Minister spraw wewnętrznych Ivica Daczić potwierdził, iż policja wszczęła śledztwo w tej sprawie. Według gazety, znaczne środki otrzymali Serbowie, którzy już nie mieszkają w Kosowie. Na przykład serbskie państwowe przedsiębiorstwo energetyczne EPS do dziś wypłaca pensje około 6 tysiącom byłych pracowników elektrowni Obilić w Kosowie, choć już wiele lat temu przeprowadzili się do Serbii i nie muszą za swe wynagrodzenie świadczyć żadnej pracy. Przywódcy serbskiej społeczności w Kosowie opowiadali "Press" o dotacjach na przedsięwzięcia, które w rzeczywistości nigdy się nie zmaterializowały. Zdefraudowano w ten sposób środki na budowę wielu domów mieszkalnych, domu spokojnej starości w Kosovskiej Mitrovicy oraz lokalnych placówek służby zdrowia. Za działki pod budowę serbski budżet płacił do tysiąca euro za metr kwadratowy, choć w rzeczywistości kosztowały one tylko 350 euro za metr. Przekazywano także pieniądze na drogi, które albo nigdy nie powstały, albo zbudowano je znacznie niższym kosztem niż oficjalnie podawany. Serbowie stanowią mniej niż 10 procent ludności Kosowa, ale w jego północnej części tworzą większość mieszkańców. Zarówno kosowscy Serbowie, jak i rząd w Belgradzie nie uznają ogłoszonej w 2008 roku przez albańską większość deklaracji niepodległości Kosowa.