USA zakazują dyplomatom lądowych podróży po Iraku
Amerykańskie władze wprowadziły w środę tymczasowy zakaz poruszania się dyplomatów i oficjalnych przedstawicieli USA po irackich drogach poza ściśle chronioną tzw. Zieloną Strefą w Bagdadzie.
Zakaz - zdaniem komentatorów - ma bezpośredni związek z niedzielnym incydentem w Bagdadzie z udziałem amerykańskiej firmy ochroniarskiej Blackwater.
Według irackiego MSW, ośmiu ludzi zostało zabitych, a 13 rannych, gdy pracownicy Blackwater bez powodu otworzyli ogień w zamieszkanej głównie przez ludność sunnicką dzielnicy w zachodnim Bagdadzie. Ambasada USA podała natomiast, że do zajścia doszło, gdy w Bagdadzie został zaatakowany konwój Departamentu Stanu.
Rząd Iraku informował następnie, iż Blackwater utraciła licencję na prowadzenie jakiejkolwiek działalności na terenie kraju. Jednak we wtorek rzecznik rządu Ali al-Dabbagh wyraźnie wycofał się z tej decyzji zaprzeczając w wywiadzie dla CNN by amerykańska firma utraciła na stałe licencję. "Chcemy tylko by stosowali się do praw i przepisów w Iraku" - powiedział rzecznik.
Zapytana o tę sprawę szefowa dyplomacji amerykańskiej Condoleezza Rice oświadczyła natomiast we wtorek wieczorem, iż nie jest w stanie powiedzieć w jaki sposób utrata licencji przez Blackwater wpłynie na amerykańskie operacje, prowadzone w Iraku. Dodała, że po niedzielnym incydencie osobiście złożyła wyrazy ubolewania premierowi Nuriemu al-Malikiemu.
Incydent z udziałem amerykańskich ochroniarzy wywołał oburzenie w Bagdadzie, gdzie ochroniarzy oskarżono o zaatakowanie irackich cywilów. Rząd Iraku zapowiedział we wtorek, iż dokonany zostanie przegląd działalności wszystkich firm ochrony, działających na terenie kraju.
Bezpośrednio po wydarzeniu znany z antyamerykańskich poglądów radykalny szyicki mułła Muktada as-Sadr zażądał od władz usunięcia z kraju wszystkich zagranicznych firm ochroniarskich, zatrudniających tu łącznie ok. 45 tys. ludzi. Winni śmierci irackich cywilów w Bagdadzie - domagał się Sadr - muszą zostać ukarani, a rodziny ofiar muszą otrzymać odszkodowanie od rządu amerykańskiego.
W środę po raz pierwszy od incydentu, w sprawie Blackwater nawiązane zostały rozmowy amerykańsko-irackie. Powołano wspólną komisję, mającą wyjaśnić przebieg wydarzenia. Nie ujawniono jednak szczegółów.
Mająca siedzibę w Północnej Karolinie firma Blackwater jest jedną z najbardziej renomowanych wśród kilkudziesięciu prywatnych firm ochroniarskich działających w Iraku i jedną z trzech, zatrudnianych formalnie przez Departament Stanu USA.
W 2004 roku w Iraku zginęli pracujący dla Blackwater dwaj Polacy - byli żołnierze GROM-u. Ponieśli śmierć w ostrzale konwoju w Bagdadzie.
INTERIA.PL/PAP