Do napaści doszło w izraelskim mieście Bejt Szemesz zamieszkanym głównie przed ortodoksyjnych Żydów, haredi. Izraelscy ortodoksi jak mislamscy fundamentaliści Do kobiety, która rozwieszała plakaty reklamujące państwową loterię, podeszła grupa religijnych radykałów, którzy uznali, że jej strój jest nieprzyzwoity. Zarzucili jej także, że podniosła rąbek koszuli. Jeden z mężczyzn nazwał ją "szmatą i dziwką" - podała kobieta. Kobieta szybko poinformowała policję i pobiegła do samochodu. Zanim jednak udało się jej odjechać, mężczyźni wskoczyli na pojazd, po czym zaczęli rozbijać szyby i przekłuwać opony. Jeden z napastników wyrwał kluczyk ze stacyjki i wlał do wnętrza pojazdu środek wybielający. Kobieta uciekła z samochodu. Sytuację rozładowało dopiero przybycie policji; na widok funkcjonariuszy napastnicy uciekli z miejsca zdarzenia. Rzecznik policji Mickey Rosenfeld poinformował, że zatrzymano pięciu podejrzanych. Kobieta została lekko ranna w głowę. To kolejny incydent z udziałem ultraortodoksyjnych Żydów w ostatnim czasie. W grudniu media pokazywały, jak ortodoksi szykanowali małą dziewczynkę za ich zdaniem nieskromny strój. Głośna stała się również sprawa żołnierki, od której haredi domagali się, by usiadła z tyłu autobusu, za mężczyznami. W obronie praw kobiet odbyły się demonstracje. Od aktów przemocy radykalnej mniejszości odcięli się również w większości ultraortodoksyjni Żydzi. Komentatorzy wskazują, że rosnące napięcia między ortodoksami a resztą izraelskiego społeczeństwa mogą zagrozić politycznym sojuszom premiera Benjamina Netanjahu z partiami ortodoksów.