Livingstone - zdeklarowany socjalista, nazywany czasem Czerwonym Kenem - nie omieszkał podkreślić, że pomysł zawarcia takiego porozumienia zgłosił lewicowy przywódca Wenezueli Hugo Chavez. W zamian za tanią ropę dla londyńskich autobusów Wenezuela ma otrzymać usługi doradcze Brytyjczyków w zakresie planowania urbanistycznego w Caracas. Wenezuela zawarła już podobne porozumienia z innymi miastami, także w Stanach Zjednoczonych. Analitycy mówią o "naftowej dyplomacji", mającej wprawiać w zakłopotanie prezydenta USA George'a W. Busha, którego Chavez regularnie krytykuje i wyśmiewa. Finansowy wymiar naftowej dyplomacji dla londyńskiego transportu to 20-procentowe zmniejszenie kosztów paliwa, czyli oszczędności mogące sięgnąć 16 milionów funtów szterlingów rocznie. Beneficjentami ma być ok. 250 londyńczyków, korzystających z zasiłków opieki społecznej - będą oni jeździć miejskimi autobusami za pół ceny. A w Caracas brytyjscy eksperci będą udzielać Wenezuelczykom rad w sprawie "urbanistycznej reorganizacji" ich stolicy. Konserwatyści we władzach Londynu krytykują Livingstone'a, podkreślając, że burmistrz "nie powinien robić interesów z trzeciorzędnymi południowoamerykańskimi dyktatorami". Livingstone twierdzi, że umowa z wenezuelską firmą naftową przewiduje najzwyklejszą wymianę towarów i usług.