Zwycięstwo Clinton w Wirginii Zach. nie zmieniło układu sił
Mimo wysokiego zwycięstwa Hillary Clinton w demokratycznych prawyborach w Wirginii Zachodniej, układ sił w wyścigu do nominacji prezydenckiej pozostał niezmieniony - Barack Obama niemal na pewno zostanie kandydatem Demokratów do Białego Domu.
Była Pierwsza Dama wygrała wprawdzie we wtorek z Obamą z ponaddwukrotną przewagą głosów, ale dało jej to tylko o 12 delegatów więcej na krajową konwencję Demokratów wybierającą nominata partii na prezydenta.
Różnicę tę zniwelowały zdobycze nowych superdelegatów, jakie Obama zanotował od czasu swego wysokiego zwycięstwa tydzień temu w prawyborach w Karolinie Północnej.
Superdelegaci - prominentni politycy Partii Demokratycznej: gubernatorzy, senatorowie, kongresmani, legislatorzy stanowi itp. - także uczestniczą w konwencji i głosują w wyborach kandydata, chociaż nie są związani wynikami prawyborów.
W środę na stronę Obamy przeszło dwoje nowych superdelegatów: kongresman Peter Visclosky ze stanu Indiana i przewodnicząca klubu Demokratów przebywających za granicą Christin Schon Marques. Poprzedniego dnia Obamę poparł były przewodniczący partii Demokratycznej Roy Romer, który swego czasu został powołany na to stanowisko przez Billa Clintona. Czarnoskóry senator z Illinois ma już więcej superdelegatów niż była Pierwsza Dama.
Tego samego dnia poparcie dla Obamy ogłosili także trzej byli przewodniczący Securities Exchange Commission (Komisji Kontroli Giełdy Papierów Wartościowych): William Donaldson, David Ruder i Arthur Levitt Jr.
Oświadczyli oni, że w ich opinii Obama wykazuje przywództwo i "słuszny osąd" w kwestiach ekonomicznych. Poparcie wybitnych ekspertów ekonomicznych ma spore znaczenie dla Obamy, któremu konserwatyści zarzucają, że chce wrócić do skompromitowanej polityki rozbudowy rządu i podwyższania podatków.
Hillary Clinton nie zrezygnowała jednak z dalszej walki o nominację. Oświadczyła, że jest "silniejszym" kandydatem niż Obama i ma większe szanse na pokonanie w wyborach republikańskiego kandydata Johna McCaina.
Jej stronnicy podkreślają, że prawybory w Wirginii Zachodniej potwierdziły zasadniczą słabość Obamy: niewielkie poparcie udzielane mu przez biedniejszych, mniej wykształconych, a także białych wyborców. Stanowią oni dominująca część demokratycznego elektoratu w tym stanie, podobnie jak w innych stanach środkowego zachodu, gdzie wygrała Clinton, jak Ohio i Indiana.
Zwraca się uwagę, że Obama przegrał z Clinton w większości tzw. swing states, czyli stanach stanowiących zwykle języczek u wagi, w których nie dominują ani Demokraci, ani Republikanie, i w wyborach prezydenckich wygrywają kandydaci jednej albo drugiej partii. Chodzi tu o takie stany jak Ohio, Pensylwania i Michigan.
Zwolennicy Obamy zarzucają obozowi Clinton, że wygrywa "kartę rasową", kiedy przypomina opinii, iż w wielu stanach na senatora z Chicago niektórzy biali nie głosują z powodu koloru jego skóry. W Zachodniej Wirginii przyznało to około 20 procent wyborców głosujących na Clinton.
Uważa się, że są to odsetki zaniżone, ponieważ są wyborcy, którzy wstydzą się przyznać, że o ich preferencjach politycznych decydują uprzedzenia rasowe.
INTERIA.PL/PAP