Bildt wygłosił tę opinię na posiedzeniu komisji jeszcze 19 stycznia, ale dopiero w środę podał ją do publicznej wiadomości pion informacyjny Szwedzkiego Radia, który dotarł do stenogramu posiedzenia. Zobowiązanie ułatwiania tej rosyjsko-niemieckiej inwestycji przyjął w czerwcu 2006 r. poprzedni szwedzki rząd - socjaldemokratyczny gabinet kierowany przez Goerana Perssona. Stało się to podczas posiedzenia Rady Ministrów UE, gdzie zdecydowano o wpisaniu gazociągu na listę tzw. transeuropejskich połączeń energetycznych. Jednak wg Bildta to nie jest tylko lista. - Jest to już mapa. Wyznaczono na niej linię gazociągu prowadzącą przez Bałtyk, którą zatwierdzono i zaaprobowano bez słowa sprzeciwu ze strony szwedzkiej - powiedział. - To oznacza - kontynuował Bildt - że jesteśmy zobowiązani do ułatwiania realizacji tego planu. Być może, ironizował minister mówiąc o ówczesnym zachowaniu strony szwedzkiej, ktoś był na urlopie albo po prostu przysnął. Bildt przypomniał też, że tę formalną decyzją poprzedziło przyjęte latem 2005 r. przez UE wstępne porozumienia w tej sprawie. Również w łonie szwedzkiego parlamentu posunięcia te nie budziły sprzeciwu. Późną wiosną 2005 r., ówczesna minister energetyki Mona Sahlin, informowała o projektach budowy gazociągu parlamentarną komisję ds. UE. Nikogo to wówczas nie zainteresowało i nie podjęto na ten temat żadnej dyskusji. Postawę parlamentarzystów może usprawiedliwić fakt, że nie zostali wówczas poinformowani o rosyjskich zamiarach budowy stałej platformy serwisowej w pobliżu szwedzkich brzegów Gotlandii. Wg Bildta, Szwecja ma nadal prawo zbadania oddziaływania inwestycji na środowisko, co nie zmienia jednak faktu, że formalnie jego kraj jest zobowiązany popierać realizację Gazociągu Północnego.