Nie tylko pieniądze
Stratedzy ekonomiczni obecnej ekipy rządzącej zdali sobie sprawę, że szumnie zachwalany program budowy mieszkań na wynajem nie powiedzie się bez uproszczenia i ułatwienia takiego najmu, w tym eksmisji lokatorów niewywiązujących się z jego warunków. Oczywiście, gdyby przepisy pozwalające na łatwiejsze usuwanie niewygodnych czy niesolidnych lokatorów wprowadziła inna ekipa rządząca, rozmaite trolle i boty zostałyby zaangażowane do zmasowanej kampanii protestu i przedstawiania całej sprawy jako kolejnej krzywdy zadawanej Polakom przez arogancką i bezduszną władzę. Obecnie, poza jękami dobiegającymi z lewicowego marginesu, wielkiego oporu nie ma. Opozycja liberalna zdaje sobie sprawę, że te decyzje oznaczają rozwiązanie cudzymi rękami (parlamentarzystów, którzy podnieśli je w głosowaniu oraz prezydenta, który złożył swój podpis pod ustawą) problemów, które wcześniej czy później i tak trzeba byłoby rozwiązać aby rynek mieszkaniowy mógł rozwijać się szybciej i sprawniej.
Ale nadmierna dotychczas ochrona lokatorów to nie jedyna przeszkoda stojąca na drodze do rozwoju rynku wynajmu mieszkań, ochrony i powiększania zasobów lokalowych oraz ogólnej poprawy sytuacji mieszkaniowej w Polsce. Polacy nie chcą mieszkać w wynajmowanych, lecz we własnych. Powody tego tkwią w kulturze, zatem nie ma możliwości zmiany tych skłonności i nawyków samymi bodźcami materialnymi i regulacjami prawnymi.
Najwyższy w Europie odsetek obywateli mieszkających w lokalach wynajmowanych wykazują Austria, Szwajcaria, Niemcy i Dania. Ponieważ to równocześnie jedne z najbogatszych państw europejskich, zatem oczywiste jest, że nie bieda jest powodem niskiego u nich udziału ludności posiadającej mieszkania na własność. Są to społeczeństwa o głęboko zakorzenionych tradycjach mieszczańskich, a w zakresie tychże mieści się wynajmowanie lokum w mieszczańskich kamienicach i miejskich budynkach.
Polacy, jak wiadomo, są w przeważającej większości pochodzenia chłopskiego i ukształtowani przez kulturę wiejską. A na wsi nie mieszka się w wynajmowanym, lecz swoim. W cudzym mieszkali tylko parobkowie. Polak czy Polka rozpoczynający dorosłe życie, zwłaszcza wchodzący w związek małżeński, słyszą więc często pytanie czy mają już mieszkanie i nie chodzi o to czy mają gdzie mieszkać, zatem czy już coś wynajęli.
Mieszkanie u kogoś, w cudzym, wynajmowanym, wielu Polaków uważa nie tyko za uwłaczające, ale i nierozsądne. Właściciel traktowany jest jak wyzyskiwacz, a płacenie mu jak frajerstwo. Przecież te pieniądze można przeznaczyć na spłatę raty za kredyt hipoteczny zaciągnięty na kupno własnego mieszkania. Nawet jeśli jego spłata potrwa kilkadziesiąt lat, a w tym czasie zostanie się przywiązanym do zakupionego mieszkania jak niegdyś chłop do ziemi.
Słabo w Polsce rozwiniętą kulturę mieszczańską, w tym kulturę najmu mieszkań, podobnie jak wiele innych przymiotów rozwiniętej cywilizacji, zniszczył socjalizm, głoszący i uprawiający doktrynalną walkę z "burżuazyjnymi przeżytkami". Tzw. szczególny tryb najmu (przymusowe dokwaterowywanie lokatorów do mieszczańskich kamienic), administracyjne regulowanie czynszów, przydzielanie mieszkań po uważaniu władzy, pseudospółdzielczość mieszkaniowa, potworna korupcja i inne patologie temu towarzyszące, to dziedzictwo, z którym trudno się uporać, a wciąż wpływające na stosunki mieszkaniowe w Polsce. To właśnie te patologie i liczne wciąż relikty socjalizmu - a nie tylko zaprowadzony po 1989 roku kult własności prywatnej, jak zarzucają lewicowcy - sprawiają, że Polacy tak usilnie dążą do posiadania własnych mieszkań. W rezultacie mamy jeden z najniższych w Europie wskaźnik mieszkań przypadających na liczbę obywateli, ale jeden z najwyższych odsetek mieszkań własnościowych. Tylko 5 proc. Polaków mieszka w wynajmowanych wolnorynkowo.
Pierwsze pytania jakie padły po ogłoszeniu przez rządzącą obecnie ekipę programu wsparcia budowy mieszkań na wynajem (pod szumną nazwą "mieszkanie+") dotyczyły kryteriów przydzielania takich mieszkań, sposobu pozbywania się lokatorów niepłacących czynszu bądź dewastujących przydzielony lokal, możliwości dziedziczenia prawa najmu oraz wykupu mieszkania na własność. A więc odzwierciedlały i ujawniały najważniejsze anomalie i patologie systemu mieszkaniowego w Polsce. Ułatwienie eksmisji łagodzi tylko jedną z nich.
Rozwój budownictwa mieszkaniowego w naszym kraju jest więc nie tylko problemem materialnym (dotyczącym źródeł finansowania), ale także kulturowym. Upowszechnienie kultury wynajmu mieszkań wymaga wsparcia władz publicznych, ale nie materialnego, lecz prawnego. Stosunki najmu - każdego, nie tylko tzw. instytucjonalnego - muszą być klarowne i przejrzyste, a procedury proste i łatwe. To wymaga wyeliminowania tych patologii i anomalii, które pozostały po komunizmie, a przez część środowisk lewicowych, stowarzyszenia lokatorskie czy niektórych aktywistów miejskich są kultywowane i bronione.