Podpisanie umowy z Brukselą zostało odłożone ze względu na problemy z demokracją, które na Ukrainie pojawiły się wraz z dojściem do władzy Wiktora Janukowycza w 2010 roku. Testem miały być październikowe wybory parlamentarne. Zanotowano jednak wiele naruszeń prawa w czasie kampanii i liczenia głosów. Na razie umowa stowarzyszeniowa została jedynie parafowana, co - według politologa Wołodymyra Fesenki - można uznać za pewne pozytywne wydarzenie w polityce zagranicznej Ukrainy. "To właśnie się nazywa: na bezrybiu i rak ryba" - dodaje ekspert i zaznacza, że nie było ważnych wydarzeń w kontaktach zagranicznych Kijowa. Zapanowała bowiem stagnacja zarówno w stosunkach z Unią Europejską, jak i z Rosją. Z kolei Moskwa zachęca Ukrainę do dołączenia do sojuszu celnego Rosji, Białorusi i Kazachstanu, i kusi tanim gazem. Ukraińskie władze nie spieszą się jednak do takiego kroku, ponieważ nie chcą stracić kontroli nad gospodarką i wpuścić tam firm z Rosji. Eksperci są jednak zgodni, że w 2013 roku Ukraina będzie musiała ostatecznie wybrać, czy chce integrować się z państwami byłego ZSRR, czy Unią Europejską.