Obowiązkowe zajęcia strzeleckie dla dzieci i młodzieży to pomysł, który usiłuje właśnie wcielić w życie Ministerstwo Edukacji i Nauki. Miałyby one stać się częścią edukacji dla bezpieczeństwa - przedmiotu, który zastąpił zlikwidowane dziesięć lat temu przysposobienie obronne. Interia Kobieta: Minister Czarnek zapowiada: Przysposobienie obronne powróci do szkół Założenie jest takie, że wszyscy uczniowie mają przejść szkolenie strzeleckie, w ramach którego mają poznać zasady składania i rozkładania broni oraz nauczyć się strzelać z wykorzystaniem: broni kulowej, pneumatycznej, replik broni strzeleckiej (ASG), strzelnic wirtualnych albo laserowych. Kto zapłaci za strzelanie? "Strzelba w prezencie? Nie liczmy na to" By tak się stało, konieczna jest zmiana przepisów, która właśnie się dokonuje. Jak informuje Interię Adrianna Całus, rzeczniczka prasowa Ministerstwa Edukacji i Nauki, prace nad nowelizacją rozporządzeń w sprawie podstawy programowej kształcenia ogólnego w zakresie edukacji dla bezpieczeństwa są na końcowym etapie. - Projekty zostały przekazane do Rządowego Centrum Legislacji w celu rozpatrzenia przez komisję prawniczą - tłumaczy rzeczniczka resortu. Niepokój w procedowanym projekcie wzbudza jedno zdanie: "wejście w życie rozporządzenia nie spowoduje dodatkowych skutków finansowych dla sektora finansów publicznych, w tym dla budżetu państwa i budżetów jednostek samorządu terytorialnego". Skoro więc nie państwo ponosić będzie koszty nowego rządowego pomysłu, to kto go sfinansuje? - Wiele wskazuje na to, że za broń oraz amunicję do niej zapłacą rodzice - alarmuje działające na rzecz praworządności w oświacie Stowarzyszenie Umarłych Statutów. - Strzelba w prezencie? Nie liczmy na to. Trudno zakładać, że nagle pojawi się jakiś handlarz bronią, który charytatywnie lub w ramach prezentu będzie chciał dostarczyć ją do polskich szkół. Skoro jednak wiemy, że rząd nie chce przeznaczyć na to pieniędzy z budżetu, możemy przypuszczać, że będzie jakoś próbował przerzucić ten koszt bezpośrednio na rodziców - tłumaczy Daniel Sjargi, wiceprezes Stowarzyszenia Umarłych Statutów. Skąd obawa przedstawicieli SUS, że to rodzice zapłacą za nowe zajęcia? Jak tłumaczy Daniel Sjargi, już teraz, chociaż konstytucja gwarantuje bezpłatną naukę w szkołach publicznych, nagminnie prosi się uczniów i rodziców o dofinansowanie tego, za co już raz zapłacili w swoich podatkach. - Już w tym momencie za wiele rzeczy, za które powinna płacić szkoła, płacą rodzice albo uczniowie. Wymaga się bardzo wielu przyborów szkolnych, także specjalistycznych. Dochodzi do sytuacji, gdy dyrektorzy oczekują od uczniów składek na materiały biurowe czy środki czystości. Bywały szkoły, które kazały sobie płacić za świadectwa szkolne. Wobec czego można się spodziewać, że tutaj również ministerstwo oczekuje że po cichu przełoży ten obowiązek na uczniów i rodziców. Tym bardziej, że wyliczeń kto i ile zapłaci za obowiązkowe zajęcia strzeleckie nigdzie nie ma - zaznacza Daniel Sjargi. O kosztach nauki strzelania ani słowa O to, skąd mają pochodzić pieniądze na obowiązkowe zajęcia strzeleckie, kto sfinansuje koszty tego przedsięwzięcia i jakiego rzędu kwoty przewidziano na realizację projektu, pytamy Ministerstwo Edukacji i Nauki. Odpowiedź resortu na tak zadane pytanie brzmi: "Z uwagi na niewystarczający aktualnie dostęp do strzelnic na terenie całego kraju, w projektach przewidziany został trwający dwa najbliższe lata szkolne okres przejściowy. § 2 projektów rozporządzeń przewiduje, że zmienioną podstawę programową edukacji dla bezpieczeństwa, w zakresie wymagania dotyczącego wykonywania przez ucznia szkoły ponadpodstawowej strzelania z wykorzystaniem broni kulowej, pneumatycznej, replik broni strzeleckiej (ASG), strzelnic wirtualnych albo laserowych, realizuje się począwszy od roku szkolnego 2024/2025, z tym że w przypadku szkół, które na terenie danego powiatu mają dostęp do broni kulowej, pneumatycznej, replik broni strzeleckiej (ASG), strzelnic wirtualnych albo laserowych, wymóg ten jest realizowany od roku szkolnego 2022/2023. Dla tych, którzy dostępu nie mają, wymóg ten jest realizowany w roku szkolnym 2022/2023 i 2023/2024 w miarę istniejących możliwości" - odpowiada Adrianna Całus, rzeczniczka