Wtorkowe wybory, które miały rozstrzygnąć o odwołaniu Walkera, zakończyły się jego zdecydowanym zwycięstwem. Na podstawie niepełnych jeszcze, ale miarodajnych obliczeń głosów, otrzymał on poparcie 57 proc. mieszkańców Wisconsin. Na jego Demokratycznego rywala Toma Barretta głosowało 41 proc. wyborców; reszta głosów przypadła kandydatom niezależnym. Wynik wyborów w Wisconsin prawica nagłaśnia jako sygnał ostrzegawczy dla prezydenta Baracka Obamy przed wyborami do Białego Domu w listopadzie. Walker przeforsował w swym stanie ustawy ograniczające prawo związków zawodowych w sektorze publicznym, m.in. nauczycieli i pracowników administracji stanowej, do negocjowania kontraktów zbiorowych. Tłumaczył to potrzebą zmniejszenia deficytu, gdyż na budżecie Wisconsin ciążyły rozmaite przywileje pracowników stanowych, np. wysokie emerytury. Popierający związkowców Demokraci uznali to za zamach na wszelkie prawa związkowe i zebrali 300 tys. podpisów wymaganych do ogłoszenia przedterminowych wyborów. Podobne spory toczą się także w innych stanach. Republikanie, zwłaszcza konserwatyści fiskalni skupieni w konserwatywnej Tea Party, twierdzą, że wygrana Walkera dowodzi, iż można bezkarnie dokonać drastycznych cięć budżetu, narażając się rozmaitym wpływowym grupom społecznym. Republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney przyjął zwycięstwo Walkera jako potwierdzenie, że kurs jego partii na ograniczanie wydatków rządowych i twardą politykę wobec związków zawodowych jest słuszny. "Rezultaty dzisiejszych wyborów odbiją się echem poza granicami Wisconsin" - powiedział. Demokraci zwracają uwagę, że w kampanii przed wyborami Walker miał trzykrotną przewagę finansową nad swoim demokratycznym konkurentem. Było to możliwe dzięki korzystaniu z nieograniczonych darowizn od zamożnych sponsorów, w tym spoza Wisconsin. Gubernator wydał na swoją kampanię 30 mln dolarów. Niezależni obserwatorzy uważają, że zdolność do zbierania funduszy na kampanię, jaką wykazali Republikanie w Wisconsin, a także umiejętność mobilizowania swoich wyborców, to oznaka ich rosnącej siły w tym stanie. Wisconsin uchodzi za stan, który Obama "musi wygrać" w tegorocznych wyborach, jeśli chce sobie zapewnić reelekcję. Jest jednym z tzw. swing states, gdzie szanse obu kandydatów są mniej więcej równe, choć dotychczasowe sondaże wskazywały tam na prowadzenie prezydenta. Po triumfie Walkera komentatorzy mówią, że wynik w Wisconsin może nie być jeszcze przesądzony. Demokratyczni działacze, np. były doradca byłego prezydenta Clintona Paul Begala wypowiadający się w telewizji CNN, tonują te głosy podkreślając, że wybory prezydenckie odbędą się dopiero za 5 miesięcy.