Proces 60-letniej Rumunki Lulu Lakatos - to ona podszywała się pod Annę, specjalistkę od kamieni szlachetnych, która okradła Boodles w 2016 r. - rozpoczął się w tym tygodniu - informuje "The Guardian". - Sposób, w jaki oskarżona ukradła diamenty, można porównać do sztuczki magicznej. Oszustwo, w którym odegrała kluczową rolę, było wyrafinowane, wiązało się z wielkim ryzykiem i wielką nagrodą - mówił w sądzie prokurator Philip Stott. Przygotowania do zuchwałej kradzieży rozpoczęły się w lutym 2016 r. Prezes firmy Boodles Nicholas Wainwright został przedstawiony mężczyźnie znanemu jako "Simon Glas". Potencjalny kupiec twierdził, że pochodzi z Izraela i jest zainteresowany kupnem drogocennych diamentów jako inwestycji.Para spotkała się miesiąc później w Monako. Tam też "Glas" przedstawił prezesowi swojego partnera - "Rosjanina" używającego imienia "Alexander". Panowie doszli do porozumienia w sprawie sprzedaży siedmiu diamentów o łącznej wartości 4,2 mln funtów. Osobą, która miała potwierdzić ich autentyczność, była gemmolog "Anna", w którą wcieliła się Lulu Lakatos. Chwila nieuwagi Rumunka w marcu 2016 r. odwiedziła sklep Boodles w Londynie. Kobieta została odeskortowana przez Wainwrighta do sali konferencyjnej, gdzie zaprezentowano jej kamienie szlachetne. Inspekcji ze strony firmy pilnowała gemmolog Emma Barton. Lakatos dokładnie obejrzała diamenty, zważyła je, a następnie owinęła każdy z nich w przygotowane wcześniej papierowe bibułki. Diamenty umieszczono następnie w nieprzezroczystych pudełkach, które to z kolei zamknięto na zamek w większej torbie.Wszystko wskazuje na to, że Lakatos wykorzystała moment, w którym Wainwright opuścił na chwilę pomieszczenie, by odebrać telefon od podstawionego kupca z Rosji. Kobieta w kilka sekund podmieniła torbę, na identyczną, którą wyciągnęła ze swojej torebki. Obecna na miejscu Barton była przekonana, że Lakatos odstawiła diamenty na swoje miejsce.Choć przed opuszczeniem jubilera ochrona sprawdziła torebkę oszustki, to kontrola nie wykazała "niczego nadzwyczajnego". Rumunka spokojnie opuściła sklep. By zmylić śledczych najpierw przekazała diamenty swojej wspólniczce, a następnie przebrała się w publicznej toalecie. Wsiadła do pociągu do Francji, korzystając z własnego paszportu. Bezwartościowe kamyki Oszustwo wyszło na jaw następnego dnia. Walizkę prześwietlono za pomocą Rentgena. Choć na zdjęciu wydawało się, że diamenty są na swoim miejscu, to pracownicy firmy nabrali podejrzeń. Po otworzeniu opakowań okazało się, że zamiast drogocennych brylantów, w środku znajdują się... bezwartościowe kamyki ogrodowe. Poszukiwania Lakatos trwały ponad cztery lata. W międzyczasie namierzono mężczyzn podszywających się pod kupców - okazali się nimi mieszkający we Francji Christophe Stankovic i Mickael Jovanovic. Zostali uznani za winnych oszustwa i kradzieży. Sąd skazał ich na bezwzględne więzienie.Francuska policja zatrzymała Lakatos we wrześniu zeszłego roku.