Ekspresjonistyczne dzieło, które znajduje się w zbiorach Muzeum Muncha w norweskim Oslo, zostało poddane dokładnym badaniom rentgenowskim. Analiza miała wykazać przyczynę blaknięcia obrazu. Początkowo uważano, że przyczyną niszczenia "Krzyku" jest światło. Z tego powodu obraz prezentowano w zaciemnionym miejscu. To nie zahamowało jednak degradacji dzieła, które z tego powodu prawie całkowicie wycofano z wystawy. Dopiero badania wykazały przyczynę niszczenia obrazu. "Analiza wskazała, że główną przyczyną blaknięcia jest wilgoć. Dodatkowo udowodniono, że światło ma znikomy wpływ na niszczenie obrazu. Dzięki badaniom zdołamy zachować to światowe arcydzieło" - powiedziała Letizia Monico, współautorka raportu o "Krzyku" z rzymskiej Narodowej Rady Badawczej. Przypomnijmy, że Munch namalował cztery wersje "Krzyku". Ta z 1910 roku powstała w technice tempry na kartonie. Tworząc obraz Norweg eksperymentował z kolorami, chcąc wykreować "krzyczące barwy". Stąd tak istotnym jest zachowanie oryginalnej kolorystki dzieła. W 2004 roku wersja "Krzyku" z 1910 roku została skradziona. Dwa lata później udało się odzyskać obraz. Od tego czasu dzieło było bardzo rzadko prezentowane publiczności. Pomimo tego obraz ulegał stopniowej degradacji. Blaknięcie najmocniej dotknęło nieba w żółtym kolorze, który powstał na bazie siarczku kadmu. To kluczowa informacja dla konserwatorów. "Badania dały nam wiedzę, dzięki której w skuteczny sposób będziemy mogli konserwować obraz" - powiedziała Irina C. A. Sandu z Muzeum Muncha. Co istotne, żółta barwa stworzona na siarczku kadmu została wykorzystana w innych dziełach z tamtego okresu, między innymi w obrazach Henriego Matisse'a, Vincenta van Gogha czy Jamesa Ensora.