Nie opada poziom emocji między Donaldem Tuskiem, który na szczyt chciał jechać bez prezydenta, a Lechem Kaczyńskim, który postanowił przewodniczyć polskiej delegacji. Ich poniedziałkowe wieczorne spotkanie tylko zaogniło stosunki. Jak wynika z nieoficjalnych informacji "Rz", Tuska już na początku rozmowy miały wyprowadzić z równowagi słowa Kaczyńskiego o interwencji premiera w sprawie zasiadania Lecha Wałęsy w unijnej Radzie Mędrców. Według osoby z otoczenia Tuska prezydent miał zapytać, dlaczego premier się upiera, żeby "prosty absolwent zawodówki reprezentował Polskę". "Potem było tylko gorzej. 32 minuty (tyle trwało spotkanie) to i tak dużo. Nikt nie jest w stanie ocenić, co się będzie działo dziś na tym szczycie, to będzie eksperyment na skalę światową" - ocenia rozmówca "Rz".