Ministerstwa Edukacji i Nauki. Wyjaśnień wprost, kto będzie płacił za używaną na zajęciach broń, amunicję i czy szkoły będą musiały sięgnąć do kieszeni rodziców, brak. - Nawet jeżeli w danym powiecie znajduje się lub będzie znajdowała się strzelnica, z której może korzystać szkoła, będzie ona eksploatowana poprzez zużycie broni, naboi czy też korzystanie z pracy personelu. Niezależnie od rodzaju strzelnicy, nie jest możliwe, aby jakakolwiek funkcjonowała bez kosztów swojej działalności. Z pewnością pojawią się także inne koszty, np. organizacji dojazdu uczniów do strzelnicy, bo nawet jeżeli w danym powiecie istnieje strzelnica, nie wszystkie szkoły będą zlokalizowane tuż obok - komentuje Daniel Sjargi. I dodaje: - Ministerstwo Edukacji i Nauki nadal nie przedstawia wyliczeń, ile to wszystko będzie kosztowało i kto to sfinansuje. Stowarzyszenie Umarłych Statutów interweniuje. KPRM przyznaje rację Stowarzyszenie Umarłych Statutów interweniowało już w tej sprawie i zabrało głos w konsultacjach projektu zmian w podstawie programowej edukacji dla bezpieczeństwa. "Zważając na fakt, iż (...) nauka w szkołach publicznych w Polsce jest bezpłatna, nie można oczekiwać od rodziców bądź opiekunów prawnych przeznaczenia środków finansowych na szkolne wyjazdy strzelnicze uczniów albo zakupu wyposażenia szkół" - czytamy w stanowisku SUS. Problem zauważa także Koordynator Oceny Skutków Regulacji z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wniósł on do autorów projektu o uzupełnienie informacji, m.in. o tym, ile szkół nie ma obecnie dostępu do odpowiednich strzelnic, co będą musiały one zrobić, by przystosować się do prowadzenia nowych zajęć, z jakimi obciążeniami dla dyrektorów i nauczycieli będzie się to wiązało i w końcu jak to faktycznie wpłynie na wydatki z publicznego budżetu. O to samo i my pytamy resort edukacji. Jak czytamy w udzielonej Interii odpowiedzi, w Systemie Informacji Oświatowej 206 szkół wykazało 326 strzelnic w swoim posiadaniu i 36 strzelnic, których nie są właścicielami, ale z których korzystają. Jak mają poradzić sobie te, które ani strzelnic, ani dostępu do nich nie mają? - Jednostki samorządu terytorialnego od 2019 roku mogą ubiegać się o dofinansowanie utworzenia strzelnic w ramach ogłaszanych przez Ministra Obrony Narodowej konkursów ofert pn. "Strzelnica w powiecie". Dotychczas, w ramach programu Ministra Obrony Narodowej "Strzelnice w powiecie", uruchomiono około 50 strzelnic różnych typów (wirtualne, pneumatyczne i kulowe), rozmieszczonych w tej samej liczbie powiatów. Z tych strzelnic mogą również korzystać szkoły z okolicznych powiatów - tłumaczy Adrianna Całus. MEiN: Wszystkie szkoły ponadpodstawowe będą miały dostęp do strzelnic Resort edukacji podkreśla, że tegoroczna edycja programu Ministra Obrony Narodowej adresowana przede wszystkim do jednostek samorządu terytorialnego prowadzących szkoły ponadpodstawowe, a program z pewnością będzie kontynuowany, co ma rozwiązać problem braku strzelnic. - W najbliższych latach planowany jest dynamiczny wzrost liczby strzelnic, co w perspektywie roku szkolnego 2024/2025 zapewni wystarczający dostęp do strzelnic wszystkim szkołom ponadpodstawowym - zaznacza rzeczniczka resortu. Jakie będą to dla szkół koszty? Ponownie odpowiedzi brak. - Naprawdę chcielibyśmy wierzyć w to, że brak tych wyliczeń i informacji skąd pochodzić będą niezbędne fundusze, to zwykłe niedopatrzenie. Liczymy, że minister Czarnek nie oczekuje sfinansowania zakupu broni i amunicji, albo wyjazdów na strzelnice, przez rodziców uczniów. Te koszty powinien pokryć budżet państwa z finansów publicznych, niezależnie od tego kto dokładnie, jaka jednostka będzie te pieniądze przekazywała. Natomiast z pewnością nie mogą być to rodzice, ani uczniowie danej szkoły - podkreśla Daniel Sjargi. I dodaje: - My nie krytykujemy tego pomysłu, bo faktycznie są dobre argumenty za jego wprowadzeniem, ale należy dokładnie wyliczyć koszty zmian w podstawie programowej. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć czy budżet państwa stać na realizację tego pomysłu, a także czy zasadne jest przyznanie środków, w nieznanej dotąd kwocie, na ten, a nie jakikolwiek inny cel - podkreśla wiceprezes SUS. Irmina Brachacz irmina.brachacz@firma.interia.pl