Wybuchy w Bostonie: Śledczy zainteresowani saudyjskim studentem
Hospitalizowany saudyjski student jest obiektem zainteresowania śledczych w związku z zamachami w Bostonie. Jego mieszkanie zostało przeszukane, a on przesłuchany - ujawnił szef komisji bezpieczeństwa wewnętrznego w Izbie Reprezentantów Michael McCaul.
"Z briefingów, jakie miałem, wynika, że przedmiotem zainteresowania jest Saudyjczyk, który został hospitalizowany. Został przesłuchany, a jego mieszkanie przeszukane. Ale nie wiadomo, co z tego wynika, nie możemy wyciągać pochopnych wniosków" - powiedział we wtorek w programie "Morning Joe" w telewizji MSNBC Republikanin McCaul. Zanim zajął się polityką, kongresmen był m.in. federalnym prokuratorem w Teksasie i szefem wydziału ds. zwalczania terroryzmu i bezpieczeństwa narodowego w biurze prokuratora Teksasu.
20-letni saudyjski student mający amerykańską wizę był jednym z widzów słynnego maratonu bostońskiego w poniedziałek. Jak donoszą media, podczas przesłuchania miał zdecydowanie zaprzeczać, jakoby miał związek z wybuchami bomb, do których doszło tuż przy mecie przed godz. 15 czasu lokalnego.
"Według świadków zachowywał się podejrzanie tuż przed wybuchem, a potem uciekał" - podawał dziennikarz NBC. On także podkreślał, że jest zbyt wcześnie, by wyciągać wnioski. Nie sprecyzował też, co oznacza "podejrzane zachowanie".
Zdaniem kongresmena McCaula wszytko wskazuje na to, że doszło do ataku terrorystycznego. Wymieniał m.in. fakt, że dwie bomby wybuchły prawie jednocześnie; to, że do eksplozji doszło podczas spektakularnego wydarzenia, jakim jest maraton, oraz fakt, że śledztwo prowadzi FBI.
"Pytanie tylko, czy to był krajowy, czy zagraniczny atak terrorystyczny" - powiedział McCaul.
Powoli wyjaśniają się sprzeczne dotychczas informacje, jeśli chodzi o ładunki wybuchowe, które rzekomo zostały znalezione w okolicy mety maratonu i rozbrojone. Nikt oficjalnie nie potwierdził poniedziałkowych informacji medialnych, że poza dwiema bombami, które eksplodowały, znaleziono dodatkowe ładunki.
Wybuchy w Bostonie
"Gdyby znaleziono inne bomby, byłaby to ważna informacja pomocna w dochodzeniu. Śledczy mogliby sprawdzić, jakie to są bomby" - tłumaczył korespondent ds. wymiaru sprawiedliwości telewizji NBC. Sprzeczne informacje o dodatkowych bombach wynikają - jak tłumaczył - z faktu, że po wybuchach na miejscu ludzie pozostawili wiele toreb i pakunków. Wszystkie musiałyby być dokładnie sprawdzone przez policję, a niektóre zniszczone.
Co najmniej trzy osoby - w tym 8-letnie dziecko - zginęły, a ponad 140 zostało rannych w wyniku dwóch wybuchów na mecie maratonu w Bostonie. Kilkanaście jest w stanie krytycznym; wiele straciło nogi lub ręce. Według najnowszych informacji w szpitalach wciąż przebywa 126 osób.
Prezydent USA Barack Obama zapowiedział użycie wszelkich możliwych środków w celu znalezienia sprawców zamachu. W poniedziałkowym wystąpieniu powstrzymał się od użycia sformułowania "atak terrorystyczny". Anonimowe źródła w Białym Domu przyznały, że sprawa jest traktowana jako akt terroru.
Konsul RP w Bostonie Marek Leśniewski-Laas powiedział PAP we wtorek rano (czasu lokalnego), że wciąż nie ma informacji, by wśród ofiar byli Polacy.