Włochy: Tysiąc Polaków zaginęło
RMF: Zaginęło blisko tysiąc Polaków, którzy w ostatnich latach wyjechali do pracy we Włoszech - ustaliła krakowska policja.
Nie mamy aż tylu udokumentowanych przypadków - twierdzi z kolei prokuratura, prowadząca śledztwo w sprawie "obozów pracy" we Włoszech.
Ze wstępnego raportu policji wynika, że w ostatnich pięciu latach do Włoch wyjechało kilkadziesiąt tysięcy osób, większość z nich do pracy na czarno. Z ponad tysiącem Polaków od kilku lat lub kilkunastu miesięcy nie ma żadnego kontaktu. Ślad po nich zaginął.
Policjanci podejrzewają, że część z tych osób mogła albo umrzeć na plantacjach, albo zostać zamordowana. O śmierci z wycieńczenia oraz o zabójstwach opowiadają bowiem funkcjonariuszom ludzie, którzy przeżyli koszmar włoskich obozów pracy.
Informacji o takiej skali zaginionych nie potwierdza prok. Janusz Hnatko z krakowskiej Prokuratury Okręgowej, która w porozumieniu z włoskimi prokuratorami prowadzi śledztwo w sprawie "obozów pracy". - W toku śledztwa otrzymaliśmy kilka wskazań o zaginięciach, ale do końca nie wiemy, czy te osoby nie wyjechały gdzieś indziej. Takie przypadki nie są do końca uprawdopodobnione - powiedział prok. Hnatko.
Śledztwo w sprawie zmuszania Polaków do niewolniczej pracy we Włoszech prowadzą prokuratura krakowska i prokuratura w Bari. W związku z nim, w sumie w obu krajach, zatrzymano do tej pory blisko 40 osób. Większość z zatrzymanych w Polsce - blisko 30 osób - została aresztowana na trzy miesiące. Są to głównie ludzie, którzy werbowali chętnych do pracy we Włoszech i odpowiadali za ich transport.
113 Polaków pracujących na plantacjach we Włoszech zostało uwolnionych w połowie lipca w okolicach Bari i Foggi. Według szacunków policji i prokuratury, ofiarami niewolniczej pracy może być nawet ponad 1000 Polaków.
Polacy pracowali na włoskich plantacjach po 15 godzin na dobę, zarabiając od 2 do 5 euro za godzinę, ale dużą część musieli oddawać jako haracz. Dostawali tylko chleb i wodę, spali na gołej ziemi lub przegnitych materacach w ruinach budynków gospodarczych lub namiotach. Nie mieli dostępu do bieżącej wody. Z ustaleń prokuratury wynika, że przestępczy proceder trwał od 2002 roku.
INTERIA.PL/RMF/PAP