcją CBŚ. W nagranej przez policjantów rozmowie parlamentarzysty z samorządowcami padło nazwisko wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Zbigniewa Sobotki.
Okazało się wówczas, że Prokuratura Okręgowa w Kielcach od kwietnia prowadzi śledztwo w sprawie przecieku. 9 lipca postawiła Jagielle, który wcześniej zrzekł się immunitetu, zarzut utrudniania postępowania karnego przez poinformowanie samorządowców o planowanej akcji CBŚ. Taki sam zarzut prokuratura postawiła 7 sierpnia Długoszowi, który wcześniej zrezygnował ze stanowiska świętokrzyskiego "barona" SLD i zrzekł się immunitetu. Obaj twierdzili, że są niewinni.
Sobotka w związku z upublicznieniem informacji, że może być zamieszany w sprawę przecieku, poprosił ówczesnego premiera Leszka Millera o urlop. Jednocześnie zaprzeczał zarzutom. W październiku zrezygnował z funkcji wiceministra SWiA i zrzekł się immunitetu.
20 października 2003 roku prokuratura postawiła Sobotce zarzuty ujawnienia tajemnicy państwowej, godzenia się na utrudnianie postępowania przygotowawczego w śledztwie w sprawie starachowickiej, jak też godzenia się na narażenie na bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia policjantów biorących udział w akcji specjalnej w Starachowicach.
W październiku 2003 roku media poinformowały, że komendant główny policji, gen. Antoni Kowalczyk, zmienił zeznania złożone w śledztwie w sprawie przecieku. 29 października 2003 roku Kowalczyk zrezygnował z funkcji komendanta głównego policji. 15 lutego 2004 przeszedł na emeryturę.
W maju 2004 roku w Sądzie Rejonowym w Starachowicach rozpoczął się proces grupy przestępczej, rozbitej przez CBŚ. Kielecka Prokuratura Okręgowa zarzuciła oskarżonym popełnienie kilkudziesięciu przestępstw o charakterze kryminalnym. Następna rozprawa w tym procesie wyznaczona jest na 22 listopada.
W lipcu 2004 roku Sąd Okręgowy w Kielcach skazał prawomocnie byłego starostę Mieczysława Sławka na 16 miesięcy pozbawienia wolności za usiłowanie wyłudzenia ponad 28 tys. zł odszkodowania za rzekomo skradzione auto, a Basiaka na rok więzienia za wyłudzenie odszkodowania za rzekomą stłuczkę. Obaj oskarżeni odbyli kary w całości.
W październiku 2004 roku Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie skierowała do Sądu Rejonowego w Kielcach akt oskarżenia przeciwko byłemu szefowi policji, zarzucając mu niedopełnienie obowiązku służbowego, składanie fałszywych zeznań i zatajanie prawdy. Jego proces rozpoczął się 5 kwietnia 2005 roku, generał nie przyznał się do winy.
9 lutego 2004 roku Prokuratura Okręgowa w Kielcach skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie posłów. Jagiełłę i Długosza oskarżono o utrudnianie postępowania karnego. Sobotkę oskarżono o ujawnienie tajemnicy państwowej i służbowej, godzenie się na utrudnianie śledztwa oraz na narażenie działających pod przykryciem policjantów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w trakcie zakupu kontrolowanego broni palnej, amunicji i narkotyków.
Proces posłów rozpoczął się 25 maja 2004 roku w Sądzie Okręgowym w Kielcach. Przesłuchano kilkudziesięciu świadków, głównie policjantów i funkcjonariuszy CBŚ, oraz polityków. Policjanci byli przesłuchiwani przy drzwiach zamkniętych, gdyż powołali się na tajemnicę służbową. Zeznawał m.in. gen. Kowalczyk i były szef CBŚ Kazimierz Szwajcowski. W trakcie procesu odtworzono odtajnione przez policję taśmy z nagranymi rozmowami.
Prokuratura żądała kary półtora roku więzienia dla Jagiełły, dwóch lat dla Długosza i dwóch i pół roku dla Sobotki. Ponadto chciała zakazania Sobotce na 5 lat zajmowania stanowisk w administracji publicznej związanych z dostępem do informacji niejawnej. Obrońcy wnosili o uniewinnienie posłów. Zarzucali, że prokuratura była ręcznie sterowana, proces nierzetelny i medialny, a żądane kary zbyt surowe. Oskarżeni powtórzyli, że są niewinni.
W styczniu 2005 roku Sąd Okręgowy w Kielcach uznał, że byli posłowie ponoszą winę za przeciek tajnych informacji o planowanej akcji przeciwko strukturom przestępczym w Starachowicach i skazał ich na kary bezwzględnego pozbawienia wolności.
W ocenie sądu, fundamentalnym dowodem w sprawie były rozmowy Jagiełły ze starachowickimi samorządowcami - Mieczysławem Sławkiem i Markiem Basiakiem. Według sądu, nie ma wątpliwości, że miały one dostarczyć obu samorządowcom istotnych informacji o zaplanowanych działaniach policji oraz sugerowały, jak się mają zachować, by uniknąć odpowiedzialności.
Sąd odrzucił natomiast zarzut prokuratury, że posłowie ujawnili tajne plany operacyjne Centralnego Biura Śledczego, by pomóc zorganizowanej grupie przestępczej w Starachowicach.
INTERIA.PL/RMF/PAP