- Odkryjemy to, co do tej pory ukrywano - zapowiedział kongresmen Tim Burchett przed wysłuchaniem trójki świadków na posiedzeniu komisji nadzoru i odpowiedzialności Izby Reprezentantów. - Mam też nadzieję, że to dopiero początek wielu kolejnych wysłuchań i wielu kolejnych ludzi dzielących się swoimi informacjami na ten temat - podkreślił republikański polityk. - Powinniśmy odtajnić te dokumenty dzisiaj, powinniśmy odtajnić je jutro. Nadszedł na to czas - grzmiał z kolei już po wysłuchaniu Jared Moskowitz, przedstawiciel demokratów w Izbie Reprezentantów. Republikanin Glenn Grothman, przewodniczący podkomisji, na której odbywało się wysłuchanie świadków, dodał, że kongresmeni "będą chcieli uzyskać więcej odpowiedzi" w sprawie niezidentyfikowanych obiektów latających. - Zakładam, że zakończy się to nową ustawą - ocenił Grothman. UFO staje się UAP Temat UFO - obecnie zwanego UAP (ang. Unidentified Anomalous Phenomena) od niewyjaśnionych zjawisk anomalnych - powrócił w amerykańskiej debacie publicznej jak bumerang po tym, jak w ostatnich latach media tradycyjne i społecznościowe obiegła seria zdjęć i nagrań przedstawiających rzekomo latające obiekty niepochodzące z Ziemi. Wyborcy zaczęli zadawać pytania, ochoczo podchwyciły to media, a politycy ani jednym, ani drugim nie potrafili udzielić przekonujących odpowiedzi. Kongresmeni i senatorowie zrozumieli, że sami nie posiadają wiedzy... którą chcieliby posiadać i którą uważają, że posiadać powinni. To dlatego w 2022 roku Kongres powołał do życia w Pentagonie zespół ds. UFO o kryptonimie AARO (ang. All-Domain Anomaly Resolution Office). Celem zespołu było badanie niewyjaśnionych incydentów i wydarzeń, których do maja tego roku zaraportowano niemal 800. Wojskowi oficjele tłumaczyli, że większość z nich ma niegroźny charakter, a pozostałych nie są w stanie wyjaśnić. - Nasze biuro nie odkryło żadnych weryfikowalnych informacji, które potwierdzałyby tezy, że jakikolwiek program dotyczący posiadania materiałów pochodzenia pozaziemskiego albo tzw. odwrotnej inżynierii funkcjonował w przeszłości, albo funkcjonuje obecnie - zapewniła Sue Gough, rzeczniczka prasowa AARO. Podkreśliła też, że AARO "jest zaangażowane w bieżące i wyczerpujące raportowania do Kongresu w tej sprawie". W podobnym tonie w kwietniu tego roku wypowiadał się przed podkomisją dr Sean Kirkpatrick. Dyrektor AARO zapewniał polityków, że nie ma żadnych dowodów na istnienie pozaziemskich form życia, a jego biuro "nie znalazło żadnych wiarygodnych dowodów" na istnienie obiektów, których działanie przeczyłoby powszechnie znanym prawom fizyki. Taka wersja nie przekonała jednak kongresmenów i senatorów, którzy tylko utwierdzili się w tym, że najważniejsze figury armii i wywiadu wiedzą na temat UFO znacznie więcej, niż ujawniają choćby nadzorującym ich ustawodawcom. Postanowili więc drążyć temat dalej i głębiej. Zmowa. Raportowanie. Stygmatyzacja Efektem tego było wysłuchanie trzech świadków, w tym jednego sygnalisty, podczas posiedzenia podkomisji ds. nadzoru Izby Reprezentantów. Politykom o swoich doświadczeniach z UAP i próbach zgłaszania tej kwestii przełożonym opowiadali David Grusch (były oficer Narodowej Agencji Wywiadu Geoprzestrzennego i były członek AARO), Ryan Graves (były pilot marynarki wojennej) i David Fravor (były oficer amerykańskich sił powietrznych). O tym, co opowiedzieli kongresmenom, pisaliśmy już na łamach Interii. Warto jednak podsumować kluczowe wnioski i tezy, które z wysłuchania w Izbie Reprezentantów płyną. Po pierwsze, według Gruscha rząd amerykański jest w posiadaniu nie tylko obiektów pochodzenia pozaziemskiego, ale również "biologicznych szczątek pochodzenia nieludzkiego". Co więcej, zdaniem byłego oficera wywiadu Pentagon wszelkie działania związane z obcymi i pozaziemską technologią finansuje dzięki "sprzeniewierzaniu funduszy publicznych", dzięki czemu udaje mu się unikać kontroli Kongresu nad swoimi poczynaniami. Po drugie, wszyscy trzej świadkowie zgodzili się, że w amerykańskim wywiadzie i armii brakuje przejrzystych i powszechnych procedur zgłaszania styczności bądź zaobserwowania