Niewielka grupa Polaków i Amerykanów polskiego pochodzenia pikietowała przed centrum kulturalnym w Chicago, gdzie odbywało się spotkanie wyborcze prezydenta. Akcja protestacyjna zwróciła uwagę amerykańskich mediów relacjonujących przebieg wizyt prezydenta Obamy w rodzimym mieście. Pikietujący przynieśli biało-czerwone flagi i chorągiewki oraz plakaty z napisami: "Polski obóz śmierci? Twoje pisemne przeprosiny to dobry początek ale...". - Jest to próba wywarcia presji na prezydenta Stanów Zjednoczonych, żeby on powiedział, nie napisał, parę słów. Chodzi o proste słowa: nie było polskich obozów śmierci. Nie wystarczy list, nie wystarczy coś napisać, albo podpisać się pod listem. On osobiście musi w jakimś czasie powiedzieć to Amerykanom, bo jest prezydentem Stanów Zjednoczonych - powiedział Wiktor Foryś, lekarz i działacz polonijny. Jak zauważył, akcja była spontaniczna. - Chcieliśmy wykorzystać okazję w związku z wizytą prezydenta Obama w Chicago - dodał. - Nie jesteśmy tutaj, żeby krzyczeć na prezydenta, czy wyzywać go, jesteśmy tu w jednym celu: żeby odwrócić tę całą propagandę, która weszła do języka amerykańskich mediów - podkreślił Foryś. Ci, którzy przyszli w Chicago pod centrum kultury, podkreślali, że nie są usatysfakcjonowani odpowiedzią prezydent Obamy na list prezydenta Bronisława Komorowskiego. W liście amerykański przywódca wyraził ubolewanie z powodu nieumyślnego użycia sformułowania "polski obóz śmierci" na ceremonii wręczenia Prezydenckiego Medalu Wolności przyznanego pośmiertnie Janowi Karskiemu. - Domagamy się, by prezydent Barack Obama przeprosił Polaków w ten sam sposób, w jaki obraził Polaków. Powinien zwołać konferencję prasową i słownie przeprosić - powiedział Ivo Widlak niezależny polonijny dziennikarz w Chicago. Organizatorów protestu, działaczy organizacji PAAC (Polish American Action Committee), wsparł m.in. Adam Andrzejewski, były republikański kandydat na gubernatora stanu Illinois w 2010 r.