"Nie mogę się doczekać kolejnych 56 lat i 320 dni służby publicznej" - napisał deputowany z Wirginii Zachodniej w oświadczeniu, które wygłosić ma podczas środowej sesji Senatu. Dotychczasowym rekordzistą był Carl Hayden, który w latach 1912-1969 zasiadał w Kongresie przez 20 773 dni, najpierw w Izbie Reprezentantów, a następnie przez siedem kadencji w Senacie. Byrd, który w piątek obchodzi 92. urodziny, już kilkakrotnie zapisał się w annałach amerykańskiej polityki. W kwietniu 1990 r. pobił rekord w liczbie oddanych w Senacie głosów, który wówczas wynosił 12 134. Do 1 października 2009 r. demokratyczny nestor głosował już 18 569 razy. Z kolei 12 czerwca 2006 r. Byrd stał się najdłużej urzędującym senatorem w historii USA. W tym samym roku jako pierwszy został wybrany na dziewiątą kadencję w Senacie. Żaden inny senator nie pełnił też tylu co on kierowniczych funkcji (obecnie jest przewodniczącym komitetu bezpieczeństwa wewnętrznego w ramach senackiej komisji ds. budżetu). Choć w tym roku ze względu na pogarszający się stan zdrowia Byrd opuścił wiele posiedzeń, w całej karierze uczestniczył w 98 proc. sesji. Przytaczając te dane agencja Associated Press przypomina, jak przed kilkunastu laty Byrd zauważył, że "amerykańscy senatorzy, tak jak fani baseballu, uwielbiają statystyki". W 1976 r. Byrd bezskutecznie starał się o nominację na kandydata Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich. Agencja AFP zauważa, że senator znany jest też ze zdolności do pozyskiwania federalnych środków na inwestycję w swoim macierzystym stanie. Stąd wiele szkół, mostów i innych konstrukcji w Wirginii Zachodniej nosi jego imię. W karierze politycznej Byrda są także ciemne karty, ale zdążył on już wielokrotnie wyrazić za nie skruchę. Dotyczy to przede wszystkim przynależności do Ku Klux Klanu oraz udział w próbach zablokowania w 1964 r. Ustawy o prawach obywatelskich.