- Powinniśmy to zrobić dla oczyszczenia atmosfery. Tłumienie prawdy opóźniło zrozumienie natury stalinizmu przez naród amerykański - mówi Paul w rozmowie z PAP w swoim domu w Raleigh w Karolinie Północnej. Zapowiedziana na 10 września publikacja dokumentów katyńskich z amerykańskich archiwów sprawia osobistą satysfakcję amerykańskiemu autorowi. Na badaniach sprawy mordu polskich oficerów spędził ponad ćwierć wieku i jako jeden z nielicznych w USA ekspertów ds. Katynia miał dostęp do dokumentów przed ich ujawnieniem opinii publicznej. - Publikacja dokumentów to bardzo pozytywne posunięcie, wielki krok w kierunku zrozumienia jak rząd USA podchodził do problemu Katynia. Najważniejsze jednak, czego w dokumentach nie ma. Jak sądziłem, nie ma tam, na przykład, słynnego raportu Van Vlieta - powiedział Paul. Pułkownik John Van Vliet, jeniec wojenny, był autorem jedynego amerykańskiego raportu naocznego świadka z ujawnienia przez Niemców masowych grobów w Katyniu w maju 1943 r. Początkowo przekonany, że oskarżenie przez nazistów ZSRS o mord jest propagandowym kłamstwem, po wizycie w Katyniu - gdzie Niemcy przywieźli go z innym jeńcem, kapitanem Donaldem B.Stewartem - Van Vliet uwierzył, że tym razem Niemcy mówią prawdę. Raport Van Vlieta zniknął po wojnie. Według Paula, mógł zostać zniszczony. Komisja Kongresu, która prowadziła dochodzenie w sprawie Katynia w 1951 r., poprosiła Van Vlieta o odtworzenie go z pamięci, co pułkownik uczynił; jego relacja stanowi część dokumentów z prac komisji śledczej. Prezydent F.D.Roosevelt dowiedział się o mordzie katyńskim z różnych źródeł, m.in. od swego specjalnego wysłannika, demokratycznego gubernatora Pensylwanii, George Earle, który prowadził dochodzenie w tej sprawie. Zabronił jednak Earle'owi mówić cokolwiek o Katyniu, a nawet odesłał go na placówkę na wyspę Samoa na Pacyfiku. Po wojnie, chociaż ZSRS z alianta stał się głównym przeciwnikiem USA, kolejne rządy amerykańskie nadal starały się tłumić prawdę o Katyniu. Na początku lat 50. - przypomina Allen Paul - ówczesny sekretarz stanu John Foster Dulles nie zgodził się na publikację zalecenia wspomnianej komisji Kongresu, żeby oskarżyć ZSRS o zbrodnię katyńską przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze. - Dulles miał nadzieję, że Moskwa pomoże mu w zakończeniu wojny koreańskiej, co było naiwnością. O ile ukrywanie prawdy można było zrozumieć w czasie II wojny światowej, dla tuszowania faktów o Katyniu po wojnie nie ma moralnego, ani nawet politycznego, usprawiedliwienia - mówi Paul. Dom Allena Paula w Raleigh pełen jest poloników. Na ścianie w studio wisi kopia zdjęcia marszałka Piłsudskiego z dedykacją, fotka z Andrzejem Wajdą, stare, pożółkłe fotografie polskich oficerów zamordowanych w Katyniu i ich rodzin. Paul nie ma polskich korzeni. Urodził się w Karolinie Północnej i po skończeniu studiów został dziennikarzem w agencji AP w swoim stanie. Jako reporter relacjonował walkę o prawa obywatelskie Murzynów w latach 60. Praca była ciekawa, ale agencja nie płaciła dużo. Tymczasem Allen wcześnie się ożenił - ze swoją ukochaną z liceum imieniem Betsy, swoją obecną żoną - a założenie rodziny wymaga wydatków. Skusiły go więc lepsze zarobki w Waszyngtonie, gdzie podjął pracę speechwritera na Kapitolu. Został