Anioł stróż z bronią
Stoją niczym anioł stróż pół kroku w tyle za biznesmenami, politykami oraz gwiazdami filmu i estrady. Elita wśród pracowników ochrony. Wielu z nich ma wyższe wykształcenie, zna języki obce.
Ubrani w dobre i drogie garnitury, towarzyszą ochranianym podczas przyjęć. Bardziej pasuje do nich angielska nazwa "bodyguard" niż polska: "pracownik ochrony osobistej" lub jeszcze gorzej - "goryl".
W Polsce jako grupa zawodowa pojawili się na początku lat 90. Biznesmeni, którzy wtedy zatrudniali ochroniarzy, traktowali ich najczęściej jak luksusowy dodatek do dobrej marki samochodu czy eleganckiej rezydencji.
Czasy się zmieniły. Przestępczość rośnie i mnożą się porwania dla okupu, np. członków najbliższej rodziny. Zatrudnienie ochrony osobistej w niektórych sytuacjach staje się wręcz koniecznością.
- Jestem tarczą. Martwy klient na pewno nie zapłaci ani złotówki, a martwy ochroniarz nie odbierze pieniędzy. To żelazna zasada w naszej pracy - mówi Marek Szmigiel, właściciel Biura Ochrony "Major" z Łodzi. - Zdaję sobie sprawę, że dla ochranianego vip-a jestem tarczą. Jeżeli będzie szczelna, przeżyjemy obydwaj.
Stale inwestują w siebie: np. w specjalistyczne szkolenia i treningi. Chodzą do siłowni i na strzelnicę. Muszą poznawać nowe rodzaje broni, które się stale pojawiają - obecnie dobry snajper wyposażony w doskonałą broń może "zdjąć obiekt" nawet z odległości 2 km. Jak mówi Marek Szmigiel, miesięcznie inwestuje on np. w amunicję wystrzelaną na strzelnicy ok. 1 500 złotych.
Równie ważna jest spostrzegawczość i umiejętność przewidywania - ochrona jest zawsze pół kroku z tyłu za zamachowcem. Ważne jest ogromne opanowanie i nielekceważenie przeciwnika, który może okazać się lepszy.
- Odwaga nie polega na tym, aby rzucać się na napastnika i ginąć - mówi Marek Szmigiel. - Trzeba przede wszystkim do takiej sytuacji nie dopuścić. Jeżeli napastnikowi uda się zaatakować oznacza to, że ochrona była nieskuteczna. Trzeba przewidzieć każdy jego krok i każdy, nawet najczarniejszy, scenariusz. Na szczęście, nikt jeszcze do mnie nie strzelał. I niech tak pozostanie.
Czy bodyguardzi się boją? Moi rozmówcy twierdzą zgodnie, że w momencie zagrożenia nie czują strachu, a zaledwie wzrastający szybko poziom adrenaliny.
Trochę przyjaciel, trochę spowiednik
Bodyguard powinien wiedzieć o osobie ochranianej - zanim przystąpi do pracy - jak najwięcej. Poznać jej przyzwyczajenia, domowników, miejsce pracy. Niczym ksiądz na spowiedzi (i księdza, i bodyguarda obowiązuje tajemnica) dowiedzieć się, czy ma kochankę i gdzie się z nią spotyka, a nawet na co jest chory. Tylko wtedy można przygotować skuteczny wariant ochrony.
Przebywając długo w towarzystwie osoby ochranianej, ochroniarz staje się czasami rodzajem przyjaciela. Ale, jak twierdzi Marek Szmigiel, lepiej nie przekraczać pewnej cienkiej granicy i nie wdawać się np. w romans - jak zrobił to filmowy bodyguard, Kevin Costner.
- Ochrania się nie dla przyjemności, to jest praca, za którą bierze się pieniądze - podkreśla Szmigiel.
Kosztowne bezpieczeństwo
Aby stworzyć kompleksową ochronę całej rodziny, potrzeba ok. 20 ludzi. A to oznacza wydatek ok. miliona złotych miesięcznie. Koszt wynajęcia jednego ochroniarza to ok. 2,5 do 3 tys. dolarów; "jedynka" (szef zespołu ochraniającego) powinna otrzymać ok. 4 tysięcy. A im krótszy kontrakt, np. na ochronę gwiazdy - tym drożej kosztuje godzina pracy ochroniarza (przeciętnie jest to ok. 30 dolarów za godzinę).
Wszyscy moi rozmówcy zgodnie jednak twierdzą, że w polskich warunkach jest to raczej teoria niż praktyka. Najczęściej chronią biznesmena i jego dom, a do tego nie trzeba tylu osób. Przypadki ochrony całej rodziny można policzyć na palcach jednej ręki. Najczęściej wynajmuje się od jednego do czterech ochroniarzy. Po pewnym czasie, gdy nic się nie dzieje, wprowadza się "oszczędności".
