"The Washington Post": Dziki świat rzadkich roślin. Ceny zwalają z nóg
Potrafią kosztować od kilkuset do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Można je rozpoznać po niecodziennym wybarwieniu. Są mało dostępne i zachwycają ciekawymi barwami. Kolekcjonerskie rośliny doniczkowe, bo o nich mowa, to kolejny zaskakujący trend, który podbija świat. Amerykanie już dawno oszaleli na ich punkcie!
Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W każdy piątek w ramach cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty opiniotwórczych zagranicznych gazet. Założony w 1877 r. dziennik "The Washington Post", z którego pochodzi poniższy artykuł, to najstarsza gazeta w USA. Jej dziennikarze 47-krotnie zdobywali nagrodę Pulitzera.
W czerwcu 2021 r. na portalu aukcyjnym w Nowej Zelandii ośmiolistna Monstera miniaturowa (Rhaphidophora tetrasperma) z białymi przebarwieniami (wariegacją) została sprzedana za 19 297 dolarów.
Rzadkie rośliny doniczkowe. Trend z USA
Przeciętny kupujący może nie być skłonny wydać tak dużo na kolekcjonerską roślinę doniczkową, jednak oszałamiająca oferta odzwierciedla ich rosnącą popularność i zwiększone zainteresowanie wydawaniem dużych kwot na rzadkie odmiany roślin w typie variegata, mutantów znanych i lubianych gatunków. Wysokie ceny są częściowo zasługą mediów społecznościowych.
Przykładem może być szczególnie fotogeniczna "różowa księżniczka" Philodendron Pink Princess. Roślina stała się ulubienicą użytkowników Instagrama, a ceny za niektóre okazy sięgają nawet kilkuset dolarów. Trend potwierdzają statystyki, według National Gardening Association sprzedaż roślin doniczkowych i akcesoriów do ich pielęgnacji w 2021 r. przekroczyła w Stanach Zjednoczonych rekordowe 2 mld dolarów.
Kolekcjonowanie roślin nie jest łatwym zajęciem. Nabywcy poszukują trudnych do znalezienia gatunków i podróżują po całym kraju na aukcje i pokazy. Przekonują, że podróże zwane czasem "polowaniem" są częścią ich pracy.
Dzięki temu - poza znajdowaniem ciekawych okazów - poznają społeczność, osoby podobnie jak oni zafascynowane zbieraniem i pielęgnowaniem czegoś rzadkiego i pięknego.
Jedną z takich osób jest Rick Hawkins, prezes Palm Beach Palm and Cycad Society na Florydzie. Jak mówi, jest skłonny wydać 350 dolarów na pojedynczą roślinę lub tylko sadzonkę, nawet mały fragment łodygi, jeśli jest to "rzadki filodendron lub naprawdę ładne anturium".
- Zawsze miałem dość wysoki budżet na wydatki, ale z czasem zaczął on rosnąć, wraz z zainteresowaniami coraz bardziej egzotycznymi gatunkami roślin - przyznaje Hawkins.
Od neonowo-żółtej rośliny do tropikalnych palm
Prezes Palm Beach Palm zaczął swoją przygodę z roślinami w college'u od uprawy Epipremnum Neon (Golden Pothos), szybko rozrastającej się rośliny o neonowo-żółtym ubarwieniu.
Obecnie jednak Hawkins pozostaje wierny przede wszystkim palmom ze względu na klimat. - Zawsze lubiłem tropiki i nienawidziłem zimy. Podoba mi się tropikalny wygląd palm - dodaje.
I opowiada, że posiada prawie 200 różnych typów, w tym Coccothrinax crinita, znaną jako "starczą palmę" ze względu na przypominający brodę pień.
Znaczna część kolekcji Hawkinsa pochodzi z aukcji na Florydzie, gdzie spotkał kolekcjonerów z tak odległych miejsc, jak Kalifornia, Ohio, Nowy Jork i Tennessee.
Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata".
- Istnieją dwa rodzaje aukcji. Jedne przebiegają w spokojnej i przyjaznej atmosferze, często mają miejsce u kogoś w domu - opowiada rozmówca "The Washington Post". Drugi typ często odbywa się np. w ogrodzie botanicznym, a kupujący ostro licytują rośliny, na których im zależy.
Hawkins uczestniczył w jednej z takich aukcji na początku wiosny i powiedział, że rywalizacja o Kroton, inaczej trójskrzyn pstry z 15 pomarańczowymi liśćmi stała się tak zacięta, że ostatecznie dwóch oferentów zdecydowało się podzielić rośliną.
Jak to możliwe? - To zależy od danego okazu - wyjaśnia Hawkins, ale zdarza się, że gdy cena idzie w górę, licytujący umawiają się na rozmnażanie rośliny. Wówczas pozyskuje się nową sadzonkę poprzez cięcie.
Licytacje roślin bywają zacięte
Enid Offolter, właścicielka i założycielka szkółki roślin NSE Tropicals na Florydzie, ma jedną z największych kolekcji roślin aroidowych w Stanach Zjednoczonych. Dawniej brała udział w aukcjach, ale - jak przyznała - ostatnio stara się je omijać z powodu wygórowanych cen.
- Widziałam, jak ludzie wydają wiele tysięcy dolarów na jedną roślinę, która kiedyś kosztowała 20 dolarów - podkreśla. Jej osobista maksymalna granica to kilkaset dolarów.
