Pisaliśmy już wielokrotnie, że niezależnie od nacisków prasy i polityków główny inspektor pracy Katarzyna Łażewska-Hrycko wzbrania się przed opublikowaniem raportu o nieprawidłowościach w kierowanej przez siebie instytucji. Dotąd nie powiadomiła też organów ścigania, chociaż we wnioskach przedstawionych w dokumencie jego autorzy zalecają "dodatkową opcję" złożenia zawiadomienie do CBA. Wiceprzewodnicząca Rady Ochrony Pracy Izabela Katarzyna Mrzygłocka z PO wielokrotnie dopominała się o ujawnienie raportu przygotowanego już pod koniec 2020 r. Ostatnim razem podczas wspólnego posiedzenia sejmowych Komisji do Spraw Kontroli Państwowej i Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. W odpowiedzi na pytanie wiceszefowej organu nadzorującego PIP, Łażewska-Hrycko oświadczyła, że raport nie zostanie udostępniony w całości. - Ten raport jest oczywiście istotny (...). Natomiast podkreślałam też wielokrotnie, że nie jest dla mnie priorytetowy. Jak będziemy mieli już całościową analizę materiału, przedstawię jego wyniki - powiedziała szefowa PIP. Zapewniła też, że wnioski (z raportu - red.) "nie są adekwatne do tego, o czym mówią posłowie oraz media". - Przynajmniej w tych zagadnieniach związanych z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym - podkreślała. I chociaż Katarzyna Łażewska-Hrycko konsekwentnie nie chce ujawnić materiałów odnoszących się do grzechów jej poprzednika (chodzi o Wiesława Łyszczka - red.), sama ma teraz sporo na głowie. Tym bardziej, że bezradni pracownicy OIP w Opolu, kierowanym przez Arkadiusza Kapuścika, zdecydowali się poinformować o swoich problemach Radę Ochrony Pracy i posłów. Jak mówią, zrobili to ze względu na bezczynność szefowej PIP. Ich sprawy dotyczą nie tylko czasów Łyszczka, ale także samej Łażewskiej-Hrycko. Żeby zweryfikować informacje, Interia zapoznała się z dokumentami, a także odbyła wiele rozmów z szefostwem, pracownikami, bądź byłymi pracownikami Okręgowego Inspektoratu Pracy w Opolu. Większość naszych informatorów obawia się ujawnić swoje nazwisko, chociaż wszystkie są znane redakcji. Rozmowa dyscyplinująca W opolskim inspektoracie pracy zrobiło się nieprzyjemnie, kiedy ktoś doniósł na Tomasza Krzemienowskiego. Żona zastępcy okręgowego inspektora pracy w Opolu dostała anonimową informacje o jego rzekomym romansie z jedną z pracownic. Chociaż sprawcy nie ustalono, kierownictwo wezwało na rozmowę dyscyplinującą jedną z pracownic. Jak dowiedziała się Interia, dyskusja na temat donosu odbyła się w obecności Arkadiusza Kapuścika oraz Moniki Krawczyk, która, podobnie jak Krzemienowski, jest zastępcą okręgowego inspektora pracy. Był lipiec 2020 r., miesiąc później, po tekstach Interii, Wiesław Łyszczek złożył wypowiedzenie z funkcji szefa PIP. Udało nam się dotrzeć do pracownicy, która odbyła rozmowę z szefostwem. - Tomasz Krzemienowski oskarżył mnie wówczas o rozsiewanie plotek na temat jego rzekomego romansu z panią S. Zacytował też bulwersującego maila, który trafił do jego żony - słyszymy. - Powiedziałam mu, że wszyscy o tym mówią w pracy, a mnie jego życie prywatne nie interesuje. Nikt nie słuchał moich argumentów, zastraszano mnie zgłoszeniem sprawy na policję. Popłakałam się - dodaje nasza rozmówczyni, która krótko po rozmowie z kierownictwem zwolniła się z pracy. Oddajmy głos drugiej stronie: - Nic nie mam do pani K. Od naszej kadrowej dostałem informację, że rozsiewa po okręgu na mój temat dość szkaradne plotki. Wiem, bo pani K. opowiadała te historię właśnie jej. Dlatego informacja była z pierwszej ręki - tłumaczy Interii Krzemienowski. Jak mówi, chciał załatwić sprawę "tak, jak powinno się to robić". - Chciałem zapytać ją, dlaczego to robi. Miało to związek z tym, że tuż wcześniej moja żona otrzymała anonim, do swojego miejsca pracy, który w swojej treści dokładnie odzwierciedlał te plotki, co do których pani K. wypowiadała się na mój temat. Pracownica zareagowała tak, że złożyła prośbę o rozwiązanie umowy za porozumieniem stron - dodaje wiceszef opolskiego OIP. Osoba, która zdecydowała się na rozmowę z Interią, zdaje sobie sprawę, że po publikacji tekstu kierownictwo będzie doskonale wiedziało, kim jest. Nie chce jednak odpuszczać. Była zmuszona poddać się terapii i ciężko odchorowała to, co spotykało ją w biurze. - Po tym wszystkim przestałam być człowiekiem, którym byłam. Czułam, że to moja wina, że zrobiłam coś złego. Terapeutka później mi wytłumaczyła, jak zostałam potraktowana. Przecież nikt nie miał do mnie pretensji, bo powiedziałam coś petentowi. Chodziło o prywatną sprawę - nie ukrywa żalu nasza rozmówczyni. Nagroda za brak ocen O tym, jak zdesperowani mogą być pracownicy opolskiego OIP, świadczy fakt, że nawet pisząc skargi, nie boją się