Szokujące wyznania chińskiego dysydenta
Europa udaje, że nie wie o tysiącu gułagów w ChRL - powiedział znany chiński dysydent, wieloletni więzień obozów pracy Harry Wu w wywiadzie dla poniedziałkowego wydania włoskiego dziennika "Il Giornale".
Przebywający w tych dniach we Włoszech Wu, który mieszka obecnie w USA, przypomniał oficjalne chińskie dane o tym, że 95 procent organów do przeszczepów w Chinach pochodzi od osób, na których wykonano wyrok śmierci.
71-letni Wu, który spędził 19 lat w obozach pracy zwanych "lao gai" podkreślił, że są one "jak sowieckie gułagi".
- To symbol chińskiego komunizmu. Dzisiaj w Chinach ten, kto krytykuje reżim, kończy w lao gai - dodał.
Chiński dysydent wyraził przekonanie, że błędem jest twierdzenie, iż obozy pracy w ChRL to relikt przeszłości. - W obozach celem reedukacji przez pracę jest przekształcenie więźnia w perfekcyjnego komunistę i wymazanie wszystkich cech "dewiacyjnych", włącznie z religią i dążeniem do indywidualnej wolności - powiedział Wu.
Następnie zauważył: "Udajecie w Europie, że o tym nie wiecie, ale jedna trzecia chińskiej herbaty, większość gumowych podeszew czy lampek na bożonarodzeniowe choinki jest produkowana przez tysiące niewolników państwa".
- I to wy płacicie za ich niewolnictwo - powiedział Wu.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że amerykańskie służby celne sporządziły listę produktów, pochodzących z chińskich obozów pracy i nie wpuszczają ich na teren USA. Nawet jeżeli niektóre artykuły umykają kontroli, to przynajmniej "działa jakaś reguła" - powiedział.
- Zaś Unia Europejska nigdy nie zadała sobie trudu, by zrobić coś podobnego - podkreślił Harry Wu. Za to w Europie "trwa ożywiona debata na temat bojkotu igrzysk olimpijskich".
- Igrzyska miną, komunizm pozostanie - dodał chiński dysydent.
Harry Wu poinformował, że zebrał dokumentację dotyczącą pobierania organów od osób, na których wykonano wyrok śmierci. Jak twierdzi dysponuje relacjami lekarzy uczestniczących w takich przeszczepach oraz pacjentów, żyjących dzięki pobranym po egzekucji organom.
Według jego relacji niektórych egzekucji dokonuje się w szpitalach, by natychmiast pobrać organ do transplantacji.
INTERIA.PL/PAP