Po tekście Interii Elżbieta Witek naciska szefową PIP
Czarne chmury nad Katarzyną Łażewską-Hrycko. Szefowa Państwowej Inspekcji Pracy, która miała zaprowadzić porządek w instytucji po rządach Wiesława Łyszczka, musi się teraz tłumaczyć. Ma ujawnić, dlaczego o nieprawidłowościach opisanych przez Interię do tej pory nie powiadomiła CBA i prokuratury. Wyjaśnień zażądała marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
Antydatowanie dokumentów, zatrudnianie po znajomości, nepotyzm, wyższe pensje dla faworytów szefa czy nagroda w kwocie 20 tys. zł, którą Wiesław Łyszczek przyznał sam sobie - to tylko ułamek zarzutów pod adresem byłego kierownictwa PIP. Kiedy Interia opisała sprawę, zareagowali politycy PiS. Łyszczek został zmuszony do odejścia, a jego miejsce zajął Andrzej Kwaliński.
To właśnie Kwaliński powołał specjalny zespół kontrolny, który miał zbadać poczynania poprzednika. Raport ukończono w połowie października 2020 r., a ówczesny szef PIP obiecywał jego udostępnienie. Dokumenty miała dostać Izabela Katarzyna Mrzygłocka z PO, która od lat monitoruje sprawy inspekcji. Z deklaracji jednak niewiele wyszło, bo Kwaliński nagle zmarł. Niedługo później zastąpiła go Katarzyna Łażewska-Hrycko i sprawa utknęła.
W Interii pisaliśmy, że udało nam się dotrzeć do części dokumentów przygotowanych przez urzędników PIP. "(Należałoby - red.) rozwiązać stosunki pracy z Wiesławem Łyszczkiem i Bogdanem Drzastwą z dodatkową opcją zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw CBA i prokuratury" - zapisano we wnioskach do raportu, które widzieliśmy. Warto pamiętać: urzędnicy sprawdzali ledwie ostatni miesiąc działalności odchodzącego w niesławie szefa PIP. A ten był głównym inspektorem pracy przez trzy lata.
Z naszych informacji wynika, że od 1 września Wiesław Łyszczek spokojnie przeszedł na emeryturę. Bogdan Drzastwa, były wiceszef PIP, trafił zaś "na zesłanie" do jednego z Okręgowych Inspektoratów Pracy jako nadinspektor.
Rzecznik robi, co może
Posłowie opozycji od dawna zabiegają o ujawnienie raportu, który kierownictwo PIP ukrywa zarówno przed służbami, prasą jak i politykami. - Postępowanie wyjaśniające nie zostało jeszcze zakończone. Przybliżony termin jego zakończenia (...) szacuje się na koniec roku 2021 r. - przekazał Interii Juliusz Głuski, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Pracy. Podkreśla przy tym, że audyt "przyniósł oczekiwane skutki i pozwolił na wyeliminowanie nieprawidłowości w zakresie funkcjonowania urzędu".
- Jak już niejednokrotnie podkreślano, nie zawsze działania podejmowane przez szefów urzędu muszą być wprost niezgodne z prawem, aby mogły być ocenione przez kolejnego szefa za niekorzystne dla urzędu. Do takich działań można zaliczyć nietrafione decyzje kadrowe lub nieprzejrzyste procedury - twierdzi rzecznik GIP.
Jak usłyszeliśmy w GIP, "wszelkie materiały dotyczące wskazanego wyżej postępowania wyjaśniającego mają charakter ściśle wewnętrzny". Co ciekawe, inspektorat twierdzi teraz, że zgromadzone dane nie będą podlegały publicznemu udostępnieniu. Według rzecznika opinia publiczna nie może ich poznać ze względu na "wrażliwe dane osobowe".
- Nie ma przy tym żadnych przeszkód, aby udostępnione zostały informacje o stwierdzonych nieprawidłowościach i podjętych działaniach naprawczych. To będzie możliwe jednak dopiero po zakończeniu prac nad materiałami - powiedział Interii Głuski. Nie odpowiedział na pytanie, czy kierownictwo zawiadomiło służby. Posłowie opozycji, zaniepokojeni bezczynnością nowego kierownictwa PIP, nie mają jednak zamiaru dłużej czekać.