34-letnia Ashley Bruschi, która chwali się swoją rzadką kolekcją sukulentów na Instagramie opowiada, że nigdy nie była na aukcji, ale widziała "szalone rzeczy na pokazach kwiatów, gdzie nierzadko licytujący wydają dziesiątki tysięcy dolarów".
Jej największą zdobyczą była kolczasta, 10-letni agawa, sukulent, który kosztował ją tysiąc dolarów. - Nigdy wcześniej nie widziałem takiego rozmiaru i do tego tak ładnego - przyznaje.
Ashley Bruschi ma syndrom FOMO (fear of missing out - red.): odczuwa strach przed przegapionymi okazjami - gdy umyka jej ciekawy okaz rośliny.
Święto kwiatów na Florydzie przyciąga tłumy
Największy i najbardziej ceniony festiwal kwiatów w Stanach Zjednoczonych - Philadelphia Flower Show - odbywa się w mieście Bruschi. Każdego marca przyciąga około 250 tys. osób.
- Zawsze myślałam, że dużo wydaję na rośliny - śmieje się nasza rozmówczyni, ale jak przyznaje, "inni, którzy mają większe możliwości finansowe, licytują, by osiągnąć wszystko, czego chcą".
W 2020 r. Bruschi otworzyła sklep z roślinami na Etsy - globalnej platformie internetowej, gdzie można kupić lub sprzedać kolekcjonerskie produkty - aby zmonetyzować swoje hobby.
- Zaczęłam sprzedawać moje sadzonki i reinwestować wszystko z przeznaczeniem na nowe rośliny - opowiada.
W następnym roku przekształciła strych w prowizoryczną szklarnię, aby pomieścić ponad 500 sukulentów. Ashley Bruschi spędza w swoim królestwie kilka godzin dziennie na przycinaniu, podlewaniu, czyszczeniu i sadzeniu.
W świecie kwiatów nie brakuje oszustów
Ale kwiatowych imprez nie jest aż tak wiele, dlatego Bruschi kupuje większość swoich roślin przez internet, czasami importując je z Europy i Azji, co nie jest pozbawione ryzyka. Powodem są oszuści.
- Ludzie hodujący rośliny są bardzo ufni. Nie brakuje osób, które to wykorzystują - mówi. I przytacza historię, jak przez wiele miesięcy była zwodzona w sprawie nadejścia zamówienia z okazem Hawajskiej palmy (Brighamia insignis), który nigdy do niej nie dotarł.
I rzeczywiście, rosnąca popularność rzadkich okazów, szczególnie wśród młodszych osób, które zainteresowały się roślinami w trakcie kolejnych pandemicznych lockdownów, wytworzyła ogromny popyt, a przy okazji stworzyła okazję dla oszustów.
Będący od wielu lat na rynku sprzedający rośliny doniczkowe mieli problemy z nadążaniem z realizacją zamówień. 52-letnia Enid Offolter zawsze wyprzedzała konkurencję pod względem zaopatrzenia i wysyłki zamówień, ale nawet ona nie była przygotowana na tak duże zainteresowanie w trakcie pandemii.
- Tysiące ludzie chciały kupić tę sama roślinę, a ja miałam co najwyżej dwa okazy - wspomina.
Influencerzy od roślin doniczkowych
Obecnie hasztag #PlantTok na TikToku ma już ponad 4,5 mld wyświetleń. Jednym z aktywnych użytkowników jest 29-letnia Reagan Kastner, której filmy mają łącznie 2,7 mln polubień.
Kastner kiedyś prowadziła firmę w Portland w stanie Oregon, która zajmowała się tworzeniem "kompozycji roślinnych" w hotelach oraz biurach, ale pandemia COVID-19 wszystko wywróciła do góry nogami.
- Straciłam większość moich klientów - powiedziała. - Podczas pandemii pozwolili umrzeć wszystkim swoim roślinom. To było naprawdę przygnębiające - dodała.
Kastner odnalazła się jako influencerka od roślin. Jej osobista kolekcja okazów ciągle się zmienia, ale wszystkie, a jest ich około 100, można zobaczyć w jej mediach społecznościowych.
Bo media społecznościowe, jak twierdzą wszyscy kolekcjonerzy, z którymi rozmawialiśmy, są kluczem do sukcesu, do stworzenia z mało znanej odmiany obiektu pożądania dla tysięcy osób.
- To jak sprzedaż marzeń - podkreśla Offolter. Różnorodne rośliny z liśćmi, które mają więcej niż jeden kolor, mają teraz swój moment, przyznają zgodnie nasi rozmówcy. Niektóre okazy zachwycają białymi przebarwieniami, które wyłaniają się z zieleni. Inne, jak philodendron pink princess, uwodzą wspaniałymi odcieniami różu.
Bruschi i Kastner wyjaśniają, że unikalna cecha, która sprawia, że liście roślin są tak wielobarwne, utrudnia rozmnażanie poszczególnych odmian. - A kiedy sprzedawcy nie mogą wystarczająco szybko rozmnożyć rośliny, cena rośnie - zdradza Bruschi.
Jakie są jej marzenia kolekcjonerskie? Ciernisty, pnący gatunek o nazwie Adenia globosa.
- Ale jest z Afryki - wyjaśnia. Co stanowi trudność w zdobyciu. Dlatego "polowanie trwa".
---
Tekst przetłumaczony z "The Washington Post". Autor: Hannah Holland
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji.
Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji.