Jak po południu relacjonowała reporterka Polsat News Patrycja Nawrocka, przed komisariatem zgromadziło się około 300 osób. W kierunku budynku policji oraz funkcjonariuszy poleciały różne przedmioty, m.in. jaja, butelki i kamienie. - Manifestujący twierdzą, że przyszli, by protestować przeciwko brutalności policji - mówiła dziennikarka Polsat News. Część manifestantów przyniosła znicze, które zapalili przed komendą. Pod adresem funkcjonariuszy wykrzykiwali m.in. "Mordercy". Protestujący rzucali też jajkami, a po pewnym czasie także kamieniami w elewację budynku komendy. W pewnym momencie tłum ok. 30 osób zaczął szturmować wejście do budynku. Policjanci użyli wobec nich gazu łzawiącego. W odpowiedzi manifestujący zaczęli rzucać w kierunku policjantów oraz budynku butelkami. Wybite zostały szyby. Policjanci, wyposażeni w tarcze i broń gładkolufową, którzy wcześniej stali za bramą, wyszli przed nią i uformowali szyk. W ich stronę ponownie rzucone zostały kamienie, butelki a także kostki brukowe. Odpalono race. Manifestanci podpalili też kontener na śmieci, który następnie próbowali popchnąć w stronę budynku komendy. W czasie zamieszek policjanci kilkukrotnie oddali strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej. Wielokrotnie apelowali też przez megafon o rozejście się. Na ulice wyjechała policyjna polewaczka. Po pewnym czasie manifestanci zaczęli się rozbiegać. W stosunku do osób, które wybiegały z tłumu w kierunku policjantów, użyto broni gładkolufowej. - Zatrzymanych zostało pięć najbardziej agresywnych osób w związku z popełnionymi przestępstwami. Mieliśmy tutaj do czynienia z sytuacjami takimi jak podpalenie koszy, mienia policyjnego, czy z próbą podpalenia drzwi wejściowych do komendy, tak więc agresja tego tłumu jest naprawdę bardzo duża - przekazał po godz. 20 podkom. Wojciech Jabłoński z biura prasowego dolnośląskiej policji. Ok. godz. 21 liczba zatrzymanych wzrosła do 30. Jabłoński dodał, że w stronę policjantów rzucone zostały nie tylko kamienie i cegłówki, ale także koktajle Mołotowa. Poszkodowanych zostało kilku funkcjonariuszy. - Mieliśmy także do czynienia z sytuacją, w której wezwani na miejsce strażacy zostali obrzuceni kamieniami i nie byli w stanie przeprowadzić czynności związanych z ugaszeniem ognia. Podobnie karetka pogotowia, która zjawiła się na miejscu by pomóc poszkodowanym niestety nie została wpuszczona przez demonstrujących - mówił policjant. Jak przekazał, sytuacja na miejscu w dalszym ciągu jest dynamiczna. - Manifestujący uformowali grupki, które się przemieszczają w różne miejsca i atakują funkcjonariuszy. Na miejscu jest też zespół antykonfliktowy, który próbuje rozmawiać z tłumem i uspokoić emocje. Cały czas dochodzi jednak do agresywnych zachowań, które są podsycane przez grupki chuliganów - powiedział podkom. Jabłoński. Policjantów z Lubina wsparli także funkcjonariusze z oddziału prewencji we Wrocławiu, a także policjanci z Głogowa i Polkowic. Reakcja na kontrowersyjną interwencję Mieszkańcy pojawili się przed komendą po tym, gdy w mediach społecznościowych zamieszczono nagranie z interwencji na ulicy Traugutta w Lubinie. Widać na nim, jak policjanci próbują obezwładnić mężczyznę i umieścić go w radiowozie. Mężczyzna próbuje się wyrwać, krzyczy i wzywa pomocy. Funkcjonariusze doprowadzają go do auta - na nagraniu widać, że już wtedy brakuje mu sił.Następnie przy próbie umieszczenia w aucie mężczyzna osuwa się