w stolicy na następne 35 lat. W latach 80., jako stypendysta Uniwersytetu Johna Hopkinsa, wyjechał do Bolonii we Włoszech. Dopiero tam, w 1986 r., usłyszał o Katyniu - od czeskiego profesora Otto Picka, który prowadził wykłady o białych plamach w historii. Ilustrował je przykładem mordu katyńskiego. - Byłem zafascynowany tą historią, ale i onieśmielony tym, jak bardzo jest skomplikowana i ile książek już powstało na ten temat. Dowiedziałem się, że najlepsze źródła o Katyniu można znaleźć w Bibliotece Kongresu - materiały z dochodzenia komisji Kongresu z 1951 roku. Zacząłem je studiować, zastanawiając się co nowego można napisać o Katyniu - mówi Paul. Jego początkową inspiracją były listy rodzin do uwięzionych przez Sowiety oficerów, na które ich bliscy nie dostawali odpowiedzi. Paul zaczął rozmawiać z żyjącymi jeszcze członkami rodzin katyńskich. Zależało mu - jak mówi - na ukazaniu ludzkiego wymiaru "mikro" historycznej tragedii. Plonem kilkuletniej pracy jest książka "Katyn: The Untold Story of Stalin's Polish Massacre", wydana w USA w 1991 r. W 2007 r jej nowa wersja została przetłumaczona w Polsce, gdzie stała się bestsellerem. Allen Paul pisze teraz powieść na motywach historii katyńskiej. Jej bohaterami są bojownicy polskiego ruchu oporu, którzy w późnej fazie wojny usiłowali w Krakowie wykraść Niemcom dokumenty o mordzie na polskich oficerach. Chodziło o to, by nie wpadły one w ręce Rosjan. Akcja - o której wciąż, jak mówi amerykański autor, niewiele wiadomo - niestety się nie udała. Zbierając materiały do nowej książki, Paul spędził kilka lat na stypendium Fulbrighta w Polsce. - Życie w Polsce było fantastyczne - wspomina. Powieść - jego pierwsza - ukaże się w polskim przekładzie jesienią przyszłego roku. Od kilku lat Paul mieszka znowu w rodzinnej Północnej Karolinie. Miał pod koniec dość Waszyngtonu, gdzie dominuje polityka. - W polityce amerykańskiej - mówi - coraz bardziej dominują pieniądze. Allen Paul jest od dziesięcioleci przekonanym Demokratą. Był zdegustowany konwencją Republikanów w Tampie na Florydzie. - Te skandowanie: U-S-A, U-S-A, te nieustanne gadanie o amerykańskiej "wyjątkowości", ten ślepy patriotyzm... Kocham swój kraj, uważam, że jesteśmy wyjątkowi pod niektórymi względami, ale nie zawsze mamy rację i nie jesteśmy najlepsi we wszystkim. Nasza edukacja, na przykład, szwankuje - mówi. Szczególnie irytuje go krytykowanie w USA Europy i przekonanie Amerykanów, że niczego nie mogą się od Europejczyków nauczyć. - We Francji, na przykład, jest lepsza ochrona zdrowia, niż w Ameryce. W Niemczech związki zawodowe są reprezentowane w zarządach przedsiębiorstw. Automatyczne odrzucanie takich rozwiązań to strzelanie sobie w stopę - mówi. Tymczasem studiuje materiały Congressional Research Service (Służba Badawcza Kongresu) w poszukiwaniu precedensów dla przypadków, gdy rząd USA przepraszał różne kraje za swoją politykę. - W 1994 r. prezydent Bill Clinton przeprosił za bierność swej administracji w obliczu ludobójstwa w Ruandzie. Clinton wyraził również skruchę w imieniu USA za wspieranie prawicowych, łamiących prawa człowieka rządów w Gwatemali - mówi. Czy może się to stać podstawą dla wyrażenia skruchy za tuszowanie sprawy Katynia?. Z Raleigh w Karolinie Północnej Tomasz Zalewski