Mieszkańcom Leningradu doskwierał głód, zanim jeszcze rozpoczęła się blokada. W mieście tym wprowadzono racjonowanie żywności w czasie wojny zimowej prowadzonej przez ZSRS z Finlandią (1939-1940) i ponownie w lipcu 1941 roku po niemieckiej agresji. Od lipca do listopada 1941 roku przydziały prowiantu redukowano pięciokrotnie, zmniejszając je do poziomu znacznie niższego niż ten, który przysługiwał sowieckim obywatelom w innych dużych miastach3. W grudniu 1941 roku (...) do władz Leningradu napłynęły pierwsze raporty o przypadkach kanibalizmu. Podczas zimy i wiosny 1941/1942 roku udręka głodu przyćmiła nawet nieszczęścia powodowane przez nieprzyjacielskie bombardowania. Zamiast wypatrywać na niebie niemieckich samolotów leningradczycy zaczęli uważnie przyglądać się sobie. Opisy lustrzanych wizerunków były typowym sposobem konfrontacji ze spustoszeniem wywołanym w ciele przez skrajne niedożywienie. Autorzy dzienników często zapisywali, że zobaczyli swoje odbicie w lustrze w dość przypadkowych okolicznościach. Na przykład działacz partyjny Aleksandr Bujanow robił pranie, kiedy nagle coś tknęło go, żeby spojrzeć w lustro. To, co zobaczył, niemalże "wpędziło go w szaleństwo". Szykując się do wyjścia do pracy, inspektor sanitarny Leonid Galko przekonał się, że nogi ma tak opuchnięte, iż nie może wzuć butów. Zaciekawiony, jak wygląda reszta jego ciała, Galko zerknął w lustro i dostrzegł wielką narośl na swojej twarzy. "Z wielkim wysiłkiem" odwrócił się od lustra, wcisnął stopy w buty i poszedł do pracy. Odbicia w lustrach wywoływały różnorakie reakcje, w tym zaskoczenie, przestrach i niesmak, a najczęściej kombinację tych odczuć. Bujanow na swój widok wpadł w przerażenie. Przyjrzawszy się sobie, przerwał na pewien czas prowadzenie dziennika, a zamiast tego napisał pożegnalne listy do żony i córki. Zrażona własnym wyglądem chemik Jelena Koczyna napluła na swe odbicie w lustrze. Z kolei inni mimowolnie uśmiechali się, reflektując, jak bardzo zmienił się ich wygląd od czasów przedwojennych. Zanim siedemnastoletnia Jelena Muchina została ewakuowana w maju 1942 roku, po raz ostatni spojrzała na siebie w lustrze. Wydało jej się "całkiem zabawne", że ona, "młoda kobieta, mająca przed sobą całe życie", mogła ujrzeć w zwierciadlanym odbiciu "staruchę", która na nią patrzyła. Jej fizjonomia utraciła cechy charakterystyczne, wraz z tym, co cechowało płeć i wiek. (...) Poetka Wiera Inber zauważyła: "Sylwetka ludzkiej postaci [na saniach] była wyraźna, ale nie dało się powiedzieć, czy to postać męska czy kobieca. Było to po prostu ludzkie ciało, które miało spocząć w ziemi". "Każdy wygląda tak samo", pisała Jelena Koczyna. "Leningradczycy utracili wiek i płeć". (...) Większość dorosłych błokadników wyglądała staro, a osoby prowadzące dzienniki miały trudności z określeniem wieku napotykanych dzieci, gdyż głód zahamował u tych ostatnich proces fizycznego rozwoju. Przede wszystkim leningradzkie dzieci poruszały się jak artretycy, a przygarbienie sprawiało, że jeszcze trudniej było ustalić ich wiek. Garbiły się i podpierały się laskami. Tych "małych staruszków", jak ich nazwała Wasilisa Małyszewa, charakteryzowała jeszcze jedna cecha fizyczna, przecząca typowym wyobrażeniom dotyczącym wieku i płci. Otóż na twarzach chłopców i dziewcząt pojawiał się dość bujny zarost. Widok ten wywołał wstrząs u osób kierujących akcją ewakuacyjną, które przyjmowały tych nieletnich poza obrębem blokady wiosną 1942 roku. "Nazywaliśmy je małymi starcami", wspominał jeden z uczestników tej akcji. Ponadto z powodu drobnej fizjonomii tych dzieci i opóźnionych procesów ich dojrzewania fizycznego i płciowego niektórzy lekarze, tacy jak prowadząca dziennik Olga Pieto, zazwyczaj błędnie oceniali wiek swoich młodocianych pacjentów z Leningradu, uznając ich za młodszych, niż w istocie byli. Kwestia wieku biologicznego wywoływała zamieszanie, gdy wyrwała się z typowych ram wyznaczanych przez upływający czas".