A więc na dziś uważam tak: wydaje mi się, że zjawisko opisywane jako efekt klimatyczny albo globalne ocieplenie istnieje. Wydaje mi się, bo teoria "globalnej szklarni" i udziału w jej podgrzewaniu dwutlenku węgla z perspektywy laika wygląda wiarygodnie. Więc do jakiegoś stopnia przekonują mnie argumenty, że ma na to wpływ rozwój cywilizacji ludzkiej. Już w ubiegłym stuleciu ambicje narodowe naszych zachodnich sąsiadów dwukrotnie pozwoliły na dewastację dużych połaci najbardziej do tej pory rozwiniętego kontynentu. Z kolei w tak zwanym (z rosyjska) "międzyczasie" i później ambicje rozwojowe wschodnich sąsiadów doprowadziły do niewiarygodnej dewastacji ekologicznej sięgającej od Władywostoku po Rumunię czy Śląsk - wysychania jezior, rzek, zamieniania lokalnych chwastów w ponadkontynentalne przekleństwa, skażenia atomowego. A przecież mowa o dwóch najbliższych chatach po sąsiedzku, inna sprawa, że naszą ulokowano niezbyt fortunnie. Tak czy siak, trudno nie wierzyć w to, że człowiek, a szczególnie kilku ludzi, ma możliwość wpływać na zmiany globalne. Według Gore'a nas już nie powinno być Problem w tym, co do tej pory się do nas przebijało. Zaczął wiceprezydent USA z czasów Clintona - Al Gore, który przekonywał w 2007 roku, że w gruncie rzeczy do naszych, dzisiejszych czasów już nas nie powinno być. Miał być koniec świata. Wśród podstawowych środków zaradczych miało być między innymi pompowanie pieniędzy w fundację pana Ala i trzeba przyznać, że to akurat się działo, choć trudno stwierdzić, czy bezpośrednio dzięki temu udało się przetrwać gatunkowi homo sapiens. Al Gore otrzymał także pokojową Nagrodę Nobla, czego nie udało się uświadczyć po kilkunastu latach jego licznym następcom, w tym Grecie Thunberg. 16-letnia "rewolucjonistka" miała raczej proste przesłanie zawarte w historycznej frazie "how dare you", a także groźną minę, którą zmierzyła amerykańskiego prezydenta. Tym miała poruszyć posadami świata. Sorry, ale moimi posadami nie poruszyła. Za tym wszystkim przez cały czas szły gigantyczne fundusze, które miały służyć jedynej poprawnej wersji, a także temu, by "denializm", czyli "innomyślicielstwo" cenzurować lub wręcz karać. Kuriozalna kalka A co z drugą stroną? Też miała problem. Popatrzcie - spadł śnieg, więc tamci nie mają racji. Spadł deszcz, więc gdzie ten gorszy bilans wodny? Pożary - zdarzają się, wszystko zdarza się. A na dodatek wolny człowiek to ten, który nie wierzy. Ani w COVID-19, ani w zmiany klimatu. To ten kowboj, co nie daje się fotoradarom, katalizatorom na rurach wydechowych, pasom bezpieczeństwa w samochodach i nienawidzi komunikacji miejskiej. Ten, który pielęgnuje swoje prawo do posiadania broni i wie, że sport to samo niezdrowie i sama histeria. Niestety pod tym względem polska prawica spod znaku Konfederacji jest taka sama jak polska lewica spod znaku "Gazety Wyborczej" - jest kuriozalną kalką swojego odpowiednika na Zachodzie, szczególnie w USA. Polskie kopalnie są złe, niemieckie już nie Teraz, na dniach, jest więc czas klimatystów, bo są pożary i upały w Europie. A widzicie - to przez klimat. Potem ochłodzi się, bo kiedyś musi. Triumfować będą antyklimatyści: - i co ochłodziło się, pada, zimno, gdzie wasz efekt? - będą pytać. I tak w koło Macieju. Tyle że oczywiście ci pierwsi są o wiele silniejsi. I w kwestie klimatyczne wprzęgli politykę państw. A ta rządzi się swoimi prawami i z reguły w końcu podporządkowuje sobie inne sprawy. Polskie kopalnie są złe, niemieckie już nie. Polski atom będzie dobry, ale pod warunkiem, że zarobią na nim Francuzi, jeśli jednak zarobią tylko oni, to może okazać się nieekologiczny i niebezpieczny dla Amerykanów. Nasz węgiel, podobnie jak praworządność, to szczególny problem dla europejskiej komisarz, która jest z Czech i jest związana z tamtejszą oligarchią finansową. I tak dalej. Nieustannie to ćwiczymy i trzeba być naprawdę naiwnym by uwierzyć, że chodzi w tym o klimat. Tak więc wydaje mi się, znowu to podkreślam, bo na kwestiach naukowych po prostu się nie znam, że mamy do czynienia z rzeczywistym problemem. Rzeczywistymi i gwałtownymi zmianami wywołanymi przez człowieka mogącymi negatywnie wpłynąć na jego przyszłość. Tyle że przy okazji promuje się dość prostacką ideologię, a przede wszystkim kręci się swoje lody. No może my Polacy akurat ich nie kręcimy, nie wykorzystujemy tematu, bo jesteśmy zbyt skupieni na tym, by powybijać się nawzajem, korzystając z wszystkich dostępnych wewnętrznych i zewnętrznych sił. Więc w sumie nic nowego.