"Przed nami piąta fala". Wywoła ją Omikron
- Pandemia wciąż nie odpuszcza, mamy czwartą falę zachorowań COVID-19, a przed nami jeszcze piąta związana z wariantem Omikron - powiedział we wtorek prof. Michał Pirożyński z CMKP w Warszawie. Zaznaczył, że bardzo wysoka jest u nas liczba zgonów z powodu tej choroby.
Specjalista, który jest kierownikiem Centrum Alergologii, Pneumonologii i Medycyny Ratunkowej - Ośrodka Symulacji, Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, mówił o tym podczas konferencji prasowej online "Płuca 2021. Choroby i leczenie płuc. COVID-19 update".
Kluczem szczepienia i maseczki
Prof. Pirożyński podkreślił, że kluczowe znaczenie w zmaganiach z pandemią będzie miało upowszechnienie szczepień oraz używanie maseczek. Tylko dzięki nim można zapobiegać zakażeniom. Warto przyjąć również i trzecia dawkę szczepionki przeciwko wirusowi SARS-CoV-2. Zaznaczył, że preparat powinny przyjąć także osoby, które przeszły COVID-19. - Nawet jak przechorowałem, to jednak nadal jestem zagrożony, niektórzy chorzy po raz drugi, a nawet i trzeci przechodzą zakażenie - dodał.
Zdaniem specjalisty bardzo ważne jest używanie masek ochronnych, szczególnie w pomieszczeniach zamkniętych. - Maski - ważne, nie można z nimi skończyć, jak niektórzy sugerują. Do noszenia masek ochronnych przekonuje Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) w Atlancie, jak i Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) - powiedział.
Dodał, że zasłonięcie nosa i ust szalikiem narciarskim nie wystarczy. Używanie masek jest szczególnie ważne w przypadku narażenia na wariant Omikron, który najprawdopodobniej jest bardziej zakaźny.
Można się zarazić bez kontaktu z zakażonym
Jak przypomniał prof. Michał Pirożyński, drobiny z materiałem zakaźnym mogą być bezpośrednio przenoszone na powierzchnię rąk, oczu i błony śluzowej oraz różnych przedmiotów. Natomiast aerozol z jeszcze mniejszymi drobinami zakaźnymi osiada na błonie śluzowej. W tym przypadku nie jest wcale konieczny bezpośredni kontakt z zakażoną osobą, gdyż takie drobiny mogą krążyć w powietrzu, najbardziej w pomieszczeniach zamkniętych.
Ostrzegł, że nie należy liczyć na to, że w naszym przypadku choroba będzie miała jedynie łagodny przebieg, nawet bezobjawowy. - Nie wiemy, który chory jest najbardziej zagrożony i u kogo dojdzie do ciężkiego uszkodzenia układu oddechowego - zaznaczył.
Tłumaczył, że wirusy zawierające RNA, takie jak grypa i SARS-CoV-2, potrafią zmienić architekturę miąższu płuc, unikając przy tym działań obronnych układu immunologicznego. Trzeba też pamiętać, że układ immunologiczny zamiast chronić organizm u niektórych chorych doprowadza dom jeszcze większego uszkodzenia układu oddechowego na skutek tzw. burzy cytokinowej.
Już we wczesnej fazie COVID-19 postępuje wysięk białkowy w pęcherzykach płucnych i powstaje włóknik z naciekiem zapalnym. Płuca robią się szare i ciężkie. W naczyniach tętniczych powstaje zator i dochodzi do złuszczenia nabłonka oskrzela. Nacieki limfocytarne powstają wewnątrz naczyń, w miąższu płucnym jak i wewnątrz pęcherzyków. Skutkiem tego jest niewydolność oddechowa.
U zdecydowanej większości chorych z COVID-19 (80 proc.) udaje się opanować zakażenie i usunąć wirusa z organizm w ciągu 10-14 dni. Do ciężkiego przebiegu choroby dochodzi u jednej piątej chorych. - Aby do tego nie dopuścić, trzeba przede wszystkim zapobiegać zakażeniom szczepieniami i noszeniem masek - przekonywał prof. Michał Pirożyński.