Cierpliwość na wyczerpaniu
Z żądaniem udostępnienia informacji wielokrotnie występowali już różni posłowie. - Nie otrzymałam informacji jako parlamentarzystka, a zarazem jako wiceprzewodnicząca Rady Ochrony Pracy. Zasugerowano mi, że mogę wystąpić z zapytaniem jako osoba fizyczna, ale także nie otrzymałam dokumentów, które mnie interesowały - nie kryje oburzenia Izabela Katarzyna Mrzygłocka z PO. Jak dotąd najwięcej szczęścia miała Joanna Mucha. W połowie lipca posłanka zwróciła się w piśmie bezpośrednio do Elżbiety Witek. Parlamentarzystka powołała się na publikację Interii i zadała konkretna pytania, odnosząc się do naszego tekstu.
- O informacjach zawartych w raporcie informowano już wcześniej posłów RP. Próbowaliśmy wielokrotnie uzyskać informacje w sprawie stawianych oskarżeń zarówno pisemnie jak i zadając pytania na komisjach sejmowych i sali plenarnej - podnosi Mucha. - Jednym z zadań Sejmu RP jest funkcja kontrolna. Dlatego prosimy o umożliwienie w pełni wykonywania naszych obowiązków i przekazanie nam opisywanego raportu w celu rzetelnego wyjaśnienia sprawy - dodała.
Chociaż dotąd kierownictwo PIP ignorowało żądania posłów opozycji zainteresowanych sytuacją inspekcji, 30 sierpnia nadeszła odpowiedź marszałek Sejmu. W praktyce to ona jest bezpośrednią przełożoną Katarzyny Łażewskiej-Hrycko. W swoim piśmie Elżbieta Witek podkreśla, że nadzór nad instytucją sprawuje Rada Ochrony Pracy. Nie umywa jednak rąk.
"Marszałek Sejmu nie dysponuje dokumentami wytworzonymi przez PIP, w tym również raportem z audytu wewnętrznego, co uniemożliwia mi udzielenie odpowiedzi na pytania przedstawione przez panią poseł. W związku z tym zwróciłam się do Głównego Inspektora Pracy z prośbą o przekazanie pani poseł stosownych wyjaśnień" - przekazała posłance Polski2050 Witek.
Nie tylko raport
Na pewno jest się z czego tłumaczyć. Chociaż w odpowiedziach przesłanych Interii Juliusz Głuski zachwala swoją szefową: pisze o działaniach dotyczących kadr, organizacji urzędu czy zmianach na stanowiskach kierowniczych, nasi informatorzy wskazują na uchybienia, które wciąż trawią PIP.
- Żeby daleko nie szukać: Dariusz Mińkowski wciąż jest wiceszefem GIP, chociaż osobiście współpracował z Wiesławem Łyszczkiem. W firmie zasłynął m.in. z facebookowych zainteresowań. "Brałbym jak Judasz srebrniki", "Pokaż cycuszki" czy "Seksowne kociaki" to tylko część obserwowanych przez niego stron - zdradza informator Interii.
- Na uwagę zasługują chociażby ostatnie doniesienia dotyczące mobbingu z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Opolu - dorzuca nasze źródło.
Sprawdziliśmy. Tamtejsi urzędnicy wyglądają na wyjątkowo zdesperowanych. Opisujemy ich zastrzeżenia, ponieważ w swoich pismach nie boją się podpisać nazwiskami (są znane redakcji - red.). "To co nam codziennie towarzyszy, to lęk o jutro, o to czy nagle nie zostanie wyciągnięty, jak królik z kapelusza, jakiś zarzut na tę część pracowników, która nie jest związana z kierownictwem OIP w Opolu" - już na wstępie piszą inspektorzy informujący o sprawie parlamentarzystów.
Dalej można czytać o "słynnej" szafie Arkadiusza Kapuścika (szef OIP w Opolu - red.), w której ten ma gromadzić różne dokumenty. "Zwalniając pracownika, trzyma wypowiedzenia w swojej szafie, nie przekazując ich do kadr, aby siać dezinformację i wprowadzać pracowników w błąd co do rzeczywistych powodów zwolnienia" - czytamy. Jest też kolejne pismo podpisane imieniem i nazwiskiem, w którym można czytać o zachowaniach noszących znamiona mobbingu.
Z naszych informacji wynika, że dokumenty od dawna trafiają do Katarzyny Łażewskiej-Hrycko, która nie podjęła w tej sprawie działań. Właśnie z tego powodu zdesperowani inspektorzy zwrócili się do posłów. Wyjaśnień domagała się Izabela Katarzyna Mrzygłocka. Bez skutku.
Jakub Szczepański