podpisać pod nimi własnym nazwiskiem. Do tego grona należy inspektor Krystyna Ryszawska (imię i nazwisko zmienione - red.), która wniosła nawet o wszczęcie procedury antymobbingowej. Chociaż wciąż pracuje w inspektoracie, w swoim piśmie skarży się na zastraszanie, poniżanie, a przede wszystkim zaniżanie ocen kwalifikacyjnych i nagród. W tej konkretnej sprawie inspektorzy z OIP w Opolu skonfliktowani z kierownictwem podają w wątpliwość prawdziwość kart analizy dokumentacji z kontroli przeprowadzanych przez Ryszawską. To na ich podstawie powinna być oceniona praca pani inspektor. W czerwcu 2019 r. nadinspektor Dawid R., który kierował zespołem Ryszawskiej, powiedział jej, że dokumentacja została zniszczona. Po siedmiu dniach okazało się jednak, że... papiery się znalazły. Mówi jeden z opolskich inspektorów: - W naszej opinii zostały dorobione później. Zorientowaliśmy się, bo dokumentacja w formie elektronicznej jest zrzucana na serwer. Dopiski odręczne, takie jak zastrzeżenia kontrolowanego pracodawcy, nie. Ocena, którą wystawił nadinspektor, różniła się od stanu faktycznego. Brakowało wniosków pisanych odręcznie - słyszymy. Nasz rozmówca wskazuje, że nadinspektor R. powinien regularnie wystawiać oceny inspektorowi ze swojego zespołu. Pracownik powinien z kolei zapoznać się z oceną wystawioną przez szefa. - R. nie robił tego w ogóle. Dlatego w czerwcu 2019 r. dostał upomnienie. Co ciekawe, kilka miesięcy później otrzymał nagrodę. Za czasów Wiesława Łyszczka nikt nic nie zrobił ze sprawą. Dopiero Katarzyna Łażewska-Hrycko stwierdziła, że nie doszło do uchybień. Nie podała jednak ani zdania uzasadnienia. To błędna decyzja - mówi informator Interii. Interii udało się dotrzeć do listy nagród okręgowego inspektora pracy i podwyżek, które dotyczą OIP w Opolu. Z dokumentów wynika, że 13 czerwca 2019 r. nadinspektor Dawid R. dostał upomnienie. Jednak trzy miesiące później wypłacono mu nagrodę w kwocie 5,7 tys. zł. Dlaczego? Nasi rozmówcy twierdzą, że R. należy do ulubieńców kierownictwa, ale władze opolskiego inspektoratu nie chcą mówić o nagrodach czy karach, zasłaniając się przepisami. Bo informacje o karach porządkowych to poufne dane. - Nikt nie dostał nigdy nagrody w kwocie 5,7 tys. zł. Bo nagroda maksymalna wynosi 5 tys. zł - wbrew temu co zapisano w dokumentacji - powiedział nam Krzemienowski. W Głównym Inspektoracie Pracy ustaliliśmy, że średnia wysokość nagrody we wrześniu 2019 r. to 4 tys. zł. Szef też skarży się na mobbing Po tym jak Interia napisała po raz pierwszy o niepokojących doniesieniach z OIP w Opolu, Katarzyna Łażewska-Hrycko zabroniła tamtejszym inspektorom dorabiać poza firmą - głównie chodzi o prowadzenie szkoleń, co jest najpopularniejszą formą dodatkowego zarobku. Dla inspektorów pracy to duży cios, bo współpraca z podmiotami zewnętrznymi pozwala im wzmocnić budżet nawet o kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Otrzymaliśmy także wiadomość podpisaną przez inspektora Sebastiana Starnawskiego, który jest jednoznacznie kojarzony z kierownictwem urzędu. Uważa, że zabranianie inspektorom prowadzenia dodatkowych szkoleń to niesłuszna decyzja. "Pragnę nadmienić, iż nasz okręg ma od kilku lat jedne z najlepszych wyników. Oczywiście nie w liczbach bezwzględnych, lecz w przeliczeniu na jednego inspektora pracy" - czytamy. Inspektor zgodził się na publikację swojego nazwiska. Podał też Interii nazwiska swoich kolegów, którym nie podobają się poczynania kierownictwa. W jego opinii nie są wiarygodni ze względu na konflikty z szefostwem okręgu. Niektórzy mają też być związani ze sobą prywatnie. - Dość powiedzieć, że Ryszawska zrobiła specjalizację i jako jedyny inspektor w całym kraju, przez pięć lat, przeprowadziła w tym obszarze zaledwie jedną kontrolę. Nie przepracowywała się - przekazał Interii Starnawski. Z kolei Krzemienowski powiedział nam, że przez problemy w pracy trafił na oddział kardiologiczny. Jak usłyszeliśmy, zwrócił się też do Głównego Inspektoratu Pracy w sprawie mobbingu: - Stałem się obiektem ataku grupy byłych pracowników. Jedna z tych osób kierowała pod moim adresem groźby karalne, sprawą zajmuje się prokuratura. Usłyszałem, że zostanę zniszczony, nie tylko zawodowo. Trwa to już długie miesiące - twierdzi. O zarzuty względem opolskiego OIP-u zapytaliśmy też Arkadiusza Kapuścika, okręgowego inspektora pracy. - Jest grupa byłych pracowników, którzy chcieliby, żeby było gorąco. Mają konflikt prawny albo formalno-prawny i rachunek krzywd do wyrównania z inspektoratem - przekazał. - Co do zasady, nie będę się wypowiadał. Główna inspektor pracy powiedziała, że powinniśmy się kontaktować przez rzecznika. To kwestia dobra Państwowej Inspekcji Pracy - oświadczył. Jakub Szczepański