Polska rakieta w kosmosie. Nasi naukowcy przyćmili Rosjan
Starty rakiet kosmicznych najczęściej kojarzą się z przylądkiem Canaveral, Bajkonurem albo bazą Wostocznyj na Dalekim Wschodzie. Do tego grona można dopisać leżącą na terenie Łeby Rąbkę. Polska miała tam kiedyś własny kosmodrom. W "Historii w Interii" opowiadamy o starcie rakiety, która doleciała do umownej granicy kosmosu.
Kwiecień 1965. Do Rąbki nad Bałtykiem przyjeżdżają trzej inżynierowie, którzy szukają miejsca dla polskiej bazy rakiet - pierwszego w naszym kraju stałego kosmodromu. W pobliżu Łeby znajdują starą, poniemiecką infrastrukturę, która kiedyś służyła do wystrzeliwania rakiet V-2.
W tamtym czasie Państwowy Instytut Hydrologiczno-Meteorologiczny, który współcześnie przekształcił się w Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, prowadził pionierskie badania atmosfery na bardzo dużych wysokościach.
Było to możliwe dzięki opracowaniu serii rakiet wynoszących w niebo sondy badawcze. Urządzenia zostały opracowane w warszawskim Instytucie Lotnictwa, gdzie przygotowywali je między innymi inżynierowie Adam Obidziński i Jacek Walczewski, który w 1982 roku wydał książkę "Polskie rakiety badawcze". Dziś to świetne źródło informacji o spektakularnych osiągnięciach polskich naukowców - w tym wystrzeleniu rakiet Meteor. Jedna z nich przekroczyła granicę kosmosu.
Trudne początki
Polscy naukowcy zajmowali się badaniem atmosfery jeszcze przed wojną. W Tatrach przygotowywano start balonu "Gwiazda Polski", który miał się wznieść na wysokość 30 kilometrów. Podczas pierwszej próby niestety doszło do awarii. Drugi start uniemożliwiła inwazja Niemców w 1939 roku. Wojna przerwała badania na 20 lat.
W latach 50. Amerykanie ścigali się ze Związkiem Radzieckim o podbój kosmosu. W tej konkurencji wykorzystywano wielkie i ciężkie systemy rakietowe, oparte na wojennych konstrukcjach. Koncepcja polskich naukowców zakładała wykorzystanie małych rakiet, które pozwolą na zbadanie górnej atmosfery, która wówczas skrywała wiele tajemnic dla świata nauki.
Inżynier Walczewski brał w tych pracach udział od samego początku. Podobnie jak w wielu innych przypadkach polskiej historii, wielkie osiągnięcia zawdzięczamy wybitnym jednostkom i ich determinacji, a nie rozwiązaniom systemowym.
Od końca lat 50. testowano różne modele rakiet na Pustyni Błędowskiej. Wznosiły się na niewielkie wysokości, ale każdy kolejny start był zdobywanym doświadczeniem. Aż w 1964 roku udało się wystrzelić rakietę Meteor 1, która wzniosła się na wysokość 36 kilometrów.
Schemat działania był prosty. Rakieta leciała na wskazaną wysokość, uwalniała obłok metalowych dipoli, a następnie stacja radarowa na ziemi namierzała te odłamki w 30-sekundowych odstępach. Dzięki temu uzyskiwano dane o warunkach wiatru na dużych wysokościach.
Ambicje rosły i nasi naukowcy nie chcieli badać już tylko wiatru. Drugim etapem był pomiar temperatury. Do tego była potrzebna specjalna sonda, który wystrzelona w rakiecie zbierze dane na dużej wysokości, a następnie spadnie ze spadochronem na ziemię. Problem w tym, że Meteor-1 był konstrukcją za małą i za słabą do takiego zadania. Rozpoczęto prace nad większą rakietą.
Kosmodrom Rąbka
Do nowych badań potrzebne były środki i konsekwentny plan ich wykorzystania. Tutaj trzeba wspomnieć profesora Zdzisława Kaczmarka, który jako dyrektor naczelny PIHM zatwierdził pięcioletni program prac badawczo-rozwojowych na lata 1966-1970.
Oprócz opracowania rakiety, rozpoczęły się prace logistyczne - przede wszystkim polegające na znalezieniu miejsca do wystrzelenia nowej rakiety. "Potrzebna była stała baza, położona nad brzegiem morza, gdyż tylko obszar morski mógł stanowić strefę upadku rakiet o tak dużym zasięgi" - podkreślił w swojej książce inżynier Walczewski.
Sam kosmodrom w Rąbce zasługuje na chwilę uwagi, bo inwestycja była ewenementem w historii polskiej nauki. Projekt obiektu został opracowany na Politechnice Warszawskiej, a prace budowlane rozpoczęły się w 1967 roku. Obiekt otrzymał oficjalną nazwę - Stacja Sondażu Rakietowego Łeba.
Przede wszystkim zbudowano wyrzutnię z 14-metrową prowadnicą, umieszczoną na betonowej podstawie. Miejsce startowe było połączone torem szynowym z halą montażową.
