Na konferencji prasowej minister Przemysław Czarnek i wiceminister Dariusz Piontkowski przekonywali, że są to jedynie wyjściowe propozycje do rozmów, a żadna decyzja w tej sprawie nie zapadła. Nie przedstawili ich jednocześnie opinii publicznej, a jedynie wysłali podmiotom, z którymi będą dyskutować na początku przyszłego tygodnia. Dokument zakłada zmiany w pięciu obszarach: czas pracy nauczycieli, wynagrodzenia, awans zawodowy, ocena pracy i urlop wypoczynkowy. Przyjrzyjmy się każdej z nich. Główna, i wzbudzająca największe emocje, zmiana dotyczy podwyższenia tygodniowego obowiązkowego wymiaru godzin zajęć nauczycieli o dwie godziny, z wyjątkiem nauczycieli wychowania przedszkolnego. Zwiększenie pensum, bo tak to się nazywa, to propozycja, która pojawiła się jeszcze podczas strajku nauczycieli w 2019 roku. Wówczas organizacje związkowe wyśmiały ten pomysł, bo większe pensum oznacza, że nauczycielski etat wynosiłby najczęściej 20 godzin tablicowych tygodniowo, a nie jak teraz 18. Resort tłumaczy, tak jak dwa lata temu, że większe pensum wiązałoby się z podwyżkami. Mogłoby też jednak oznaczać zwolnienia lub pracę na niepełnym etacie. Świadczy o tym choćby jeden z zapisów w dokumencie: "zwiększenie pensum będzie się wiązało z ruchami kadrowymi, w związku z powyższym proponuje się w 3-letnim okresie przejściowym zastosowanie działań osłonowych dla nauczycieli, dających możliwość elastycznego przechodzenia na nowy system" - czytamy. Ciekawym pomysłem jest mocniejsze zagospodarowanie nauczycieli, którzy nie muszą na co dzień tak bardzo przygotowywać się do zajęć. Nauczyciele wychowania fizycznego, muzyki i plastyki mieliby obowiązek przeprowadzania dwóch lekcji dodatkowych tygodniowo, np. zajęć rozwijających zainteresowania. W ślad za zwiększeniem pensum miałyby pójść wyższe wynagrodzenia. Kluczowy zapis dotyczy powiązania zarobków nauczycieli z płacą minimalną. Obecnie nauczyciele stażyści otrzymują wynagrodzenie zasadnicze w wysokości 100-105 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę. Po zmianach mnożnik ten miałby wynosić ok. 125 proc. minimalnego wynagrodzenia. Jak w praktyce miałoby to wyglądać? Wynagrodzenia wzrosłyby o ok. 400-450 zł brutto. Na pensję nauczyciela miałyby natomiast składać się: wynagrodzenie zasadnicze, dodatek za wysługę lat, godziny ponadwymiarowe i doraźnych zastępstw, wynagrodzenie za pełnienie powierzonych funkcji, dodatek za specjalizacje zawodowe, dodatek za warunki pracy, dodatek motywacyjny, inne składniki wynikające ze stosunku pracy, jak np. nagrody. Nowością byłoby wprowadzenie dodatku za specjalizacje zawodowe - proponuje się dodatek za dwie specjalizacje możliwe do uzyskania po osiągnięciu stopnia nauczyciela dyplomowanego. Jednocześnie tzw. "dodatek wiejski" miałby zostać określony kwotowo, a nie procentowo. Jednocześnie zniknęłyby środki przeznaczone dla młodych nauczycieli "na start", a w zamian mieliby oni wyższe wynagrodzenie zasadnicze. Resort chce też zmienić zasady tzw. awansu zawodowego. Przypomnijmy, że to od stopnia awansu zależy wynagrodzenie. Ministerstwo chce zlikwidować stopnie stażysty i kontraktowego i zastąpić je "okresem wprowadzenia do zawodu nauczyciela", który miałby wynosić przynajmniej cztery lata. Stopnie mianowany i dyplomowany pozostają bez zmian. Mniejsze zmiany dotyczą oceny pracy nauczycieli i urlopu wypoczynkowego. Ocena pracy miałaby być wystawiana przed uzyskaniem każdego stopnia awansu zawodowego oraz stopnia specjalizacji zawodowej, przy ubieganiu się o pełnienie określonych funkcji. Urlop miałby zostać określony na 50 dni roboczych - wyłącznie w momencie dni wolnych od zajęć dydaktycznych. O proponowanych zmianach w Karcie Nauczyciela strona rządowa będzie rozmawiać m.in. ze związkami zawodowymi w najbliższy wtorek 18 maja. Łukasz Szpyrka