Niektórych ochroniarzy zwalnia się, a ci, co pozostają, otrzymują nowe zadania, np. pełnienia roli asystenta, kierowcy lub wręcz służącego. Kuriozalna sytuacja powstaje wtedy, gdy ochroniarz nosi teczkę za chronionym lub futro z soboli za jego żoną. Jak ma ich chronić w chwili zagrożenia, jeżeli nie ma wolnych rąk?
Inna polska "specjalność" to czas pracy ochroniarzy.
Marek Szmigiel opowiada: - Miałem kiedyś intratną propozycję ochrony biznesmena. Szybko jednak zorientowałem się, że czas mojej pracy jest właściwie nieokreślony, a na sen pozostanie mi zaledwie kilka godzin. To prawda, że wszyscy tak u niego pracowali. Nie jestem cyborgiem i nie potrafię zachować pełnej kondycji psychicznej i fizycznej przy takim tempie. Dlatego nie doszło do podpisania tego kontraktu.
Żona pewnego znanego biznesmena wyznała w jednym z wywiadów, że ochrona utrudnia jej życie. Jest namiętną kinomanką i gdy idzie do kina z synem, ochroniarz sprawdza, czy pod fotelem nie ma bomby. Jest to tak męczące, że czasami ma ochotę uciec.
Krzysztof Przepiórka, były komandos GROM-u i ochroniarz kilku polskich biznesmenów (obecnie w Fundacji Byłych Żołnierzy GROM zajmuje się organizowaniem szkoleń integracyjnych dla pracowników firm), komentuje to krótko: - Kto płaci za ochronę duże pieniądze, na pewno nie będzie uciekał i łamał wcześniejszych ustaleń.
Superman i gwiazdy
Jeden z najlepszych polskich bodyguardów Marek Szmigiel w swojej karierze był "aniołem stróżem" wielu gwiazd - nie tylko w Polsce, ale również podczas festiwalu filmowego w Cannes. Pracował jako ochroniarz w Niemczech, Szwajcarii i na Kubie (pojechał tam z jednym z polskich biznesmenów, którego nazwiska nie może ujawnić). Wcześniej służył w jednostkach specjalnych i pracował w ochronie podczas pierwszej pielgrzymki papieża Jana Pawła II do Polski.
Skoczek spadochronowy, instruktor dżudo i karate (posiada czarny pas), członek elitarnej międzynarodowej organizacji ochroniarzy - International Bodyguard Association oraz brytyjskiej organizacji bodyguardów. Najpierw pracował prywatnie jako bodyguard, kilka lat temu założył własną firmę ochroniarską. Wysportowana sylwetka i 195 cm wzrostu. Markowy garnitur, doskonale dobrany krawat i nienaganne maniery.
Wśród chronionych przez niego gwiazd był solista znanego zespołu rockowego, John Bon Jovi, Izabella Scorupco, David Lynch, niewidomy śpiewak Andrea Bocelli, Natalia Kukulska, Kayah i Grzegorz Markowski z "Perfectu". Najmilej wspomina pracę z Andreą Bocellim.
- Podczas jazdy samochodem cały czas nucił cicho. Reagował na każdą zmianę tempa jazdy - jako człowiek niewidomy ma ogromnie wyczulony słuch. Prosił o otworzenie okna i wsłuchiwał się z uwagą w miejski hałas.
Gwiazda Dawida i Gwiazda Teksas
Trudno uwierzyć jak wiele wyposażenia bodyguarda kryje się pod eleganckim garniturem, często szytym na miarę i najlepiej dwurzędowym - łatwiej pod nim ukryć, to, co nosi ze sobą bodyguard, czyli kuloodporną kamizelkę, zapasowy magazynek i broń, radiotelefon, gaz, nóż, kajdanki oraz tzw. baton czyli pałkę. Bardzo ważny jest pasek, który utrzymuje większość tego wyposażenia.
Marynarka większa o jeden czy dwa rozmiary skutecznie maskuje wszystko to, co ukryte jest pod nią. Buty powinny być nie tylko dopasowane do garnituru, ale przede wszystkim wygodne i najlepiej większe o jeden numer od rozmiaru stopy.
Czasem ochroniarze używają specjalnych, przypinanych krawatów. W sytuacjach ekstremalnych można się go szybko pozbyć. Równie ważne są ciemne okulary. To nie tylko szpan filmowego bodyguarda. Skutecznie kamuflują one rozbiegany na wszystkie strony "wzrok kibica pingpongowego". Chronią oczy przed oślepiającym słońcem czy sypnięciem w nie piaskiem lub pieprzem.
Fryzura "krótki jeż" również ma swoje znaczenie - uniemożliwia chwycenie za włosy - skóra na głowie jest wrażliwa na ból.
