Terroryści nie potrzebują kryjówek w Afganistanie
W ostatnich latach międzynarodowe grupy terrorystyczne rozwijały się korzystając z globalizacji i technologii informatycznych, co zmniejszyło ich zależność od tradycyjnych kryjówek w takich krajach jak Afganistan - informuje "Washington Post".
Amerykański dziennik podkreśla, że operację antyterrorystyczną w Afganistanie uzasadnia się tym, iż kraj ten może stać się ponownie kryjówką dla terrorystów, zwłaszcza z Al-Kaidy. Gazeta zwraca jednak uwagę, że najważniejsi przywódcy tego ugrupowania dawno przenieśli się do Pakistanu, a terroryści szukający bezpiecznej kryjówki mogą wybierać spośród kilku niestabilnych krajów na świecie.
Zdaniem "Washington Post" przeoczono pytanie, w jaki sposób miejsce, w którym znajduje się kryjówka radykałów wpływa na wzrost zagrożenia atakami terrorystycznymi. Zdaniem dziennika kryjówki mogą być wykorzystywane do podstawowego szkolenia rekrutów, jednak do działań najważniejszych dla przeprowadzenia ataku terrorystycznego nie są one niezbędne. Do nawet najbardziej krwawych zamachów nie potrzeba wielu rekrutów, a przygotowania do ataków z 11 września 2001 roku nie odbywały się w Afganistanie, ale w mieszkaniu w Niemczech, hotelu w Hiszpanii i szkołach pilotażu w USA - przypomina gazeta.
Korzystając z sieci informatycznych, takich jak internet, organizacje terrorystyczne stały się niezależne od jakichkolwiek siedzib. Zagrożenie atakami ze strony dżihadystów nadal się utrzymuje, co nie oznacza, że będą one kierowane z kryjówek w Azji Południowej lub że w ogóle będą wymagały kryjówek - przekonuje "Washington Post".
Rola Al-Kaidy obecnie polega mniej na dowodzeniu, a bardziej na przywództwie ideologicznym, do czego właściwie nie potrzeba kryjówki - dodaje.
Dziennik twierdzi, że najważniejszym pytaniem obecnie nie jest to czy osiem lat temu warto było wkraczać do Afganistanu, ale czy zapobieganie powstawaniu takich kryjówek jak tam zmniejsza zagrożenie terrorystyczne w wystarczającym stopniu, by zrównoważyć ofiary i wydatki oraz wzrost antyamerykańskich nastrojów wspomagający terroryzm, wynikający z postrzegania USA jako okupanta w Afganistanie.
INTERIA.PL/PAP