obiektów pochodzenia pozaziemskiego. To samo dotyczy zresztą pilotów cywilnych, którzy - wedle relacji świadków - również na tego rodzaju obiekty natrafiali i natrafiają. Po trzecie, świadkowie opowiadali o środowiskowej stygmatyzacji i służbowych konsekwencjach wobec wszystkich, którzy otwarcie mówili o swoich doświadczeniach z UAP. Ma to być narzędzie zastraszania, dzięki któremu amerykańska armia utrzymuje sprawę od dekad w tajemnicy. - To wysłuchanie nie będzie końcem tej dyskusji, ale nowym rozdziałem i początkiem. Powinniśmy zachęcać do częstszego relacjonowania sytuacji związanych z UAP i większej liczby badań na ten temat - apelował Robert Garcia, przedstawiciel demokratów w podkomisji. "Sytuacja jak z zabójstwem Kennedy'ego" - To jest sytuacja jak z zabójstwem Kennedy'ego - mówi w rozmowie z Interią dr Marcin Fatalski. - Ile razy słyszeliśmy już, że zaraz zostaną odtajnione przełomowe informacje, że zagadka zostanie rozwiązana raz na zawsze, że znajdą się dowody. Tylko dowody na co? Bo każdy ma tutaj swoją wersję wydarzeń. To jest jeden z tematów, które co jakiś czas zapładniają amerykańską świadomość zbiorową. Wracają, ożywiają debatę publiczną, ale potem wygasają, bo nie ma tu jednoznacznych odpowiedzi - dodaje amerykanista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zdaniem, wersja z powszechną zmową milczenia elit obejmującą wszystkie kluczowe instytucje państwowe i to na przestrzeni wielu dekad po prostu wymyka się logice. - Trudno mi sobie wyobrazić, żebyśmy w warunkach państwa takiego jak Stany Zjednoczone mieli do czynienia z informacjami tak tajnymi, że za żadnej prezydentury przez kilkadziesiąt lat nic nigdy nie wyciekło z żadnej instytucji państwowej, że nigdy nie było żadnego sygnalisty, który wyniósłby te super tajne dane do wiadomości publicznej - tłumaczy dr Fatalski. Mateusz Piotrowski, analityk amerykańskiej polityki z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM), wskazuje z kolei, żeby brać poprawkę na polityczny aspekt całej sprawy. Z jednej strony, jak mówi, świadkowie nie są osobami przypadkowymi i o wątpliwej reputacji. Z drugiej, może jednak chodzić o "próbę stworzenia politycznego obrazu braku przejrzystości działania obecnej administracji". - Przecież te przesłuchania są prowadzone przez republikanów, więc jest to chęć skupienia uwagi wyborców, zagrania pod publikę, zasiania pewnych wątpliwości - mówi w rozmowie z Interią Piotrowski. Podkreśla też, że ujawnienie posiadanych przez Pentagon informacji i dokumentów byłoby wskazane. Chociażby ze względu na uspokojenie nastrojów społecznych i przywrócenie zaufania do kluczowych instytucji państwa, które Amerykanie podejrzewają obecnie o ukrywanie faktów historycznej wagi. - Jeśli nawet Pentagon nie chce podzielić się tym z całym społeczeństwem, to niech przynajmniej podzieli się tym z Kongresem, z wybranymi politykami, szefami komisji i podkomisji. Pentagon nie musi przecież odtajniać wszystkich dokumentów, ale może pokazać dokumenty utajnione wybranym osobom - zauważa rozmówca Interii. Rzecz w tym, że Pentagon przez lata uciekał od ujawnienia czegokolwiek więcej niż absolutne minimum, które zapewniałoby, przynajmniej na kilka kolejnych lat, spokój w temacie obcych i pozaziemskiej technologii. Przełom polega na tym, że jeszcze nigdy sprawą tak żywo nie byli zainteresowanie sami politycy. A to znacząco zmienia sytuację. - Jeżeli Kongres zechce całkowicie naświetlić tę kwestię, odtajnić ją dla opinii publicznej, to ma narzędzia, żeby to zrobić - nie ma wątpliwości dr Fatalski. Podobnego zdania jest Piotrowski, według którego sprawa rozstrzygnie się na linii Pentagon - Kongres. - Kongres ma narzędzia do przymuszenia administracji, żeby podzieliła się posiadaną wiedzą i dokumentami. Tyle że zazwyczaj unika się tak otwartej konfrontacji, żeby nie tworzyć w opinii publicznej niekorzystnego wrażenia podziału między władza ustawodawczą a wykonawczą - wyjaśnia analityk PISM. Jeśli politycy nie odpuszczą i ich ciekawość prawdy weźmie górę, to tym razem konfrontacji między dwiema instytucjami może nie udać się uniknąć.