Ogień na składowisku opon w Wilkowie niedaleko Złotoryi pojawił się 17 czerwca. Służby zgłoszenie o pożarze otrzymały około godziny 4 nad ranem. Od tamtego momentu nieprzerwanie trwa akcja gaśnicza, bo sytuacji wciąż nie udało się do końca opanować. Pożar opon pod Złotoryją. Straż wciąż dogasza pogorzelisko O postępach w wyjątkowo skomplikowanej akcji gaśniczej czytamy w mediach społecznościowych na profilu Złotoryja 112. Z wtorkowej aktualizacji dowiadujemy się, że "nikt nie potrafi odpowiedzieć, jak długo potrwa jeszcze gaszenie składowiska opon". Dlaczego? Największym utrudnieniem jest fakt, że zgromadzone na obszarze stosy opon wznosiły się nawet na wysokość sześciu metrów. Oznacza to, że w wielu miejscach ogień wyeliminowany jest tylko częściowo, a służby mają problem z dotarciem do głębszych warstw. W całkowitym dogaszeniu pożaru nie pomogły nawet duże opady deszczu. Pracę straży wspomagają koparki, które rozgarniają opony, jednak - jak podkreśla lokalny serwis - jest to etap najbardziej czasochłonnych działań. Co więcej, uwagę warto zwrócić też na warunki, w jakich pracują strażacy. Dolny Śląsk: Straż walczy z pożarem już od 11 dni Ubrani w kombinezony i zaopatrzeni w sprzęt do ochrony dróg oddechowych (całość waży około 25 kg) pracują maksymalnie przez 30 minut, po czym muszą wrócić i zrobić przerwę. Działania trwają 24 godziny na dobę.Zaraz po tym, jak płomienie opanowały składowisko, w akcji udział brało 35 zastępów straży pożarnej. Obecnie w akcji udział bierze prawie 20 zastępów.Z uwagi na długość i intensywność działań na pogorzelisku koszty będą zapewne gigantyczne. W sprawie toczy się także śledztwo, które prowadzi prokurator rejonowy w Złotoryi. Wszczęte śledztwo dotyczy wywołania pożaru i spowodowania niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi oraz zanieczyszczenia środowiska naturalnego. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!