Ataki wymierzone są w szyickich pielgrzymów, policjantów, żołnierzy; w poniedziałek z broni z tłumikiem zastrzelono szefową prywatnego banku i jej męża - pisze waszyngtoński dziennik. W ciągu niespełna tygodnia w zamachach na szyitów zginęło ponad 90 osób, a kraj pogrążony jest w najgorszym kryzysie politycznym od kilkunastu miesięcy. Kolejną serię ataków na szyickich pielgrzymów przeprowadzono w poniedziałek. Jak co roku szli oni na obchody święta Arbain do świętego miasta szyitów Karbali, 110 km na południe od Bagdadu. Nikt nie przyznał się do zorganizowania poniedziałkowych mordów, ale za poprzednimi zamachami stoi powiązana z Al-Kaidą organizacja Islamskie Państwo Iraku, która wylicza swoje ataki na stronach internetowych - pisze "WP", cytując monitorującą islamskich ekstremistów organizację SITE Intelligence Group. Islamskie Państwo Iraku chwali się w komunikatach internetowych swoją zdolnością do "przenikania skomplikowanych i silnie chronionych kompleksów ufortyfikowanej Zielonej Strefy, na którą wrogowie-krzyżowcy wydali miliardy dolarów" - podaje SITE. Według relacji Islamskiego Państwa Iraku, 28 listopada zamachowiec zdołał wjechać do Zielonej Strefy samochodem wypełnionym środkami wybuchowymi, z zamiarem zabicia premiera Malikiego. Pojazd eksplodował jednak za wcześnie przed budynkiem parlamentu. "W swej mądrości" Bóg zainterweniował - głosi komunikat terrorystów cytowany przez SITE - "stwarzając specyficzny defekt, aby samochód eksplodował, gdy stał zaparkowany przy wejściu do parlamentu, powodując śmierć i raniąc wielu ludzi". Zdaniem badającego działalność tej organizacji Strelina Jensena z Centrum Badań Strategicznych Bliskiego Wschodu i Azji Południowej, Islamskie Państwo Iraku atakuje szyitów, by stworzyć wrażenie, że staje w obronie ludności sunnickiej. "Zależy im na tym, by zaostrzyły się konflikty na tle religijnym" - wyjaśnia Jensen. Grupa ma zaplecze sunnickie, a motywuje ją nienawiść do szyickich władz i wpływów Iranu, który postrzega jako państwo kontrolujące rząd w Bagdadzie - wyjaśnia ekspert niezależnej organizacji pozarządowej Międzynarodowa Grupa Kryzysowa (International Crisis Group) Joost Hiltermann. W opinii Hiltermanna terroryści z Islamskiego Państwa Iraku starają się sprowokować siły bezpieczeństwa do podjęcia akcji odwetowej wymierzonej w ludność sunnicką, co mogłoby doprowadzić do wojny domowej na tle religijnym. Kraj pogrążony jest w chaosie, który pogłębia kryzys polityczny, narastający odkąd amerykańscy żołnierze opuścili w grudniu Irak. Rząd, na którego czele stoją szyici, próbuje postawić przed sądem w Bagdadzie wiceprezydenta Tarika al-Haszimiego, zarzucając mu, że był zamieszany w próbę zamachu na premiera Malikiego. Haszimi domaga się, by jego sprawę rozpatrywał sąd w Kirkuku. Twierdzi, że w Bagdadzie, gdzie powiązane z Malikim siły bezpieczeństwa wywierają presję na sądy, proces nie będzie sprawiedliwy. Waszyngtoński dziennik pisze, że chaos i konflikty polityczne pogłębiają niepokoje w kraju targanym zamachami. Rzecznik premiera Malikiego, Ali Hadi al-Musawi, odnosząc się do zamachów Islamskiego Państwa Iraku powiedział jedynie, że "Al-Kaida w Iraku może popełniać zbrodnie, ale to tylko pogłębi jedność irackiego ludu" - cytuje "Washington Post".