USA: Plama ropy dotarła do wybrzeża Luizjany
Plama ropy, pochodząca z zatopionej na Zatoce Meksykańskiej platformy wiertniczej, dotarła do wybrzeża amerykańskiego stanu Luizjana - poinformowały lokalne władze. Plama zagraża m.in. rezerwatowi przyrody w delcie rzeki Missisipi.
Przedstawiciel władz gminy Plaquemines w Luizjanie, William Nungesser, potwierdził w rozmowie z agencją AFP, że plama ropy naftowej dotarła do wybrzeża niedaleko ujścia rzeki Missisipi.
Do wycieku - około pięciokrotnie większego niż początkowo przypuszczano - doszło w ubiegłym tygodniu po eksplozji na platformie należącej do koncernu naftowego BP. Oprócz Luizjany zagrożone jest wybrzeże stanów Missisipi, Alabama i Floryda.
Przypuszcza się, że do wód Zatoki Meksykańskiej mogło przedostać się około 150 tys. baryłek ropy. Jeśli nie zadziałają środki zabezpieczające odwiert, do morza może przedostać się dwa razy więcej surowca, co oznacza, że grozi to wyciekiem największym w historii, większym od katastrofy Exxon Valdez u wybrzeży Alaski w 1989 r., kiedy do morza dostało się 258 tys. baryłek.
Z prośbą o pomoc finansową na rozmieszczenie sześciu tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej do walki ze skutkami katastrofy zwrócił się w czwartek do Departamentu Obrony gubernator stanu Luizjana Bobby Jindal. Rozpoczęła się mobilizacja, a także ogłoszono stan klęski.
Szefowa departamentu bezpieczeństwa narodowego Janet Napolitano powiedziała, że "wyciek ma znaczenie ogólnokrajowe", co oznacza, że do walki z nim mogą zostać przeznaczone środki federalne z innych regionów.
Prezydent USA Barack Obama zobowiązał się do wykorzystania wszelkich możliwych środków - w tym pomocy wojska - aby pomóc brytyjskiej spółce naftowej BP w walce z wyciekiem ropy na Zatoce Meksykańskiej.
Obama podkreślił, że za usunięcie plamy od strony finansowej odpowiada kompania BP, ale nie ponosi ona odpowiedzialności za wypadek na platformie, który negatywnie odbił się na cenach akcji British Petroleum, a także innych firmach, zaangażowanych w pracę instalacji.
INTERIA.PL/PAP