- Apelujemy do mieszkańców Kurdystanu, zwłaszcza prowincji Hakkari i Sirnak (prowincje sąsiadujące z Irakiem), by na drodze buntu zademonstrowali swoją odpowiedź na masakrę i wyrównali rachunki z jej sprawcami - oświadczył Bahoz Erdal, jeden z dowódców zbrojnego ramienia PKK. PKK użyła w apelu kurdyjskiego słowa opisującego akcje gwałtownego sprzeciwu i nieposłuszeństwa obywatelskiego. Erdal oskarżył ponadto turecką armię o to, że rozmyślnie zaatakowała cywilów. - To nie był wypadek. To była zaplanowana i zorganizowana masakra - podkreślił. Dodał, że przemytnicy praktycznie codziennie pokonywali tę samą trasę, więc niemożliwe, by nie zostali rozpoznani. Przedstawiciel rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Huseyin Celik przyznał w czwartek, że ofiarami byli cywile trudniący się przemytem papierosów, których wzięto omyłkowo za uzbrojonych rebeliantów. Turecka armia oświadczyła z kolei, że operacja była wymierzona w rebeliantów, którzy próbowali przeniknąć na terytorium Turcji, a nalotu dokonano w okolicy, "w którym nie ma ludności cywilnej, a gdzie znajdują się bazy organizacji terrorystycznej". Partia Pracujących Kurdystanu jest uważana przez Turcję, USA i UE za organizację terrorystyczną. Szacuje się, że trwający od 1984 roku konflikt w tureckim Kurdystanie spowodował śmierć około 45 tys. ludzi.