Powstała też suwnica i bunkier magazynowy. Oprócz tego baza była wyposażona we własny agregat zasilający, stanowisko dowodzenia, stanowisko radarowe, a cały teren został ogrodzony.
Meteor 2
Jednocześnie opracowano rozwojową wersję polskiej rakiety - Meteor 2. Koszt jednostkowy był ośmiokrotnie większy od pierwszej konstrukcji. Rakieta miała ponad cztery metry długości, a jej masa startowa wyniosła ponad 400 kilogramów, z czego 200 stanowiło paliwo silnika głównego.
Pierwszy prototyp wystrzelono w 1968 roku. Szybko okazało się, że rakieta jest tak ciężka, iż za wolno "schodzi" z wyrzutni. Konstrukcja nie mogła osiągnąć zamierzonego pułapu 60 kilometrów.
Przez zbyt małą prędkość rakieta była podatna na niekorzystne działanie wiatru. Dlatego naukowcy postanowili zastosować rozwiązanie, którego nigdy wcześniej w Polsce nie stosowano.
Meteor 2 w wersji "K" otrzymał tzw. boostery, czyli silniki pomocnicze. Zastosowano jednostki z konstrukcji Meteor 1. Dzięki temu rakieta wznosiła się ze zdecydowanie większą prędkością, pokonując wcześniejsze ograniczenia. W sumie Meteory 2 w różnych odmianach wystrzelono 10 razy, w wersji "K" trzy razy. Najbardziej zaawansowany wariant osiągał pułap 90 kilometrów. Najważniejsza była ostatnia próba.
Polska leci w kosmos
7 października 1970 roku odbyły się dwa ostatnie starty konstrukcji Meteor 2.
Na kosmodromie uwijają się pracownicy stacji, ubrani w ciemne kombinezony i białe kaski z czerwonym paskiem. Na wyrzutni dumnie prezentuje się srebrny Meteor 2K z czerwoną szachownicą z statecznikach. Na stanowisku dowodzenia w bunkrze Jacek Walczewski jest gotowy do startu.
Odliczanie. Zapłon. Najpierw tylko silniki pomocnicze. Kiedy rakieta podnosi się o pięć centymetrów, włącza się silnik główny. Meteor odrywa się od wyrzutni z prędkością 35 metrów na sekundę.
Po dwóch sekundach od startu, na wysokości około 400 metrów, silniki pomocnicze kończą pracę i odrywają się od głównej części konstrukcji.
Po 120 sekundach od startu ładunki pirotechniczne odrzucają głowicę rakiety. Siła bezwładności wyciąga z konstrukcji sondę meteorologiczną oraz jej spadochron. Teraz swoją pracę mogą wykonać czujniki. Po pięciu minutach od startu sonda wraca na ziemię.
Co najważniejsze, podczas testów Meteor 2K osiągnął pułap 105 kilometrów. Według Międzynarodowej Federacji Lotniczej atmosferę ziemi i przestrzeń kosmiczną oddziela Linia Kármána na 100 kilometrach. Tak więc polska rakieta znalazła się w kosmosie.
Koniec programu Meteor
Mimo pomyślnych testów, opracowania wersji rakiety Meteor 3 oraz projektu Meteor 4, PIHM nie zdecydował się na kontynuowanie prac.
Badanie kosmosu na ternie bloku wschodniego odbywało się pod nadzorem radzieckiego Interkosmosu. Okoliczności zakończenia programu Meteor nie są do końca jasne, ale Polacy brali udział w pracach Rosjan od 1970 roku.
W 1974 roku Interkosmos opracował swoją rakietę meteorologiczną MMR-06. Była gorsza od Meteorów i uzyskiwała pułap jedynie 60 kilometrów. Mało tego, nasze rakiety początkowo wynosiły sondy RAMZES, które później zastąpiono urządzeniami SOMIT.
Te drugie były wykorzystywane także przez Rosjan i wynoszone przez rakiety MMR. Polskie Meteory przestały latać dokładnie wtedy, kiedy rozpoczęła się seryjna produkcja rosyjskich konstrukcji. W końcu nasze rakiety nie znalazły nabywców. Udało się jedynie wyeksportować do NRD pięć Meteorów 1 wraz z wyrzutnią.
Jacek Walczewski zajmował się później badaniami nad teledetekcją atmosfery. Jego zakład zlikwidowano w 2007 roku i zamieniono na Zakład Monitoringu i Zanieczyszczenia Powietrza. Tam Walczewski pracował już tylko na pół etatu i w 2010 roku odszedł na emeryturę. Zmarł w 2013 roku, w wieku 81 lat.
Co ciekawe, inżynier angażował się w działalność katolicką. Jeszcze w latach 70. był członkiem Synodu Duszpasterskiego Archidiecezji Krakowskiej, co z pewnością nie uszło uwadze ówczesnych władz.
Dziś jego osiągnięcia oraz innych polskich naukowców, którzy konstruowali polskie rakiety, można oglądać w Muzeum Wyrzutni Rakiet w Rąbce, gdzie w starym kosmodromie zachowano część polskich konstrukcji i ich rekonstrukcje.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!