- Gdy pracuję w zespole, najważniejsza jest "jedynka"- mówi Marek Szmigiel. - W sytuacji ostatecznego zagrożenia właśnie "jedynka" stanie na linii strzału i zasłoni ochranianego własnym ciałem. Gdy ochraniamy większą grupą, ważny jest szyk, w jakim idziemy. Gdy jest nas pięciu, a ochraniana osoba znajduje się w środku, jest to Gwiazda Teksas, gdy sześciu - Gwiazda Dawida.
Istnieją dwa różne sposoby ochrony: amerykański i brytyjski. Ten pierwszy jest bardziej pokazowy i ostrzejszy - amerykańscy ochroniarze szybciej np. sięgają po broń. Z kolei brytyjscy starają się możliwie jak najwięcej przewidzieć wcześniej i poznać wszystkie zagrożenia. Ten system ochrony stosuje się w całej Europie, również w Polsce.
Perfekcjonistki
- Ten, kto pierwszy zdecyduje się na ochronę osobistą złożoną wyłącznie z kobiet, wygra - mówi Krzysztof Przepiórka. - Na świecie z damskiej ochrony korzysta np. libijski przywódca Kadafi i jest ona znana ze skuteczności. Kobiety zatrudnia się również w służbach ochrony w Izraelu.
Panie są o wiele bardziej spostrzegawcze i dokładniejsze. Potrafią doskonale przewidywać zagrożenia. Pomaga im niewątpliwie przysłowiowa, kobieca intuicja. Wreszcie, mniej rzucają się w oczy, gdy towarzyszą osobie ochranianej. Np. w formacjach GROMU pracuje kilka doskonale wyszkolonych kobiet - gdy zakończą służbę i, być może, zechcą pracować w ochronie osobistej, będą perfekcyjnie przygotowane do tej pracy.
Jak na razie w Polsce kobiet pracujących w ochronie osobistej nie ma zbyt wielu. Jedna pracuje w ochronie prezydenta i znana jest z tego, że "ostro" traktuje niezbyt pokornych dziennikarzy. Z kolei mistrzyni Europy w dżudo, Małgorzata Bassa na etat w BOR czekała podobno prawie dwa lata. Jak mówi Janusz Raczyński, szef naboru i szkolenia agencji Securitas, w Polsce nie do końca docenia się przydatność kobiet w zawodzie pracownika ochrony osobistej, ponieważ pokutuje jeszcze stereotyp (głównie u pracodawców), że lepszy typ ochroniarza, to silny fizycznie mężczyzna, a nie słabsza od niego kobieta.
Samotny tygrys w dżungli
- Dobry bodyguard powinien mieć uregulowaną sytuację rodzinną. Najlepsi w tym fachu to żonaci, w wieku od 30 do 40 lat. Tacy są najostrożniejsi i z największą wyobraźnią - mówi Krzysztof Przepiórka. - Mają zbyt wiele do stracenia.
Zdarza się jednak, że rodzina nie może pogodzić się z ryzykiem towarzyszącym tej pracy. Wtedy samotność staje się ceną, jaką się płaci za wykonywanie zawodu ochroniarza. Krzysztof Przepiórka - jak sam mówi - zrezygnował z wykonywania go, gdy zaczął tracić rodzinę. Nie wszyscy jednak potrafią (i chcą) zrezygnować z pracy.
Marek Szmigiel mówi, że sam podejmie decyzję o odejściu. - Stanie się to wtedy, gdy uznam, że mój organizm nie jest w stanie wytrzymać wysiłku związanego z tą pracą. Może inni tego nawet nie zauważą, ale ja na pewno tak. Na emeryturze będę rozkoszował się wieczorami przy kominku, z dobrym cygarem w ręku. Na pewno nie zacznę pisać wspomnień, chociaż byłoby o czym. W naszej pracy liczy się dyskrecja i dochowanie tajemnicy. Musimy zawsze pamiętać, że jesteśmy, ale jakby nas nie było.
Nie mieli ochrony
Nie miał ochrony osobistej John Lennon, gdy zginął z ręki niezrównoważonego fana.
Bez ochrony udał się na spacer słynny kreator mody Gianni Versace, który został zastrzelony przed wejściem do swojej willi.
Mało kto pamięta, że do momentu zastrzelenia prezydenta Johna Kennedy`ego amerykańscy prezydenci nie mieli profesjonalnej ochrony.
Politykiem, na którego dokonano aż 30 zamachów, był generał Charles de Gaulle. Jego osobisty ochroniarz, który opracował skuteczny system ochrony generała, założył w 1957 roku we Francji Międzynarodowe Stowarzyszenie Bodyguardów (jego członkowie są szkoleni według tego systemu przynajmniej trzy razy w roku).
T. Kokocińska