- Ryszard Kapuściński był chyba we Włoszech najbardziej kochanym ze wszystkich pisarzy. Był nagradzany, poszukiwany, rozpoznawany na ulicy - przypomniał J. Mikołajewski, jego przyjaciel. - Niedługo zamierzał powrócić do Italii. "Znajdź jakieś ładne miejsce na południu, to przyjadę na rekonwalescencję", powiedział mi w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Ale nie tylko to miało być powodem jego przyjazdu. Okazało się, że nie jest jeszcze przetłumaczony na włoski jego zbiór reportaży pod tytułem "Busz po polsku". Ponadto miał być i wciąż ma być pierwszym polskim pisarzem wydanym w prestiżowej serii w wydawnictwie Mondadori - dodał Jarosław Mikołajewski. Jak zauważył Kapuściński wydał swój drugi zbiór wierszy po włosku zanim oddał go wydawcy polskiemu. Za wiersze w pięknym przekładzie Silvana De Fanti otrzymał wielką nagrodę Premio Napoli. Zdaniem Mikołajewskiego, Włosi uwielbiali polskiego pisarza i mistrza reportażu przede wszystkim za Afrykę, za jej odczytanie, rozumienie, sposób przeżywania. - A w chwili, kiedy go poznawali, kochali go jeszcze bardziej za skromność, prostotę, ujmującą, dziecięcą wrażliwość. Jak by to nie zabrzmiało patetycznie, pamiętam, że rozpłakał się na Piazza Navona, rozświetlonym i wystrojonym placu w Rzymie i wyszlochał "Boże, oni tu mają wszystko" - powiedział dyrektor Instytutu Polskiego.