na jezdnię. W międzyczasie policjantka obecna na miejscu odbiega. Trzej mężczyźni pozostają przy zatrzymanym, który przestaje się ruszać. Zaczynają poklepywać go po twarzy, ten jednak nie reaguje. Drugie nagranie Reporterzy Polsat News dotarli do kolejnego nagrania. Tym razem pochodzi ono z monitoringu przy ulicy Traugutta. Na wideo widać, jak podczas interwencji policjantów na miejsce przyjeżdża kolejny radiowóz, a póżniej karetka. - Ratownicy nie podejmują żadnej akcji ratowniczej - zauważyła reporterka. Rodzina zmarłego oskarża policję - Przyjechała policja, obezwładnili go, trwało to 30 minut, przez ten czas go męczyli, przyjechała karetka i dalej wersje są różne. Jedni twierdzą, że zmarł w karetce, inni że po dwóch godzinach w szpitalu. Po rozmowie z panią na SOR stwierdzili, że przywieźli zwłoki. To był bezproblemowy człowiek, zero agresji. To on się bał, był przestraszony, jak człowiek na niego huknął. Rzucili go jak zwłoki, jak świniaka nieżywego. 25 minut go dusili kolanem, ręce powyginane, chłopak 65 kg ważył, a czterech policjantów - mówił Polsat News jeden z członków rodziny. Z informacji Polsat News wynika, że policja próbowała odebrać rodzinie telefony, na których mogły znajdować się nagrania z interwencji. "Agresywny i pobudzony" "Lubińscy policjanci zostali wezwani na miejsce, gdzie agresywny i pobudzony mocno mężczyzna miał rzucać kamieniami w okna zabudowań. Na numer alarmowy zadzwoniła matka mężczyzny, która zaznaczyła, że syn nadużywa narkotyków. Wobec agresywnego i pobudzonego mieszkańca Lubina funkcjonariusze użyli chwytów obezwładniających oraz kajdanek. W związku z jego irracjonalnym zachowaniem i podejrzeniem, że może znajdować się pod wpływem narkotyków, na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe" - czytamy w komunikacie umieszczonym na stronie dolnośląskiej policji. Według informacji przekazanych przez policję funkcjonariusze po przyjeździe na miejsce próbowali uspokoić i wylegitymować mężczyznę, który nie reagował na polecenia. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie interwencji w Lubinie. O sprawie poinformowana została także komórka kontrolna KWP we Wrocławiu. Trwają czynności dotyczące ustalenia przebiegu interwencji. Poseł chce wyjaśnień Do sprawy w sobotę odniósł się lubiński poseł KO Piotr Borys, który zamieścił na Twitterze wideo z interwencji policji. "Te sprawę należy wyjaśnić. Nie żyje młody człowiek, mieszkaniec Lubina. Film jest dostępny w sieci. Będę interweniował w Komendzie Policji w Lubinie, aby sprawdzić wszystkie okoliczności" - napisał. Według parlamentarzysty zgon mężczyzny nastąpił wcześniej - nie, jak podała policja, w szpitalu. "Nie jest prawdą komunikat Policji Wojewódzkiej we Wrocławiu. Wg informacji dyrekcji szpitala zgon młodego lubinianina nastąpił w karetce przed przyjazdem do szpitala. Będę pytał o filmy z kamer policjantów i podduszanie w interwencji" - czytamy. Reporterka Polsat News dotarła do nieoficjalnych informacji mówiących, że w lubińskim szpitalu w piątek w ogóle takiego pacjenta nie było. Według ustaleń dziennikarki, sekcja zwłok Bartka już się odbyła. Do tej pory nie podano jednak przyczyny śmierci mężczyzny. Poseł Borys zamieścił na Twitterze zdjęcie dokumentu, który skierował do Komendy Powiatowej Policji w Lubinie. Polityk pyta m.in. o to, jaka była podstawa prawna i faktyczna interwencji funkcjonariuszy oraz jaka jest wstępna przyczyna zgonu lubinianina.